Małe piwko przed jazdą rowerem? Zobacz, co za to grozi

Wśród miłośników zimnego piwa panuje przekonanie, że "jedno" małe (a czasem i nie jedno) nie przeszkadza w jeździe rowerem. Nic bardziej błędnego. Po żadnym alkoholu nie wolno nam wsiadać za kierownicę, ani samochodu, ani roweru - ostrzegają policjanci i toksykolodzy.

Czy warto jeździć rowerem pod wpływem alkoholu? Niekoniecznie
Czy warto jeździć rowerem pod wpływem alkoholu? NiekoniecznieUnsplash

Przyzwolenie związane jazdą rowerem pod wpływem alkoholu wynika z często z dwóch przekonań.

Rowerem po piwku? Lepiej tego nie rób. Zobacz co się może stać

Po pierwsze osobom spożywającym alkohol często wydaje się, że jeśli odczekają chwilę, po spożyciu, to promile ulotnią się, a ono będą mogli spokojnie wsiąść na rower. Drugie przekonanie związane jest z tym, że w ich ocenie jazda rowerem jest mniej niebezpieczna niż jazda samochodem po drogach publicznych, w związku z czym i ryzyko wypadku lub policyjnej kontroli są mniejsze. Oba przekonania są jednak błędne.

Jazda rowerem po alkoholu. Promile szybko nie uciekają

Przeczekanie nie jest wcale skuteczne. O tym, jak szybko spala się alkohol, decyduje kilka czynników. Wpływ mają ilość wypitego trunku, jego moc i rodzaj, stan naszego wypoczynku, wreszcie dieta. Jak zauważają toksykolodzy, alkohol spala się średnio w ilości 0,2 promila na godzinę. Warto jednak pamiętać, że maksymalne stężenie w organizmie jest osiągane po godzinie od wypicia trunku (zakładając, że to jedno piwo). Od tego czasu można więc z pewnym przybliżeniem wyliczyć, w jakim momencie można będzie wsiąść na bicykl.

Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że jeśli niedługo wcześniej spożywaliśmy posiłek, alkohol będzie wchłaniał się dłużej, a jego spalanie może opóźnić się nawet o kilka godzin. Wyliczenia nie będą więc zawsze trafne i lepiej powstrzymać się od jazdy po "jednym małym". Lepiej nie jechać.

Jazda rowerem po alkoholu. Bezpieczniej niż samochodem?

Drugie przekonanie też nie jest prawdziwe. Alkohol upośledza refleks i reakcję. A to wystarcza, by doszło do tragedii. W starciu z samochodem cyklista nie wyrządzi może kierowcy lub pasażerom dużej krzywdy, ale wypadek na pewno przypłaci obrażeniami lub życiem. Nie warto więc ryzykować.

Również przekonanie o tym, że kontrole policyjne zdarzają się rzadziej, nie jest właściwe. Trzeba przypomnieć, że cykliści, jadący na podwójnym gazie nie odpowiadają co prawda za przestępstwo, ale nowy taryfikator kar podziała na nich na pewno trzeźwiąco.  

Cyklista, który prowadzi po alkoholu po drodze publicznej, w strefie zamieszkania albo w strefie ruchu podlega karze aresztu lub grzywny nie niższej niż 1 tys. zł. Zakres w którym mieści się ta kara obejmu wartości do 0,5 promila. Powyżej przyjmuje się, że cyklista prowadzi rower w stanie nietrzeźwości, za co również grozi mu areszt, lub grzywna nie niższa niż 2,5 tys. zł.

Czy warto więc ryzykować?

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas