Szwedzi powstrzymali eksperyment modyfikowania pogody
To miał być przełomowy test dla ograniczenia dopływu promieni słonecznych do Ziemi. Naukowcy twierdzili, że jeśli się powiedzie, pozwoli ograniczyć globalne ocielenie. Test nie odbędzie, przynajmniej na razie. Szwedzka agencja kosmiczna zdecydowała o odwołaniu go.
Na decyzję miały wpływ protesty organizacji ochrony środowiska i mieszkańców miasta Kiruna, największego w szwedzkiej części Laponii. To tam w czerwcu naukowcy z Uniwersytetu Harvarda zamierzali wypuścić balon projektu SCoPEx. Miał wynieść na wysokość 20 km sprzęt naukowy ważący ponad 600 kg. Dopiero, jeśli ta misja by się powiodła, podczas kolejnego lotu planowano uwolnić w stratosferze dwa kilogramy nietoksycznego pyłu węglanu wapnia. Dzięki temu badacze chcieli się dowiedzieć, jak ta substancja wpłynie na przepuszczanie światła słonecznego.
Taka technologia, wzorowana na chłodzącym efekcie erupcji wulkanicznych, mogłaby obniżyć globalne temperatury. Nigdy nie została jednak dobrze przebadana i nie jest do końca jasne, z jak poważnymi zagrożeniami mogłaby się wiązać. Nie wiadomo na przykład, czy takie redukowanie temperatury nie doprowadziłaby do bardzo niebezpiecznego zakwaszenia oceanów.
Przeciwko przeprowadzeniu eksperymentu protestowali m.in. Saamowie, czyli rdzenni mieszkańcy Laponii. Åsa Larsson Blind, wiceprzewodnicząca ich rady, oświadczyła, że taka technologia jest "całkowicie sprzeczna z tym, co musimy teraz zrobić - przekształcić się w społeczeństwa o zerowej emisji dwutlenku węgla w harmonii z naturą". Inni krytycy eksperymentów geoinżynieryjnych twierdzą, że mogą one jedynie zahamować wysiłki na rzecz ograniczenia emisji oraz zagrozić bezpieczeństwu żywności i przyrodzie. "Uważamy, że ta technologia nie wymaga dalszych badań. Wiemy wystarczająco dużo o jej zagrożeniach" - oświadczyła Lili Fuhr, ekspert ds. polityki środowiskowej w niemieckiej Fundacji im. Heinricha Bölla.
David Keith, członek projektu SCoPEx i profesor fizyki stosowanej w Harvard School of Engineering and Applied Sciences, zaraz po ogłoszeniu zakazu przeprowadzenia eksperymentu w Szwecji, poinformował, że będzie w takim razie ubiegał się o stosowne zgody w Stanach Zjednoczonych.
Część naukowców uważa, że geoinżynieria słoneczna może okazać się niezbędna, jeśli zawiodą próby ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, a ocieplenie klimatu jeszcze przyspieszy. W raporcie opublikowanym w zeszłym tygodniu przez Narodowe Akademie Nauk, Inżynierii i Medycyny Stanów Zjednoczonych jego autorzy sugerowali, że Waszyngton w ciągu najbliższych pięciu lat na technologie służące ograniczeniu dopływu promieni słonecznych powinien wydać od 100 do 200 mln dol.
Emisje powodujące ogrzewanie planety rosną pomimo wezwań do szybkiej ich redukcji, a to oznacza - jak twierdzi prof. Chris Field z Uniwersytetu Stanforda - że istnieje "potrzeba rozumienia pełnego zakresu opcji, jakie mamy, by poradzić sobie z kryzysem klimatycznym". Amerykański raport uznano za otwarcie drzwi dla budzącej dotąd potężne kontrowersje geoinżynierii, choć autorzy dokumentu podkreślali, że należy zachować bardzo dużą ostrożność testując takie technologie, gdyż mogą się wiązać z poważnym ryzykiem. Zaznaczyli też, że takie badania nie mogą prowadzić do zaniechań w ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych.
Johanna Sandahl, prezes Szwedzkiego Towarzystwa Ochrony Przyrody, największej w kraju grupy ekologicznej, oświadczyła, że decyzję o wstrzymaniu planowanego testu przyjmuje z "ulgą".
Zmiany klimatyczne już dziś wywołują m.in. katastrofalne susze, potężne pożary lasów, czy zakwaszenie mórz spowodowane pompowaniem miliardów ton gazów cieplarnianych do atmosfery.