Nadciąga krytyczny moment dla owoców w Polsce. Najbliższe dni będą kluczowe
Ostrzeżenie o przymrozkach do czterech stopni poniżej zera wydał Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) w związku z nadchodzącymi dniami zwanymi "zimną Zośką" i "zimnymi ogrodnikami". To pewien standard, że akurat w te dni majowe temperatura nocą i nad ranem spada poniżej zera, więc można się przyzwyczaić. Problem w tym, że w tym roku konsekwencje "zimnej Zośki" i towarzyszących jej ogrodników mogą być opłakane.
Już kwietniowe przymrozki sprawiły, że sadownicy i rolnicy ponieśli bardzo dotkliwe straty. W wielu rejonach Polski wymroziły zalążki roślin do tego stopnia, że straty, zwłaszcza na wschodzie kraju, sięgnęły 100 proc.
"Zimna Zośka" może być tragiczna dla rolników
Czesław Siekierski, minister rolnictwa i rozwoju wsi, spotkał się w niedzielę z dotkniętymi stratami plantatorami z powiatów sandomierskiego i opatowskiego. Już obiecał pomoc rządową, a przecież to, co stało się w kwietniu, to nie koniec.
W kwietniu nagłe przymrozki sięgnęły na wschodzie i centrum kraju nawet minus siedmiu stopni Celsjusza. Nadeszły w chwili, gdy pojawiły się już zalążki kwiatów, pąki i rośliny rozpoczęły wegetację. Było to podyktowane wysokimi temperaturami, jakie pojawiły się w marcu i na początku kwietnia, a także ciepłą zimą. W efekcie na początku kwietnia ruszyła wegetacja roślin i to z dużą siłą. Nastąpił kataklizm, bowiem silne przymrozki w połowie miesiąca zniszczyło to, co zdołało zacząć rosnąć, kwitnąć i wypuszczać listki.
W województwie świętokrzyskim, które odwiedził minister Czesław Siekierski, to kilkanaście tysięcy gospodarstw rolnych i sadowniczych dotkniętych stratami z powodu przymrozków. I to plantatorzy ze Świętokrzyskiego zaprosili ministra. Nie tylko jednak oni cierpią. W województwach lubelskim, podlaskim, mazowieckim mnóstwo upraw wymarzło.
Czereśnie wymarzły gdzieniegdzie zupełnie
Ciężkie straty poniosły zwłaszcza czereśnie - liście były zmarznięte, zawiązki oklapły. Straty w czereśniach osiągnęły poziom 100 proc. - informował w rozmowie z Polsat News Łukasz Cielma, właściciel sadów owocowych w powiecie radomskim. W jego wypadku zamiast standardowych 20 ton czereśni w jednym sezonie uda się zebrać 200 do 400 kg. Łatwo sobie wyobrazić, jak przełoży się to na ceny owoców tak lubianych przez ludzi.
Oberwały także gruszki, jabłonie, wiśnie, wymarzły truskawki, a nawet rzepak, który jest niezwykle ważny w polskiej produkcji rolnej do produkcji zwłaszcza oleju. W niektórych miejscach plonów nie będzie w ogóle. Sadownicy i plantatorzy są załamani, grozi im bankructwo i wpadanie w spiralę długów. Jakby tego było mało, straty poniosły także sady owocowe i uprawy gruntowe w wielu innych krajach Unii Europejskiej np. Niemczech, Francji, Belgii, Holandii czy Austrii.
Jak jest zima to musi być zimno. Quiz o mrozie
Minister Czesław Siekierski zapowiada pomoc, ale dodaje: "Skala pomocy będzie zależała także od tego, jaka jest skala szkód w regionie". Tymczasem nadchodzące nowe przymrozki mogą jeszcze pogłębić problem. Jak dodał, sprawę zniszczeń dokonanych przez przymrozki będzie chciał przedyskutować z Komisją Europejską.
Kwietniowe przymrozki to jedno, ale nadchodzą bardzo chłodne dni znane w Polsce jako "zimna Zośka" i "zimni ogrodnicy". "Zimna Zośka" to imieniny Zofii z 15 maja, a "zimni ogrodnicy" to poprzedzające ją dni imienin Pankracego (12 maja), Serwacego (13 maja) i Bonifacego (14 maja). Już wtedy temperatura nocą spada poniżej zera, ale kulminacją jest "Zośka".
Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Jagiellońskiego obliczyło nawet na podstawie danych z lat 1881 - 1980, że w aż 95 z tych 100 lat temperatura wtedy spadała bardzo wyraźne, więc dla wegetacji roślin i przyrody to newralgiczny moment. Tak ważny, że określenie "ogrodnicy" dotyczy właśnie możliwych strat w sadach i uprawach gruntowych związanych z taką nagłą zmianę pogody.
O co tu chodzi? Ano o warstwy powietrza. Niż baryczny nadciąga 12 maja nad obszary Europy Środkowej, gdzie dotąd panowały obszary wysokiego ciśnienia. Zimne powietrze z obszarów arktycznych najczęściej bez problemu wdziera się wtedy nad Polskę i okoliczne kraje.
Na szczęście "zimna Zośka" i jej towarzysze ogrodnicy to zjawisko na tyle cykliczne, że przyroda najczęściej jest w stanie się do niego przygotować. Poczekać z wegetacją i w wypadku tych roślin, które są wrażliwe na przymrozki, wstrzymać ją aż do połowy maja. To w wielu wypadkach życia roślin w Polsce data graniczna, od niej zaczyna się pełna wegetacja już na dużą skalę.
Wegetacja roślin została zakłócona
Tegoroczny problem związany jest jednak z tym, że procesy przyrodnicze zostały zakłócone i to wiele tygodni temu. Globalne ocieplenie zmienia krzywe przepływu polarnych mas powietrza. Ogrzanie się Arktyki zupełnie zmieniło działanie prądów strumieniowych, które zaczęły meandrować. Zataczają coraz szersze kręgi, sięgające i Polski.
Stąd doraźna pogoda w kraju także się destabilizuje i okresy wysokich temperatur powyżej 20, nawet 25 stopni (a mieliśmy takie niedawno) sąsiadują ze spadkami i przymrozkami. Zmiany są za szybkie, rośliny nie zdołały się dostosować. Pod wpływem ciepłej zimy (w lutym nie było już ani śniegu, ani większego mrozu) i później wysokich temperatur, rozpoczęły wegetację ze zwiększoną mocą. Uderzyły w nie kwietniowe przymrozki, a gdy te ustały i znów zrobiło się ciepło, rośliny zaczęły odrabiać straty.
W myśl ostrzeżeń Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, teraz "zimna Zośka" może je dobić, gdyż przyniesie raptowne ochłodzenie i przymrozki.
Konsekwencje mogą być opłakane, nie tylko dla sadowników i plantatorów, ale całej polskiej przyrody i stabilizacji wegetacji roślin. A to podstawa wielu łańcuchów pokarmowych i łańcuchów życia. Rośliny będą miały problem z kwitnieniem, owocowaniem i wydaniem nowych pokoleń. A ludzie nadal będą się cieszyć, że w lutym i marcu jest ciepło, zadając pytanie: w czym problem?