Elektryczne pola przyszłością rolnictwa? Jest nowe badanie, ale i wiele wątpliwości

Zespół chińskich naukowców twierdzi, że pole elektryczne wysokiego napięcia generowane za pomocą deszczu i wiatru może zwiększać plony rolne. Czy "elektrokultur" jest przyszłością rolnictwa?

partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Eksperyment Jianjun Luo z Chińskiej Akademii Nauk w Pekinie był stosunkowo prosty. Zespół pod jego kierunkiem hodował w dwóch szklarniach groch. Połowa roślin rosła w normalnych warunkach. Druga połowa była wystawiona na działanie pola elektrycznego. Luo korzystał w tym celu z małego generatora, który wytwarzał elektryczność z wiatru i opadów deszczu.

Plony grochu poddanego działaniu elektryczności wzrosły o prawie 20 proc., a rośliny kiełkowały szybciej. "System z własnym zasilaniem może zwiększyć plony poprzez wykorzystywanie energii wiatru i deszczu, która zazwyczaj się marnuje" pisze Luo. Generator kosztował mniej, niż 40 dolarów.

Podobne badania nad wpływem elektryczności na wzrost roślin były prowadzone wcześniej w Europie i USA, ale do tej pory nie przynosiły jednoznacznych rezultatów. Chińczycy są jednak przekonani, że nadchodzi "złoty wiek" dla technologii znanej jako "elektrokultura".

Wątpliwości zachodnich ekspertów

Luo pisze, że jego rozwiązanie powinno być "natychmiast i szeroko zastosowane" w celu jednoczesnego zwiększenia produkcji żywności i zmniejszenia zanieczyszczeń generowanych przez rolnictwo. Przyznaje jednak, że problemem może być to, czy konsumenci zaakceptują hodowane w taki sposób rośliny.

Chiński badacz sugeruje, że pola elektryczne zwiększają plony, poprawiając efektywność prowadzonej przez rośliny fotosyntezy. Groszek rosnący pod wpływem pola elektrycznego miał według niego zawierać więcej chlorofilu. Ale dokładny mechanizm, za pomocą którego elektryczność miałaby wpływać na rozwój roślin, pozostaje nieznany. A część badaczy uważa, że wyniki Luo niczego nie dowodzą.

Kiedy badacze w 2018 r. przeprowadzili analizę wszystkich prac naukowych nad elektrokulturą odkryli, że wszystkie badania nad wpływem pól elektrycznych na kiełkowanie nasion miały wady metodologiczne, czyli że ich wyniki, nawet najkorzystniejsze, mogły być skutkiem zupełnie innych czynników, niemających nic wspólnego z wykorzystaniem prądu do stymulowania wzrostu roślin.

Praca Luo też została skrytykowana za to, że naukowiec nie wyeliminował wszystkich czynników, które mogły wpływać na rozwój badanego groszku i groszku z grupy kontrolnej. Proces nie był "podwójnie zaślepiony", więc technicy uprawiający rośliny wiedzieli, które są w elektrokulturze. A naukowcy nie mieli pełnych danych biologicznych na temat roślin. "Przez to ich wyniki nie mogą w pełni wyjaśniać zwiększania plonów" - mówi magazynowi New Scientist Jean Yong ze Szwedzkiego Uniwersytetu Nauk Rolniczych.

"Autorzy przedstawiają to jako fakt, że statyczne pola elektryczne sprzyjają kiełkowaniu nasion i wzrostowi roślin, chociaż jest to wysoce dyskusyjne" - mówi miesięcznikowi Sarah Driessen z uniwersytetu RWTH Aachen w Niemczech. Autorzy nie wyjaśniają aktualnego stanu wiedzy na ten temat, a ich hipoteza ma raczej słabe podstawy".

Słowem - wciąż nie ma pewności, czy elektryczność w ogóle pomaga roślinom rosnąć, ani w jaki sposób miałaby to robić. Na elektryczne pola zapewne trzeba będzie jeszcze poczekać.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas