Węgla w tym roku znów nie ubędzie. Zapotrzebowanie na prąd wystrzeliło
Międzynarodowa Agencja Energetyczna szacuje, że w 2024 r. i 2025 r. zapotrzebowanie na prąd wzrośnie aż po 4%. Dlatego, choć odnawialne źródła energii rozwijają się w rekordowym tempie, spalanie węgla w elektrowniach utrzyma się na podobnym poziomie.
Według nowego raportu MAE wzrost popytu na prąd w latach 2024 i 2025 będzie jednym z najwyższych w tym wieku. Podobne wzrosty na poziomie ok. 4% odnotowano jedynie w okresach wychodzenia z kryzysu gospodarczego w 2008 r. i niedawnej pandemii. Dla porównania w 2023 r. zapotrzebowanie na prąd wzrosło globalnie o 2,5%.
Co odpowiada za wzmocnienie tego trendu? Z jednej strony to, co zwykle, czyli wzrost gospodarczy. Ale znaczenie mają też intensywne fale upałów napędzające zapotrzebowanie na klimatyzację, rozwój niezwykle energochłonnej sztucznej inteligencji i centrów danych.
Co ważne z perspektywy ochrony klimatu, za wzrost odpowiada też rosnące zainteresowanie samochodami elektrycznymi i pompami ciepła.
OZE rośnie...
Nadchodząca przyszłość będzie przyszłością napędzaną na prąd głównie z czystych źródeł energii. Pomijając kwestie klimatyczne jest to rozwiązanie również o wiele tańsze i o wiele bardziej efektywne energetycznie, a do tego zwiększające niezależność państw od importu paliw kopalnych.
Dlatego tak ważne jest, by jak najwięcej prądu powstawało z energii słonecznej, wiatrowej, wodnej i nuklearnej. Zwłaszcza w przypadku OZE trendy pokazują, że globalnie w tę właśnie stronę zmierzamy.
Połowę wzrostu zapotrzebowania na energię elektryczną w 2024 r. pokryje sama fotowoltaika, a po wliczeniu wiatraków będzie to już 75%. W rezultacie po raz pierwszy w historii wiatr i słońce powinny dać w tym roku więcej prądu niż elektrownie wodne - i to pomimo faktu, że po dwóch suchych latach produkcja wodna się odbije i urośnie o kilkanaście procent.
Kolejny kamień milowy nadejdzie prawdopodobnie już w 2025 r. Według prognozy MAE to właśnie wtedy wszystkie OZE (wiatr, słońce, woda i inne pomniejsze źródła) po raz pierwszy w historii dadzą ludziom więcej prądu niż węgiel. Ich udział w miksie energetycznym ma do tego czasu wzrosnąć z obecnych 30 do 35%.
... ale nie szybciej niż popyt
Odnawialne źródła energii są już tak tanie i powszechne, że mogą zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na prąd niemal w 100%. Nie są jednak jeszcze wdrażane na tyle szybko, by móc doprowadzić do zmniejszenia zapotrzebowania na węgiel.
Co to oznacza? Że według MAE ilość węgla spalanego w elektrowniach w 2024 i 2025 r. utrzyma się na podobnym poziomie, choć jego procentowy udział w ogólnym miksie energetycznym spadnie o kilka procent.
- To budujące, że udział czystej energii w miksie energetycznym nadal rośnie, ale jeśli chcemy zrealizować cele klimatyczne, musi to nastąpić w znacznie szybszym tempie - komentuje Keisuke Sadamori, jeden z dyrektorów MAE.
I dodaje: - Bez tak szybkiego wzrostu popytu na energię elektryczną, w tym roku obserwowalibyśmy spadek globalnego zużycia węgla. Istniejące trendy oznaczają jednak, że globalny popyt na węgiel wkrótce osiągnie punkt zwrotny i zacznie spadać.
Gdzie największe wzrosty?
W największym stopniu za wzrost zapotrzebowania na węgiel odpowiadać będą Chiny i Indie, czyli dwóch największych konsumentach tego surowca na świecie.
W tym pierwszym kraju popyt na energię elektryczną ma wzrosnąć w 2024 r. aż o 6,5%. I choć niemal całe to zapotrzebowanie pokryją budowane na rekordową skalę odnawialne źródła energii, wystarczy to zaledwie do powstrzymania wzrostu popytu na węgiel.
"W Chinach, które odpowiadają za ponad połowę światowego zużycia węgla, wytwarzanie energii elektrycznej z elektrowni wodnych odbijało się w 2024 r. po wyjątkowo niskich poziomach z ubiegłego roku. To, obok ciągłego szybkiego wdrażania energii słonecznej i wiatrowej, znacznie spowalnia wzrost zużycia węgla w 2024 r." - wyjaśnia MAE.
Eksperci najważniejszej instytucji energetycznej na świecie zwracają przy tym uwagę, że szanse na niewielkie zmniejszenie popytu na węgiel są realne. By tak się stało, ilość energii wodnej w Chinach wciąż musi rosnąć, tak jak miało to miejsce w ostatnich miesiącach. To możliwe, bo okres rekordowych susz w Chinach dobiegł wreszcie końca.
W Indiach przewidywany na ten rok wzrost zapotrzebowania na prąd wynosi jeszcze więcej, bo aż 8%. I choć w kraju tym rozwój OZE również mocno przyspiesza, to jednak nie tak szybko, jak w Chinach. Dlatego ilość spalanego węgla przez elektrownie w Indiach wzrośnie według MAE o 10%.
Zostanie to zrównoważone przez to, co dzieje się w krajach rozwiniętych. W 2023 r. produkcją prądu z węgla spadła w Unii Europejskiej aż o 25%, a MAE przewiduje podobny sadek także w tym roku.
"W ostatnich latach zużycie węgla również znacznie spadło w Stanach Zjednoczonych, ale większy popyt na energię elektryczną i mniejsze przechodzenie z węgla na gaz ziemny zagrażają spowolnieniem tego trendu w 2024 r. Japonia i Korea nadal zmniejszają swoje uzależnienie od węgla, choć w wolniejszym tempie niż Europa" - wylicza MAE.