Kary za rowery Mevo w Trójmieście. Rekordziści zapłacą po 12 tys. zł
Zakończył się okres testowy, podczas którego nowe rowery miejskie Mevo w Trójmieście można było wypożyczać całkowicie za darmo. Bezpłatne wypożyczanie nie oznacza jednak, że z jednośladów można było korzystać beztrosko i bez konsekwencji. Osobom, które źle traktowały rowery naliczono już w sumie 270 tys. zł kar. Rekordziści muszą zapłacić po 12 tys. zł.
W Gdańsku, Gdyni i Sopocie oraz innych gminach Trójmiasta nareszcie ruszyło Mevo 2.0, czyli kolejne podejście do roweru miejskiego w tym regionie. Po wstępnym etapie testów, gdy z rowerów można było korzystać za darmo (po "podpięciu" karty kredytowej), usługa od 9 października weszła w kolejną fazę.
Teraz użytkownicy i użytkowniczki Mevo otrzymają miesiąc darmowego abonamentu, po upływie którego będą już naliczane opłaty za przejazdy. Trzeba także zapłacić 10 zł opłaty aktywacyjnej (środki trafiają potem do wirtualnego portfela).
Darmowy abonament umożliwia przejechanie dziennie 60 minut rowerem elektrycznym oraz 120 minut klasycznym jednośladem. Po tym czasie za każdą minutę naliczane będą opłaty: 10 gr za wypożyczenie zwykłego roweru i 20 gr za "elektryka". Drugi etap testów potrwa do 16 listopada 2023 r.
Dewastacje rowerów Mevo i gigantyczne kary
Jak informuje lokalny portal trójmiasto.pl, mieszkańcy regionu niemal codziennie są świadkami nieprawidłowego korzystania z rowerów miejskich Mevo. W serwisie opublikowano m.in. zdjęcia jednośladu porzuconego w stawie czy też młodych osób, które jeździły rowerem, wożąc innych na przednim bagażniku.
Przedstawiciele Obszaru Metropolitalnego Gdańsk-Gdynia-Sopot, który odpowiada za rower metropolitalny, poinformowali, że osobom niewłaściwie korzystającym z pojazdów naliczono już pokaźne kary. Łączna kwota za stwierdzone usterki to już 270 tys. zł.
"Do tej pory zniszczonych zostało 315 rowerów: ok. 50 to uszkodzone korby w klasykach, ok. 40 to blokady, ok. 30 to hamulce i siodełka. Do tego powyginane kosze. Oczywiście zdarzają się też poważniejsze uszkodzenia, jak naruszone baterie czy kradzieże ładowarek indukcyjnych" - wylicza Patryk Gochniewski, rzecznik prasowy Obszaru Metropolitalnego dla trójmiasto.pl.
Na rowerach malowano także graffiti, a trzy jednoślady porzucono w zbiornikach wodnych - dodaje rzecznik. Najwyższe pojedyncze kary wyniosły po 12 tys. zł. Naniesiono je na osoby, które przetrzymywały rowery ponad 12 godzin, co traktowane jest jako kradzież.