Dzikie łososie znikają z Europy. Ryby w egzystencjalnym zagrożeniu

W Norwegii, która jest światowym gigantem w hodowli łososia, liczba dzikich łososi atlantyckich spadła z ponad miliona sztuk na początku lat 80. XX wieku do około 500 tys. obecnie. Władze zamknęły częściowo lub całkowicie dla wędkarzy aż 33 rzeki, a rząd przyznaje, że dziki łosoś jest w „egzystencjalnym zagrożeniu”. Mimo to minister środowiska zapowiedział, że nie zamierza zakazać stosowania przez hodowców otwartych klatek hodowlanych w morzu, które mogą być źródłem groźnych chorób ryb.

Hodowle łososia są źródłem pasożytów zagrażających dzikim rybom
Hodowle łososia są źródłem pasożytów zagrażających dzikim rybomAFP

Norwegia jest największym producentem hodowlanego łososia na świecie, eksportując rocznie około 1,2 mln ton tej ryby. Od lat 80. XX wieku dzikie populacje łososia atlantyckiego w norweskich rzekach zmniejszyły się jednak o połowę – z ponad miliona do około 500 tys. Obserwowane dziś wyniki połowowe należą do najgorszych w historii, co budzi coraz większe zaniepokojenie zarówno naukowców, jak i organizacji ochrony przyrody.

Minister ds. klimatu i środowiska, Andreas Bjelland Eriksen, przyznał na konferencji w Londynie, że sytuacja łososi stanowi dla kraju realny problem: „To w gruncie rzeczy egzystencjalne zagrożenie dla dzikiego łososia atlantyckiego i jeśli je zbagatelizujemy, nie podejmiemy koniecznych działań”. Mimo to stwierdził jednoznacznie, że rząd nie planuje wprowadzenia całkowitego zakazu tzw. open-net farms, czyli otwartych klatek w morzu, w których hodowane są na przemysłową skalę ryby.

Restauratorzy sprzeciwiają się masowej hodowli łososia (zdjęcie ilustracyjne)artsterdam123RF/PICSEL

Eriksen tłumaczy decyzję chęcią „zachowania produkcji żywności” i uważa, że wyzwaniem nie jest sama hodowla, ale jej zanieczyszczenia i wpływ na środowisko. – „Moim głównym zadaniem nie jest blokowanie działalności człowieka jako takiej, ale ograniczenie emisji do takiego poziomu, który będzie akceptowalny dla natury i umożliwi przetrwanie populacji dzikiego łososia” – mówił w wywiadzie dla dziennika “Guardian”.

W styczniu 2025 roku Norweska Agencja Środowiskowa zaproponowała najbardziej restrykcyjny w historii okres połowowy i dodatkowe limity dotyczące poławiania dzikiego łososia. Powodem jest drastyczny spadek liczebności ryb notowany w kolejnych latach. Już w 2024 roku władze zdecydowały się na zamknięcie aż 33 rzek – w tym słynnej Gauli – zaledwie trzy tygodnie od rozpoczęcia sezonu łososiowego, co według obserwatorów i lokalnych mieszkańców nie zdarzyło się nigdy wcześniej.

Postępujący kryzys: główne przyczyny spadku populacji

Zdaniem naukowców i ekologów na kryzys populacji dzikiego łososia wpływ ma kilka czynników jednocześnie. Pierwszym z nich jest postępujące ocieplenie klimatu. Raport „Atlantic Salmon in Numbers” stwierdza, że zmiany temperatury wód oceanicznych utrudniają łososiom dostęp do żerowisk i wpływają na zwiększoną śmiertelność w fazie morskiej.

Drugim – bardziej namacalnym w norweskim kontekście – problemem jest rosnąca liczba hodowlanych łososi w otwartych klatkach (tzw. net pens), co wiąże się gwałtownym rozprzestrzenianiem się pasożytów, zwłaszcza wszechobecnych widłonogów nazywanych “wszami morskimi”. Z danych przywołanych przez portal Fishfarming.com wynika, że miniony rok był rekordowy pod względem liczby tych pasożytów w regionie północnej Norwegii, gdzie zanotowano „wybuchowy wzrost” populacji wszy na fermach.

Co więcej, intensywna hodowla wiąże się z ryzykiem ucieczek ryb – dziesiątki tysięcy łososi hodowlanych mogą przedostawać się do rzek i skrzyżować się z dzikimi populacjami. – „W dłuższej perspektywie grozi nam zamiana łososia atlantyckiego w hybrydę, w której zagubi się cała lokalna adaptacja ryb z każdej z 450 norweskich rzek” – ostrzega dr Torbjørn Forseth z Norwegian Institute for Nature Research (NINA).

Łososie migrują z mórz do rzek. Tam po tarle giną Franco BanfiEast News

Otwarte klatki morskie czy zamknięte systemy?

W obliczu lawinowo rosnących populacji pasożytów, część ekspertów i aktywistów twierdzi, że jedynym skutecznym rozwiązaniem jest przejście na system zamkniętych akwakultur. Przykładem mają być plany w Kolumbii Brytyjskiej (Kanada), gdzie wyznaczono termin wycofania się z otwartych klatek.

„Hodowle w otwartych klatkach osiągnęły swój biologiczny limit” – ocenia Forseth z NINA. Podkreśla, że rozdzielenie dzikich i hodowlanych ryb jest kluczowe dla przetrwania genetycznie unikatowych odmian łososia. Te lokalne populacje w poszczególnych rzekach są bowiem przystosowane do specyficznych warunków środowiskowych i mają wysoką wartość przyrodniczą.

Organizacje branżowe, jak Sjømat Norge (Norweska Federacja Producentów Owoców Morza), wskazują jednak na złożoność problemu. – „Systemy zamknięte pochłaniają znacznie więcej energii niż standardowe sieci w otwartych wodach. Na dużą skalę takie rozwiązanie generowałoby znaczny wzrost zapotrzebowania na energię” – mówił rzecznik prasowy Sjømat Norge, Henrik Wiedswang Horjen.

Komentatorzy branżowi przyznają jednak, że norweski system licencjonowania i nadzoru nad hodowlami wymaga zmian. Rząd zapowiedział białą księgę (white paper) poświęconą sektorowi akwakultury, która ma się ukazać wiosną 2025 roku. Zdaniem Evena Tronstada Sagebakkena, sekretarza stanu w norweskim rządzie, dokument ma na celu „wyszukanie rozwiązań czyniących działalność bardziej przyjazną środowisku i jednocześnie bardziej opłacalną”.

Inwazja pasożytów i rekordowe temperatury w morzu

Jedną z głównych przyczyn rekordowej ilości pasożytów jest wyjątkowo wysoka temperatura morza, która przyspiesza cykl rozwojowy wszy i zwiększa ich zdolność do infekowania ryb. Na głębokości 3-4 metrów w wielu farmach temperatura wody jest obecnie o 3-4 stopnie Celsjusza wyższa od średniej z ostatnich lat.

– „Choć wszy morskie występują naturalnie, to większość obecnych pasożytów pochodzi właśnie z farm hodowlanych. W sprzyjających warunkach może to oznaczać miliony larw na pojedynczej fermie” – zaznacza w rozmowie z fishfarming.com Anne Sandvik z Instytutu Badań Morskich . Z tego względu naukowcy obawiają się, że ryby migrujące, np. pstrąg morski, będą szczególnie narażone na zakażenie i mogą masowo ginąć.

W południowej części Norwegii sytuacja jest bardziej stabilna, bo temperatury utrzymywały się na poziomie zbliżonym do średniej z ostatnich lat. Niemniej jednak eksperci prognozują, że przy dalszym wzroście średnich rocznych temperatur problem rozprzestrzeniania się wszy może tylko narastać, obejmując kolejne obszary hodowlane.