​Ponad 300 gmin w Polsce apeluje o ograniczanie używania wody

Konsekwencje lat zaniedbywania zasobów wodnych i nawracające susze zaczynają się nam coraz mocniej dawać we znaki. 302 gminy wystosowały już apele, żeby ograniczyć używanie wody.

Punkt czerpania wody w Warszawie
Punkt czerpania wody w WarszawieMariusz Grzelak/REPORTEREast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Informacje dotyczące ograniczeń w używaniu wody zbiera na blogu Świat Wody dr Sebastian Szklarek z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii PAN. Zestawienie nie uwzględnia informacji o awariach sieci wodociągowych, a jedynie zweryfikowane apele gmin do mieszkańców, by oszczędzali wodę. Mapa znajduje się tutaj.

- W tym roku pierwsze takie komunikaty zaczęły się pojawiać już na początku czerwca, ale ich prawdziwy wysyp zaczął się wraz z pierwszymi upałami między 18, a 25 czerwca - mówi dr Szklarek. Zdaniem hydrologa powód, dla którego zaczyna brakować wody, jest całkiem prosty. Główną przyczyną jest masowe podlewanie trawników, czy mycie samochodów wodą wodociągową. - W ten sposób woda pitna rozlewana jest na prawo i lewo - mówi ekspert.

Z danych podanych przez IMGW wynika, że bilans wody mamy w kraju na minusie, dokładnie rzecz biorąc na minus 5 mln metrów sześciennych. To tak, jakby nie spadła kropla deszczu przez rok. Do tego od kilku lat nawracają susze. W zeszłym roku apeli o ograniczenie zużycia wody było ponad 200, w 2019 r. dr Szklarek zebrał ich 386.

Na poprawę sytuacji szanse są małe, szczególnie że kryzys klimatyczny problem będzie tylko pogłębiać. - Wody podziemne, z których czerpiemy, nie odnowią się szybko, bo jest to skala życia człowieka, albo nawet i więcej - mówi dr Szklarek.

Opady, z jakimi mamy coraz częściej do czynienia, czyli spadające bardzo szybko i w potężnych ilościach, też nie pomagają. Dlaczego? - Ostatnio na przykład w Poznaniu w ciągu kilkudziesięciu minut spadło tyle deszczu, co zwykle w miesiąc. W statystykach na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza, ale to tak, jak gdyby doniczkę wielkości kubka podlać kubłem wody. Do tego wysuszona gleba jest jak zaschnięta skorupa, po której wszystko spływa. I jest jeszcze trzeci problem: przez ostatnie dziesięciolecia robiliśmy wszystko, by krajobraz odwadniać, co teraz przynosi konsekwencje - mówi hydrolog.

Więcej o ostatnich anomaliach pogodowych, także na Bałtyku, pisaliśmy tutaj.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas