Oglądasz seriale? Netflix ujawnił, jak to wpływa na środowisko
Każde kliknięcie ma znaczenie. Netflix po raz pierwszy opublikował raport o klimatycznych konsekwencjach swojej działalności. Każda godzina obejrzanego przez użytkownika serialu to emisje równe przejechaniu samochodem około 400 metrów.
Emisje to brudny problem Internetu. Co prawda ogromne serwerownie nie mają kominów, a komputery podpięte do sieci nie emitują bezpośrednio dwutlenku węgla, ale cały internetowy system zużywa ogromne ilości energii. Jak wielkie? Danych jest zaskakująco mało.
Ile prądu potrzebuje internet?
Międzynarodowa Agencja Energetyczna szacuje, że już w 2015 r. internet zużywał 192 terawatogodziny prądu rocznie, przy czym mobilny internet był zdecydowanie bardziej energochłonny od stacjonarnego: podpięte do sieci urządzenia bezprzewodowe pochłaniały 118, a urządzenia stacjonarne 74 TWh.
Te wartości rosną jednak bardzo szybko wraz ze wzrostem ilości przesyłanych danych. Już w 2018 r. globalne zużycie prądu przez sieć wzrosło do 261 TWh, a to może być dopiero początek. Szwedzki badacz Andres Andrae, zatrudniony jako główny analityk efektywności energetycznej w Huawei oszacował, że do 2025 r. internet będzie zużywać od 1200 do 3000 TWh prądu rocznie. Dla porównania, w 2018 r. cała Unia Europejska wyprodukowała 2941 TWh elektryczności.
Ten prąd musi być w jakiś sposób generowany, a ponieważ większość krajów używa do wytwarzania go paliw kopalnych, każdy megabajt przesłanych danych zostawia ślad węglowy.
Algorytm śladu węglowego
Według opublikowanego właśnie przez Netflix raportu, każda godzina wideo obejrzanego za jego pośrednictwem filmu powodowała w 2020 r. poniżej 100 g emisji CO2. To mniej więcej tyle, co przejechanie 400 metrów samochodem albo włączenie klimatyzatora na 40 minut.
To mniej, niż sugerowano. W 2019 r. francuski think-tank Sgift Project wyliczył, że godzina na Netflixie to aż 3,2 kg CO2, tyle co 12-kilometrowa wycieczka autem. Tamto badanie zostało jednak skrytykowane m.in. przez Międzynarodową Agencję Energetyczną za drastyczne, nawet 90-krotne zawyżanie wyników. Co nie oznacza, że emisje powiązane ze streamingiem są nieistotne: serwis ma już 203 mln użytkowników. Ich emisje błyskawicznie się sumują.
Do oszacowania swoich emisji, Netflix wykorzystał z opracowane przez Uniwersytet Bristolu narzędzie DIMPACT. Kalkuluje ono emisje CO2 biorąc przy tym pod uwagę wszystkie procesy, które należy przeprowadzić, by dany produkt - w tym wypadku film - został wyprodukowany i trafił do odbiorcy. To tak zwane emisje zakresu trzeciego. W przypadku Netflixa obejmują one wszystko, począwszy od produkcji na planie, aż po energię do obejrzenia filmu przez użytkownika za pośrednictwem Internetu.
Klimatyczna ofensywa
Raport jest ważny, bo pozwala firmie namierzyć te elementy własnej działalności, które generują najwięcej emisji i zmienić je tak, by ograniczyć wpływ na klimat. Netflix zamierza ogłosić plany klimatyczne na wiosnę. By zminimalizować swój wpływ na środowisko może na przykład upewnić się, że jej serwerownie są ulokowane w miejscach, gdzie duży odsetek energii jest generowany ze źródeł odnawialnych. Może też przeprojektować aplikację tak, by szybciej wyłączała się jeśli uzna, że użytkownik zasnął albo przestał zwracać uwagę na to, co dzieje się na ekranie.
Klimatyczna ofensywa Netflixa jest nieco spóźniona. Inni internetowi giganci swoje plany ogłosili już wiele miesięcy temu. Apple chce do 2030 r. osiągnąć neutralność klimatyczną. Microsoft idzie o krok dalej, zapowiadając, że w tym samym roku osiągnie negatywne emisje: w związku z jej działaniami zawartość CO2 w atmosferze ma się zmniejszać, a nie zwiększać. Facebook, Amazon i Google zapowiedziały przestawienie się na energię odnawialną i osiągnięcie neutralności w ciągu dekady.