Największą potęgą rządzą klimatyczni negacjoniści. Dostali 52 mln dolarów
Nowe badanie pokazuje, jak głęboko klimatyczny negacjonizm zadomowił się w amerykańskiej polityce. Wśród amerykańskich kongresmenów - czyli członków składających się na tamtejszy parlament Izby Reprezentantów i Senatu - aż jedna czwarta nie dowierza w to, że działalność człowieka powoduje zmiany klimatyczne. To wyjątek na arenie międzynarodowej.
Amerykańska polityka jest bastionem negacjonistów zmian klimatycznych. Chociaż zgodnie z ubiegłorocznym sondażem Pew Research aż 61 proc. Amerykanów uważa, że zmiany klimatyczne już dziś wpływają na ich własną społeczność, a 69 proc. chce, by rząd priorytetowo potraktował inwestycje w zieloną energię, wielu tamtejszych polityków prezentuje bardzo odległe od tego poglądy.
Zobacz również:
Według raportu Center for American Progress, niemal jedna czwarta wszystkich członków amerykańskiego Kongresu nie przyjmuje do wiadomości, że działalność człowieka prowadzi do głębokich zmian klimatycznych. W sumie zmianom klimatu zaprzecza 123 członków Kongresu - 100 w niższej Izbie Reprezentantów i 23 członków Senatu USA. "To zdecydowanie niepokojące" stwierdza Kat So, kierownik kampanii ds. energii i środowiska w Center for American Progress.
Kim jest klimatyczny negacjonista
Raport definiuje negacjonistów klimatycznych jako tych, którzy twierdzą, że kryzys klimatyczny nie istnieje, lub nie jest spowodowany głównie przez działalność ludzi. Termin obejmuje także tych, którzy twierdzą, że nauka nie wypowiada się jednoznacznie na temat klimatu, że ekstremalne zjawiska pogodowe nie są spowodowane globalnym ociepleniem lub że zanieczyszczenie powodujące ocieplenie planety jest korzystne.
Chociaż 23 procent całego Kongresu USA składa się z osób, które odrzucają kryzys klimatyczny, sondaże pokazują, że odsetek Amerykanów podzielających ten pogląd jest mniejszy nawet o połowę. Według różnych badań mniej niż jedna na pięć osób w USA odrzuca ustalenia nauki o klimacie, a długotrwałe sondaże Uniwersytetu Yale'a pokazują, że osoby klasyfikowane jako "lekceważące" zmiany klimatu stanowią zaledwie 11% społeczeństwa.
Znacznie większa grupa martwi się kryzysem klimatycznym po serii rekordowo gorących lat i paradzie pożarów lasów, burz i innych wydarzeń spowodowanych zmianami klimatu. Ponad połowa Amerykanów jest teraz "zaniepokojona" zmianami klimatycznymi, wynika z badań Yale.
Negacjoniści i naftowe lobby
Powód, dla którego tak wielu polityków publicznie deklaruje lekceważenie dla ustaleń nauki w kwestii zmian klimatu może być bardzo prozaiczny. Raport wykazał, że negujący zmiany klimatu ustawodawcy otrzymali łącznie 52 mln dolarów darowizn od producentów, przetwórców i dystrybutorów paliw kopalnych na prowadzenie politycznych kampanii.
Odsetek amerykańskich polityków, którzy zaprzeczają kryzysowi klimatycznemu jest ewenementem na skalę światową. Badania sugerują jednak, że nawet tam sytuacja stopniowo się poprawia. Liczba członków Kongresu kwalifikowanych jako “negacjoniści klimatyczni" - dziś szacowana na 124 - spada z roku na rok. Zaledwie pięć lat temu do grupy tej zaliczało się 150 amerykańskich parlamentarzystów.
"Trudniej zaprzeczać nauce, gdy jest coraz bardziej oczywiste, że klimat się ociepla, że ekstremalne zjawiska pogodowe stają się intensywniejsze i zdarzają się nieustannie" mówiła “Guardianowi" prof. Naomi Oreskes, historyczka nauki na Uniwersytecie Harvarda, badająca retorykę antyklimatyczną. Badaczka podkreśla, że przemysł paliw kopalnych i jego sojusznicy od dawna stosują jednak różne sztuczki mające podkopywać zaufanie do nauki.
"To także jest forma negacjonizmu. Nie negujesz co prawda istnienia zmian klimatu, ale negujesz istnienie rozwiązań pozwalających z nimi walczyć"
Teorie spiskowe jako narzędzie walki politycznej
Choć wśród zwykłych Amerykanów liczba negacjonistów ciągle spada, głosy osób zaprzeczających istnieniu zmian klimatycznych są jednak często nagłaśniane nieproporcjonalnie mocno.
"Liczba osób na obu krańcach spektrum - zaniepokojonych zmianami klimatycznymi i lekceważących je - była w 2013 r. w równowadze, ale dziś na jedną lekceważącą osobę przypadają trzy zaniepokojone, więc nastąpiła zasadnicza zmiana w sposobie, w jaki ludzie w USA postrzegają zmiany klimatyczne" mówi Anthony Leiserowitz, ekspert ds. opinii publicznej na temat klimatu na Uniwersytecie Yale. “Głosy stosunkowo niewielkiej grupy osób, które zaprzeczają ociepleniu albo wiążą naukę o klimacie z teoriami spiskowymi z udziałem Ala Gore'a lub Organizacji Narodów Zjednoczonych są często wyolbrzymiane politycznie. Ta niewielka mniejszość Amerykanów jest naprawdę głośna, chętniej głosuje i jest wyraźnie silniej reprezentowana w Kongresie. Mają bardzo silny wpływ na opinię publiczną, do tego stopnia, że większość ludzi nie chce rozmawiać o zmianach klimatu, ponieważ uważają, że połowa kraju w nie nie wierzy. Panuje kultura milczenia - klimat dołączył do seksu, religii i polityki jako jeden z tematów, których nie należy poruszać przy świątecznym stole".
Naczelny negacjonista USA
Istotną rolę w kształtowaniu takiego stanu rzeczy odgrywają media, a zwłaszcza media społecznościowe, a także partyjne komunikaty. Opublikowane w lutym badanie Uniwersytetu Michigan wykazało, że największą rolę w określaniu, czy dana osoba wierzy w zmiany klimatu, czy nie odgrywa przynależność polityczna. Ponadto badacze dostrzegli silny związek między negacją zmian klimatu a niskim wskaźnikiem szczepień przeciwko COVID-19, co wskazuje na szeroki sceptycyzm wobec nauki. Inne zmienne, które według nich wpływają na opinię na temat zmian klimatu, to poziom wykształcenia, dochód i stopień, w jakim gospodarka regionalna jest zależna od paliw kopalnych.
Analiza tweetów wykazała, że wiara w zmianę klimatu jest najwyższa na obu wybrzeżach USA, a negacjonizm w centralnej i południowej części kraju. Ponad 20% populacji Oklahomy, Missisipi, Alabamy i Północnej Dakoty składa się z osób, które nie wierzą w zmianę klimatu.
Bardzo istotny wpływ na kształtowanie poglądów Amerykanów na zmiany klimatu ma też zaledwie kilka wpływowych postaci i mediów. Dotyczy to zwłaszcza Donalda Trumpa. "W okresie badań 2017-2019 najczęściej retweetowanym postem był wpis autorstwa Donalda Trumpa, w którym kwestionował on zmiany klimatyczne z powodu niezwykle zimnej pogody w USA, oraz inny, w którym podważa raport klimatyczny ONZ" mówi mówi autor badania, prof. Joshua Newell z Uniwersytetu Michigan. "Przerażające i nieco zniechęcające jest to, jak bardzo podzielone są światy osób wierzących w zmiany klimatyczne i tych, którzy nim zaprzeczają. Ich komory echowe niemal nie wchodzą ze sobą w interakcję".