Dotacje na zabezpieczenia przed drapieżnikami. Są skuteczniejsze niż odstrzał
Magdalena Mateja-Furmanik
Hodowcy z powiatów bielskiego, cieszyńskiego i żywieckiego otrzymali wsparcie w ochronie przed dużymi drapieżnikami, głównie wilkami. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska z Katowic przekazała im między innymi fladry, pastuchy i urządzenia do odstraszania.
W sezonie łowieckim 2018/2019 wielkość szkód łowieckich wyrządzonych przez całą zwierzynę łowną (oszacowanie samych szkód wyrządzonych przez wilki jest bardzo trudne) wynosiła 62 mln zł. Jest to około 1,3 promila wartości całej produkcji rolnej. Jednocześnie naturalne, nieuniknione straty powstałe w wyniku procesu zbiorów wynoszą średnio 5-8 proc. Zatem pomimo faktu, że straty hodowców w skali Polski są praktycznie żadne, długo je wyolbrzymiano i uważano, że jedyną skuteczną formą ochrony jest odstrzał.
Na szczęście zaczęło się to zmieniać. Zamiast tego hodowcy zaczęli lepiej zabezpieczać swoje gospodarstwo.
Jak podaje rzeczniczka RDOŚ Natalia Zapała w rozmowie z PAP, liczba szkód spowodowanych przez drapieżniki w ostatnich latach znacznie zmalała.
Spadek związany jest przede wszystkim z rosnącą świadomością hodowców w zakresie sposobów ochrony swoich stad.
Wsparcie dla hodowców
Zdaniem Przemysława Skrzypca, regionalnego konserwatora przyrody i wiceszefa dyrekcji katowickiej, hodowcy zwierząt z gospodarstw położonych na terenach, gdzie występują duże ssaki drapieżne, jak wilk, ryś, czy niedźwiedź brunatny, mogą liczyć na wsparcie, które jest możliwe dzięki pieniądzom pozyskanym z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Na projekt "Ochrona dużych drapieżników: niedźwiedzia brunatnego, wilka i rysia w południowej części województwa śląskiego" RDOŚ w latach 2021-2023 otrzymał 225 tys. zł.
Czy pastuchy są bezpieczne dla zwierząt?
Obawy niektórych ekologów budzi fakt używania ogrodzeń pod napięciem. Należy jednak podkreślić, że są one bezpieczne dla ludzi i zwierząt. Napięcie pastucha może maksymalnie wynosić 12V. Przy dotknięciu go poczujemy nieprzyjemne kopnięcie, które jednak nie będzie niebezpieczne dla naszego zdrowia. To samo dotyczy zwierząt.
W Polsce w ciągu ostatnich 20 lat zarejestrowano tylko dwa przypadki śmiertelnego porażenia prądem z pastucha, który miał aż 220V. Jest to nie tylko nielegalne, ale również skrajnie nieekonomiczne, zatem nie ma obawy, że hodowcy będą masowo podłączać ogrodzenia do takiego napięcia. Nawet jeśli kierowałaby nimi nienawiść do zwierząt, nie mają przecież pewności, że nie dotknie ich człowiek.
Za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi do 5 lat pozbawienia wolności.