Chiny przejmują globalną energetykę. Co to oznacza dla świata?
Chiny odpowiadają dziś za trzy czwarte wszystkich nowych inwestycji w energetykę słoneczną i wiatrową na świecie. W 2025 roku planują zainstalować więcej czystej energii niż cała Unia Europejska przez ostatnią dekadę. Nowa struktura globalnego rynku energetycznego staje się faktem - i budzi pytania o bezpieczeństwo, niezależność i tempo transformacji innych państw.

W skrócie
- Chiny odpowiadają za zdecydowaną większość nowych inwestycji w energetykę słoneczną i wiatrową na świecie, co umacnia ich pozycję lidera w transformacji energetycznej.
- Jednocześnie kraj ten nadal intensywnie inwestuje w energetykę węglową, zapewniając bezpieczeństwo energetyczne i kontrolę nad systemem zasilania.
- Państwo Środka dominuje w globalnych łańcuchach dostaw OZE oraz eksportuje swoje technologie, wpływając na kształtowanie rynku i tempo transformacji energetycznej na całym świecie.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Według danych Global Energy Monitor, z 689 gigawatów nowych mocy słonecznych i wiatrowych będących obecnie w budowie na świecie, aż 510 GW, czyli 74 procent, przypada na Chiny. Skalę tego zjawiska trudno przecenić. Państwo Środka już teraz posiada około 1,5 terawata zainstalowanej mocy w odnawialnych źródłach energii, a tylko w 2025 roku planuje dołożyć kolejne 344 GW, w tym 246 GW w fotowoltaice i 98 GW w energetyce wiatrowej.
Tak szybkie tempo oznacza, że Chiny zdominowały nie tylko produkcję paneli słonecznych czy turbin, ale również realizację samych inwestycji. W efekcie kraj ten staje się nie tylko "fabryką świata", ale także jego "elektrownią".
Ten przyrost odpowiada blisko połowie całej nowej mocy OZE na świecie w ciągu roku. Dla porównania, Unia Europejska zainstalowała łącznie ok. 300 GW energii słonecznej od początku swojej transformacji. Chiny planują przekroczyć ten próg w ciągu jednego roku.
Zielona energia na czarnym tle
Mimo imponującego tempa rozwoju OZE, w chińskim miksie energetycznym wciąż dominuje węgiel. Około 60 procent produkcji energii elektrycznej wciąż pochodzi z elektrowni węglowych. W 2024 roku zatwierdzono nowe bloki węglowe o łącznej mocy 66,7 GW, więcej niż w jakikolwiek innym kraju na świecie.
To świadome działanie. Chiny jednocześnie rozwijają czystą energię i wzmacniają bezpieczeństwo energetyczne poprzez inwestycje w paliwa kopalne. Władze w Pekinie unikają ryzyka niedoborów i niestabilności cen, starając się utrzymać pełną kontrolę nad krajowym systemem zasilania.
Taki podwójny kurs, rozwój OZE przy jednoczesnym utrzymaniu wysokiego udziału węgla, może wydawać się wewnętrznie sprzeczny, ale w oczach decydentów ma uzasadnienie: transformacja musi być szybka, ale nie może zagrozić stabilności kraju.

Energetyczny eksport: wpływy rosną szybciej niż ceny
Chińska ekspansja energetyczna nie kończy się na własnych granicach. Kraj ten eksportuje nie tylko panele, turbiny i akumulatory, ale też cały model finansowania, budowy i zarządzania instalacjami. Dzięki subsydiom i przewadze skali, chińskie firmy energetyczne oferują konkurencyjne ceny i zyskują kontrakty w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej.
W praktyce oznacza to, że wiele państw rozwijających się swoją zieloną transformację realizuje z pomocą chińskich komponentów, kredytów i wykonawców. Jak zauważa redakcja MIT Technology Review, nowy globalny porządek energetyczny nie powstaje na konferencjach klimatycznych, ale w przetargach publicznych w Kenii, Wietnamie czy Brazylii.
To nie tylko kwestia cen. Chińskie firmy oferują kompleksowe pakiety: projekt, finansowanie, budowę, serwis. W efekcie kontrolują coraz większą część infrastruktury energetycznej poza własnym terytorium.

Monopol na komponenty i surowce
Jednym z filarów tej dominacji jest kontrola nad łańcuchem dostaw. Chiny produkują ponad 80 procent światowych ogniw fotowoltaicznych, dysponują najtańszym krzemem i przetwarzają większość światowego litu, kobaltu oraz metali ziem rzadkich. Te surowce są kluczowe nie tylko dla OZE, ale również dla akumulatorów i elektromobilności.
Kraje rozwinięte, w tym USA i państwa UE, próbują wzmocnić własne moce produkcyjne, ale na razie skala chińskiej przewagi jest przytłaczająca. Próby dywersyfikacji łańcuchów dostaw są kosztowne i czasochłonne. Wymagają stworzenia od zera nowych fabryk półproduktów a często także znalezienia i rozpoczęcia eksploatacji złóż surowców.
Jak podkreślają eksperci cytowani przez MIT Technology Review, nawet jeśli państwa zachodnie zbudują własne moce wytwórcze, pozostaną uzależnione od chińskich surowców i półproduktów przynajmniej przez najbliższą dekadę.
940 miliardów dolarów - strategia na dekady
Według Renewable Energy Institute, w ciągu ostatnich pięciu lat Chiny zainwestowały łącznie ponad 940 miliardów dolarów w sektor czystej energii. W samym tylko 2023 roku nakłady wyniosły 177 miliardów dolarów: niemal dwa razy więcej niż w Stanach Zjednoczonych.
Pieniądze te płyną nie tylko do wielkich farm wiatrowych i słonecznych, ale również do rozwoju technologii magazynowania energii, sieci przesyłowych oraz inteligentnych systemów zarządzania energią. Pekin rozumie, że transformacja energetyczna to nie tylko budowa nowych mocy, ale również modernizacja całej infrastruktury.
Inwestycje te mają charakter długofalowy i systemowy. Obejmują zarówno badania podstawowe, jak i rozwój przemysłu, edukację kadr i ekspansję międzynarodową. To strategia, która wykracza poza logikę rynkową i ma na celu trwałe przywództwo technologiczne w nowej erze energetycznej.
W praktyce oznacza to, że Chiny nie tylko odpowiadają za dużą część emisji i ich redukcji, ale również ustalają standardy technologiczne, wyznaczają kierunki rozwoju i kształtują globalny rynek. Wszyscy inni gracze muszą dostosować się do warunków ustalanych przez chińskich producentów i decydentów.
Czy świat dogoni Chiny?
Transformacja energetyczna jest dziś polem rywalizacji geopolitycznej. O ile przez dekady zachodnie państwa dominowały w technologiach wysokiej wartości, dziś to Chiny narzucają tempo i skalę inwestycji. Niewykluczone, że w 2026 roku kraj ten będzie odpowiadał za połowę globalnego przyrostu mocy OZE.
To rodzi pytania o suwerenność energetyczną innych państw, tempo ich własnych transformacji oraz bezpieczeństwo dostaw. Rządy USA, Niemiec, Indii i Japonii podejmują działania mające na celu przyspieszenie krajowej produkcji i ograniczenie zależności od Pekinu, jednak luka inwestycyjna pozostaje ogromna.
Jednocześnie eksperci wskazują, że dominacja Chin może mieć pozytywny efekt uboczny: dzięki tanim komponentom wiele krajów może szybciej przejść na czystą energię. Problemem pozostaje jednak odporność systemów na zakłócenia oraz koncentracja technologii i danych w jednym państwie.