Wielki problem z kaszalotami. Nurkują głęboko po przysmak na własną zgubę

Kaszaloty mają swój przysmak i to przysmak głębinowy. To wielkie, niekiedy wręcz gigantyczne kałamarnice żyjące na dużych głębokościach. Aby się do nich zebrać, muszą wykorzystać budowę swego ciała i zejść nawet na 2 tysiące metrów i głębiej. Nie wiedzą, że tam czeka na nie pułapka, która jest dziełem ludzkich rąk.

Kaszaloty nurkują bardzo głęboko po swój przysmak, głowonogi
Kaszaloty nurkują bardzo głęboko po swój przysmak, głowonogiFranco Banfi / BiosphotoEast News

Wszystkie walenie to ssaki, oddychają powietrzem atmosferycznym poprzez płuca. A zatem muszą co chwilę wynurzać się, by go zaczerpnąć i siłą rzeczy nie mogą być trwale związane z głębinami i trzymają się raczej obszarów mórz bliżej powierzchni. Kaszalot jest jednak wyjątkiem. Nie potrafi żyć w głębinach na stałe, ale jego zdolności nurkowe są wręcz porażające.

Nie jest do końca jasne, jak głęboko potrafią zejść pod wodę te wieloryby. Na pewno na 1134 metry, bo z takiej głębokości wydobyto niegdyś kaszalota wraz z kablem transatlantyckim, o który zaczepił żuchwą, gdy płynął wzdłuż dna oceanu. To jednak z pewnością nie jest kres możliwości tych ssaków. Zanurzający się z prędkością 170 metrów na minutę wieloryb potrafi zejść w dziesięć minut na głębokość 1500 metrów, a szacunki mówią o tym, że kaszaloty nurkują na 2 czy 3 tysiące metrów, a może i głębiej.

To jest doprawdy niesamowite, bowiem nawet atomowe okręty podwodne o tytanowych kadłubach, które skonstruowali ludzie, nie są w stanie zanurzyć się tak głęboko. Amerykańskie atomowe okręty podwodne klasy Virginia schodzą testowo na 600 metrów, chociaż operują najczęściej na 200-300. Rosyjskie okręty klasy Oscar, do której należał "Kursk", osiągają 820 metrów. Rekordową konstrukcją pod tym względem miały być znane z "Polowania na Czerwony Październik" okręty podwodne klasy Alfa, niegdyś duma radzieckiej marynarki. O ich możliwościach zanurzania się przy pomocy tytanowych kadłubów krążyły legendy, ale nawet one nie były w stanie zejść tak głęboko jak kaszaloty.

Wielkie kałamarnice to przysmak wielorybów

Wiemy, że przysmakiem kaszalotów są głowonogi, w tym te największe - kałamarnice olbrzymie zwane kalmarcami, a także kałamarnice kolosalne. Te mięczaki są największymi bezkręgowcami świata i jednymi z największych zwierząt na kuli ziemskiej. Kałamarnica kolosalna wyłowiona w 2008 roku u brzegów Nowej Zelandii miała 15 metrów długości, a zatem niewiele ustępowała rozmiarami kaszalotowi. Kalmarce mogą osiągać jeszcze więcej, nawet 18 metrów.

Olbrzymie kałamarnice to przysmak kaszalotówSergio Hanquet / BiosphotoEast News

Te giganty żyją na bardzo dużych głębokościach i rzadko pojawiają się na powierzchni, np. wyrzucone na brzeg morza. Sporo wiemy o nich właśnie dzięki kaszalotom, bowiem resztki wielkich głowonogów znajdowano w ich żołądkach czy paszczach, a skóry wielorybów pokrywają blizny. To nasunęło teorię, że kaszaloty staczają w głębinach wielkie bitwy z kałamarnicami, z których nie zawsze wychodzą zwycięsko.

W każdym razie kaszaloty nurkują właśnie po ten swój przysmak i do tej pory było to pewnym ich rytuałem życiowym. Niemal każdy kaszalot nosi na swoim ciele blizny, zwłaszcza wielkiej butelkowatej głowie (zawiera spermacet, substancję potrzebną do schodzenia na wielkie głębokości bez zmiażdżenia zwierzęcia przez ciśnienie). Blizny, które zostawiły wielkie głowonogi walczące z nimi w morskich głębinach. A zatem wszystkie kaszaloty to robią - nurkują i polują w ciemnościach.

Ciemność jest tutaj kluczowa, bowiem ponad 1000 metrów w oceanie znikają ostatnie fragmenty światła. Robi się mrok i wówczas wieloryb nie używa już do polowania wzroku. Posługuje się głównie dźwiękami (może też innymi sposobami namierzania kałamarnic). To dość złożony system nawigacji i namierzania ofiary, ale dużą rolę odgrywa w nim echo odbite od przedmiotów w głębinach, czyli np. ciał głowonogów, do których kaszalot płynie niczym kierowanym sonarem czy radarem.

Jak się okazuje, nie tylko do nich.

Plastikowe torby lądują nawet w głębinach mórzFranco Banfi / BiosphotoEast News

Kaszaloty połykają śmieci, mylą je z głowonogami

W "Marine Pollution Bulletin" możemy przeczytać badania o zanieczyszczeniu mórz plastikiem, przy czym nie tylko ich powierzchni, ale również głębin. Okazuje się, że te zanieczyszczenia bardzo istotnie wpływają na zdolności wykrywania ofiar przez kaszaloty. Gdy opadają w głąb morza i znikają w ciemności, wieloryby łatwo mylą je z głowonogami.

Twórcy badania relacjonują: "Zmierzyliśmy echo odbite od ofiar kaszalotów takich jak kałamarnice oraz różnych plastików pochodzących z wybrzeża Karoliny Północnej i zatopionych w morzu. Badanie odbyło się przy użyciu częstotliwości 38, 70 i 120 kHz. Wynik jest taki, że 100 procent badanych plastikowych śmieci morskich ma podobną lub silniejszą siłę akustycznego odbicia w porównaniu z ofiarami wielorybów."

To by wyjaśniało, dlaczego w żołądkach wyrzuconych na brzeg kaszalotów znajdujemy tak wiele śmieci, zwłaszcza plastiku i folii. Ssaki prawdopodobnie połykają je, gdyż mylą echo odbite od tych śmieci z dźwiękami odbijanymi przez ich przysmak. Nurkują po głowonogi, a pożerają plastik.

Sprawa jest poważna, gdyż tworzywa sztuczne blokują układ pokarmowy i żołądek wielorybów i doprowadzają do ich śmierci. To bardzo poważne zagrożenie, bowiem w mroku kaszalot nie jest w stanie odróżnić plastikowych odpadków od ciała kałamarnicy. Może za to zapłacić śmiercią.

wielorybJukin Media© 2023 Associated Press
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas