Kamala Harris kontra nafciarze. Polityczka toczy osobistą wojnę o klimat
Trzęsienie ziemi, do jakiego doszło w amerykańskiej polityce, może mieć poważne konsekwencje dla branży energetycznej i wysiłków na rzecz ratowania globalnego klimatu. Nowa prawdopodobna kandydatka na prezydenta Partii Demokratycznej, Kamala Harris, ma reputację zaciekłego przeciwnika branży naftowej. Co stanie się, jeśli zasiądzie w Białym Domu?
Kamala Harris nie jest jeszcze oficjalną kandydatką Demokratów w listopadowych wyborach prezydenckich. O jej nominacji zadecyduje konwencja partii, do której dojdzie w przyszłym miesiącu w Chicago. Jest jednak mało prawdopodobne, by ktokolwiek zdołał odebrać jej ten tytuł po tym, jak murem stanęli za nią nie tylko obecny prezydent Joe Biden, ale też wszyscy najważniejsi przedstawiciele partii.
A to oznacza, że poglądy i dotychczasowe działania Harris mogą pozwolić przewidzieć, jakie działania podjąłby Biały Dom, gdyby w listopadzie dotychczasowa wiceprezydent USA pokonała Trumpa. Branża naftowa ma powody do obaw.
Prokurator cięta na nafciarzy
Zanim Kamala Harris została wiceprezydentem, i zanim została amerykańskim senatorem, polityczka pełniła inną publiczną funkcję, która często stawiała ją w sytuacjach konfrontacji z wielkimi firmami, w tym koncernami naftowymi.
Na początku XXI w. Harris piastowała stanowisko prokuratora okręgowego San Francisco. Utworzyła tam pierwszą jednostkę ds. sprawiedliwości środowiskowej, która zajmuje się przestępstwami przeciw środowisku. "Przestępstwa przeciwko środowisku to przestępstwa przeciwko społecznościom, ludziom często biednym i pozbawionym praw wyborczych" - mówiła w 2005 r. "Ludzie żyjący w tych społecznościach często nie mają możliwości zamieszkania gdzie indziej".
Kolejnym krokiem w jej karierze było stanowisko prokuratora generalnego stanu Kalifornia. W tej roli Harris nadzorowała m.in. śledztwo przeciw koncernowi Exxon, które miało sprawdzić, czy firma wprowadziła opinię publiczną w błąd w sprawie zmian klimatycznych.
Harris złożyła także liczne pozwy w związku z zanieczyszczeniami. W 2016 r. pozwała naftową spółkę Southern California Gas Co. w związku z wyciekiem metanu ze składowiska Aliso Canyon. W 2016 r. jej biuro zawarło ugodę na kwotę 14 mln dolarów ze spółkami zależnymi BP p.l.c. w związku z zarzutami, że nie udało im się powstrzymać wycieków benzyny z podziemnych zbiorników na prawie 800 stacjach paliw w całej Kalifornii.
Kalifornia uzyskała także wielomilionowe ugody z Phillips 66, ConocoPhillips, Chevron USA i Chevron Stations Inc. Po pęknięciu rurociągu i wycieku około 140 tys. galonów ropy biuro Harris wniosło akt oskarżenia przeciwko spółce Plains American Pipeline LP z siedzibą w Houston.
Przekonania kontra polityczna konieczność
Fakt, że do tej pory polityczka wielokrotnie ścierała się z branżą naftową nie musi sam w sobie oznaczać, że w kampanii, czy w razie zwycięstwa, ponownie wejdzie z nią na wojenną ścieżkę. Stanowisko prokuratora okręgowego czy stanowego niejako wymuszało na Harris podejmowanie podobnych działań przeciw koncernom ewidentnie łamiącym prawo.
Amerykańscy eksperci twierdzą, że podczas kampanii wyborczej Harris może być zmuszona do stonowania swojej wymierzonej w koncerny naftowe retoryki, bo kluczowe dla wyników wyborów stany, takie jak Pensylwania, są w znacznym stopniu uzależnione od wydobycia ropy i gazu.
W 2019 r., podczas prawyborów, Harris opowiadała się nie tylko za zakazem wydobycia gazu za pomocą tzw. szczelinowania, ale także za podatkiem węglowym. Nazwała to "opłatą za zanieczyszczenie klimatu", polegającą na uderzeniu w przemysł naftowy i gazowy, a następnie wykorzystaniu tych pieniędzy na przyspieszenie transformacji. Jednak Scott Jennings, strateg, z którym o potencjalnym przebiegu kampanii rozmawiała agencja AP, podkreśla, że takie stwierdzenia mogą "nie dać się pogodzić z wygraną".
Sugeruje to, że Harris mogłaby albo skupić się na swojej podstawowej bazie wyborców i zaryzykować utratę wahadłowych stanów, takich jak stanowiąca zagłębie szczelinowania Pensylwania, albo mogłaby zrobić to samo, co zrobiła, łącząc siły z Bidenem w 2020 r. - złagodzić retorykę, aby pozyskać wyborców z regionów naftowych i gazowych. Wiele wskazuje jednak na to, że nawet, jeśli ograniczy na czas kampanii swoje żądania, Biały Dom kontrolowany przez Harris nie byłby przyjazny dla "Big Oil".
Prezydent Harris kontra ropa
"To przywódca, który pociągnie do odpowiedzialności przemysł paliw kopalnych, a tego właśnie teraz potrzebujemy" - powiedział Bloombergowi Jared Huffman, przedstawiciel Demokratów z Kalifornii. "Bez wątpienia kontynuowałaby sukcesy administracji Bidena w zakresie klimatu" - dodaje. Co więcej, wielu obserwatorów uważa, że nowa administracja mogłaby realizować cele klimatyczne bardziej agresywnie niż dotychczasowa.
Jeszcze jako prokurator stanowa Kalifornii, Harris wyrażała przykładowo ostry sprzeciw przeciwko szczelinowaniu oraz wykonywaniu nowych odwiertów na morzu. Analitycy i zwolennicy ochrony środowiska twierdzą, że podejście Harris do rozwoju paliw kopalnych stawia ją na lewo od Bidena, który w pierwszym tygodniu urzędowania zdecydował się wstrzymać wydawanie licencji na odwierty na morzu, ale ostatecznie nie dotrzymał obietnicy wyborczej dotyczącej całkowitego zakazu wydobycia ropy i paliw kopalnych na gruntach i wodach publicznych.
Podczas swojej pierwszej kampanii prezydenckiej w 2019 r., Harris nakreśliła plany zaostrzenia egzekwowania prawa w zakresie ochrony środowiska, "potraktowania zdrowia publicznego jako priorytetu" i "pociągnięcia zanieczyszczających do odpowiedzialności", w tym poprzez wydanie Departamentowi Sprawiedliwości polecenia kontrolowania firm w zakresie historycznych emisji dwutlenku węgla powodującego ocieplenie planety. To coś, co budzi realne obawy nafciarzy.
"Chociaż nie widzieliśmy jeszcze pierwszego przypadku, w którym przedsiębiorstwo zajmujące się paliwami kopalnymi zostałoby pociągnięte do odpowiedzialności za szkody spowodowane zmianami klimatycznymi, perspektywa pozwu pod przewodnictwem Departamentu Sprawiedliwości zwiększyłaby ryzyko odszkodowań, postępowań sądowych i ryzyko utraty reputacji" - stwierdziła firma konsultingowa Rapidan Energy Group w nocie do klientów.