​Mobilne magazyny mocy, czyli prąd w domu z...samochodu

Jednym z największych wyzwań jakie stoją przed transformacją energetyczną jest magazynowanie mocy. Rozwiązaniem mogą być... samochody elektryczne.

article cover
123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Zainstalowanie paneli słonecznych i pompy ciepła w domu to niezbyt skomplikowany proces. O wiele większym problemem jest finansowanie - bo choć technologia z każdym rokiem jest tańsza, to nadal w przydomową elektrociepłownię należy zainwestować kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jednak największą bolączką jest oczywisty brak energii słonecznej w nocy. Wtedy prąd pobieramy z sieci, w ramach umowy z operatorem. Technologia magazynów mocy jest jeszcze słabo rozwinięta, a zakup magazynu to kolejne dziesiątki tysięcy złotych. Pomóc mogą samochody elektryczne, które w razie potrzeby mogą służyć za baterie dla domu.

Technologia V2G (ang. vehicle to grid, pojazd-dom) polega na wykorzystywaniu akumulatorów, które posiada każdy samochód elektryczny. Kiedy wracamy do domu i parkujemy auto, podłączamy je do ładowarki. W ten sposób z jednej strony możemy podładować auto do dalszej jazdy. Z drugiej, w razie braku zasilania z np. paneli słonecznych, moglibyśmy używać prądu z auta. Samochodowe akumulatory mogłyby także pomóc stabilizować sieć w czasie największego poboru energii, czyli po południu i wczesnym wieczorem. Choć brzmi to bardzo dobrze, to technologia nie jest wolna od problemów.

- Takie rozwiązanie jest bardzo potrzebne w sieciach niskiego napięcia. Pozwala na zwiększenie stabilności, a także na istotne zwiększenie udziału zastosowania energetyki prosumenckiej, czyli fotowoltaiki i pomp ciepła - mówi Paweł Lachman, koordynator kampanii "Dom bez rachunków" oraz prezes zarządu Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła.

Zdaniem ekspertów system musiałby zawierać inteligentną blokadę, która zatrzymywała by transfer prądu do domu w momencie, w którym auto nie mogłoby dalej jechać. Inaczej musielibyśmy poczekać na ładowanie z OZE, bądź skorzystać z prądu z sieci.

Drugim problemem jest pojemność baterii. Od telefonów komórkowych, po auta i domy - magazynowanie mocy jest problemem współczesnej elektroniki. Smartfony trzeba ładować co najmniej raz dziennie. Z kolei samochody przejadą kilkaset kilometrów na jednym ładowaniu, które potrafi trwać kilka, a nawet kilkanaście godzin. Kluczem jest stworzenie takich baterii, które nie dość, że są niezwykle pojemne, to do tego nie zajmują dużo miejsca. Ostatnio izraelskim naukowcom udało się stworzyć baterię, która w ciągu 5 minut podładuje się na tyle, by auto mogło dzięki niej przejechać 150 km.

Zdaniem ekspertów, technologia V2G jest alternatywą wobec domowych magazynów mocy. Ich dużym atutem jest pojemność, która o ile na trasie może nie być satysfakcjonująca, to już w domu zaspokoi potrzeby mieszkańców. - Gdybyśmy chcieli zastosować magazyny energii w typowej instalacji w programie "Mój prąd" powinien on mieć pojemność elektryczną ok. 6 kWh. Samochody elektryczne mają magazyny o pojemności 40, 50 a nawet 70 kWh energii. Tym samym podłączany do sieci elektrycznej samochód elektryczny zastępuje kilka typowych domowych magazynów energii - tłumaczy Lachman.

Technologię chce wdrożyć coraz więcej producentów samochodów. Volkswagen zapowiedział, że od 2022 r. wszystkie auta elektryczne oparte na platformie MEB będą mogły służyć jako magazyny mocy. Z podobnych technologii korzysta już Nissan, Lexus, Mitsubishi, a także Peugeot i Citroen.

- To jest brakujące ogniwo, które przyspieszy integrację sektorów energetycznych. Jednocześnie pozwoli na przyspieszenie rozwoju innych technologii. To nie jest jednak rozwiązanie, z którego będziemy prędko korzystać w Polsce. Najpierw ceny samochodów elektrycznych i spalinowych muszą się wyrównać - wyjaśnia Lachman.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas