Eksperci: Chciwość producentów samochodów blokuje niezbędne zmiany
Europejscy producenci samochodów podwoili swoje zyski od 2019 r. Mimo to twierdzą, że unijne plany uporania się ze szkodliwymi emisjami są zbyt kosztowne.
Nowa analiza organizacji Transport & Environment pokazuje, że od 2019 r., pięciu największych producentów samochodów w Europie podwoiło swoje roczne zyski. Łącznie zarobili oni 64 miliardy euro.
Według organizacji T&E walka przemysłu motoryzacyjnego z zaostrzeniem przepisów dotyczącymi zanieczyszczeń pokazuje, że stawiają oni korporacyjną chciwość przed zdrowiem publicznym.
Koncerny stać, ale nie chcą
Na poziomie Unii Europejskiej trwają rozmowy nad nową normą Euro 7, określającą limit toksycznych emisji z transportu drogowego. Zmiany są potrzebne, ponieważ obecnie zanieczyszczenia te powodują 70 tys. przedwczesnych zgonów rocznie.
Debata dotyczy przepisów regulujących poziom zanieczyszczeń ze 100 milionów samochodów, które mają jeszcze trafić na rynek przed wycofaniem silników spalinowych z UE w 2035 r. (a może nawet później, jeśli do sprzedaży trafią samochody napędzane e-paliwami).
Obecna propozycja UE kosztowałaby koncerny samochodowe maksymalnie 150 euro za samochód. T&E opowiada się za bardziej surowymi limitami zanieczyszczeń, które kosztowałyby największego europejskiego producenta samochodów, Volkswagena, 5,7 mld euro w całym okresie obowiązywania rozporządzenia. To - jak wynika z analizy - tylko 37% zysków koncernu z 2022 r.
"Komisja Europejska zaproponowała bardzo słabe przepisy, nieodzwierciedlające nawet zaleceń wewnętrznych ekspertów i utrzymujące limity emisji ustalone dla samochodów benzynowych ponad dziesięć lat temu. Ale przemysł samochodowy sprzeciwia się nawet temu wnioskowi twierdząc, że byłoby to zbyt kosztowne rozwiązanie" - zauważa T&E.
Przejaw korporacyjnej chciwości
Od czasu pandemii zyski pięciu największych europejskich producentów samochodów wzrosły - mimo że łącznie sprzedali oni o 25 proc. mniej samochodów.
W porównaniu z rokiem 2019 BMW niemal potroiło, a Stellantis ponad dwukrotnie zwiększył swoją marżę zysku w 2022 r., przechodząc ze sprzedaży większej liczby samochodów na rynku masowym do mniejszej, ale za to drogich pojazdów premium.
T&E twierdzi, że ze względu na zyski, producenci samochodów złomują bardziej przystępne cenowo samochody, takie jak Fiat Punto.
"Nie odbieramy producentom samochodów prawa do rekordowych zysków, ale twierdzenie, że nie stać ich na tanie rozwiązania poprawiające kwestię zanieczyszczeń, są po prostu przejawem korporacyjnej chciwości" - uważa Rafał Bajczuk, ekspert Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.
I dodaje: "Przemysł motoryzacyjny maksymalizuje zyski, sprzedając droższe pojazdy premium, a jednocześnie udaje, że zaostrzenie przepisów dotyczących zanieczyszczeń sprawi, że samochody będą nieprzystępne cenowo. Unijni prawodawcy muszą postawić zdrowie publiczne przed kolosalnymi zyskami branży".
Potężne dywidendy i wyższe zarobki
Na co idą zyski koncernów samochodowych?
Pięć największych spółek wypłaci w tym roku 19,7 miliarda euro w dywidendach dla akcjonariuszy i 7,5 miliarda euro na wykup akcji własnych w celu podniesienia ich ceny. Stellantis planuje wydać na dywidendy i wykup akcji 5,7 miliarda euro - więcej niż wyniósłby całkowity koszt dostosowania się przez koncern do zaostrzonych przepisów dotyczących zanieczyszczenia powietrza.
Do tego wynagrodzenie na szczeblu kierowniczym wzrosło od roku poprzedzającego pandemię średnio o 50 proc. Prezes Stellantis, Carlos Tavares, otrzymał w ubiegłym roku 14,9 mln euro - prawie dwa razy więcej, niż gdy stał na czele poprzednika firmy, PSA, w 2019 r. Prezes Mercedesa, Ola Källenius, zarobił zaś w ubiegłym roku o 75 proc. więcej niż w 2019 r. Jedynie szef Volkswagena, Oliver Blume, zarobił w 2022 r. mniej niż jego poprzednik w 2019 r., ale firma już planuje zwiększyć jego maksymalne wynagrodzenie o jedną czwartą.
Ostatnia szansa
Według T&E to jasno pokazuje, że twierdzenie producentów samochodów jakoby nie mogli oni pozwolić sobie na inwestowanie w modernizację kontroli zanieczyszczeń, gdyż byłoby to równoznaczne z oddaleniem inwestycji w elektryfikację pojazdów, jest nieprawdą.
Obecnie trwające rozmowy są więc ostatnią szansą, by zmusić koncerny do zmian, zanim wejdzie w życie wspomniany zakaz sprzedaży aut spalinowych.
"Koncerny samochodowe będące w znakomitej sytuacji finansowej nie powinny mieć możliwości zagrażania zdrowiu publicznemu, jednocześnie wypłacając miliardy swoim akcjonariuszom. Są to ostatnie przepisy dotyczące zanieczyszczeń z rur wydechowych, do których producenci samochodów będą musieli się dostosować. To również nasza jedyna szansa na ograniczenie toksycznych emisji ze 100 mln zanieczyszczających samochodów, których sprzedaż nadal jest w planie" - podsumowuje Rafał Bajczyk.