Eko-rewolucja na polskich cmentarzach?
Coraz częstsze kremacje, rozsypywanie prochów i biourny w Polsce? Być może niedługo będzie to nie tylko możliwe, ale i konieczne. Trwają już prace nad propozycją nowej ustawy w tej sprawie.
Pandemia uwydatniła problemy polskich cmentarzy. W szczycie trzeciej fali miejsc zaczęło bardzo szybko brakować, a samorządy obawiały się o to, gdzie będą chować zmarłych. Oprócz tego coraz częściej wspomina się o ochronie nie tylko zabytkowych cmentarzy, ale także znajdujących się tam drzew. Działacze i politycy proponują zmiany w przepisach, które właściwie nie były zmieniane od ponad pół wieku. Biourny, pochówek pod drzewem czy rozsypanie prochów - to może niedługo stać się normą. Potrzebna jest jednak na to zgoda Sejmu, co może być trudne.
Prawo w Polsce dotyczące pochówku reguluje ustawa z 1959 r. Choć przeszła drobne zmiany, np. w związku z pandemią koronawirusa, to od ponad 60 lat jej główne zapisy pozostają niezmienione. Co więcej, według Krzysztofa Wolickiego, to kopia jeszcze starszej ustawy. - Ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 1959 r. jest kalką ustawy z 1932 r. Od tamtej pory niewiele się zmieniło w kwestii pochówków - podkreśla prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego.
Stare prawo, ale prawo
Przepisy chcą zmienić twórcy inicjatywy "(Nie)zapomniane cmentarze". Prof. Tadeusz Jacek Zieliński, radca prawny i kierownik Katedry Prawa Oświatowego i Polityki Społecznej Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie oraz współtwórca inicjatywy, mówi nam, że wiosną zakończyła się pierwsza runda konsultacji społecznych w tej sprawie. - Do tej pory opracowaliśmy połowę przygotowywanych przepisów. Ostateczny tekst projektu będzie poddawany szerokim konsultacjom wśród wszystkich zainteresowanych, zwłaszcza organizacji pozarządowych, w tym ekologicznych - mówi prof. Zieliński.
Jakie opcje dziś mają bliscy zmarłych? - W Polsce pochówek może się odbyć tylko na cmentarzu. Ciało musi być w trumnie, bądź urnie. Koniec, kropka - mówi profesor. Jak dodaje, ciała nie wolno pochować np. w przydomowych katakumbach, a prochów nie można rozsypać. Taka możliwość była jednak kiedyś w Polsce dostępna. - Do 2006 r. można było rozsypać prochy na łące pamięci, jednak ta możliwość została zlikwidowana - mówi Wolicki.
Właśnie to chcą zmienić działacze inicjatywy "(Nie)zapomniane cmentarze", którzy proponują, aby objąć ochroną zniszczone i zaniedbane nekropolie. To zdaniem aktywistów zapomniany problem. Wiele z tych cmentarzy miało się stać nielegalnymi wysypiskami śmieci. Zdaniem prof. Zielińskiego, dawne cmentarze, choć pozbawione nagrobków, nadal ze szczątkami ludzkimi, trafiają na sprzedaż. - Są przypadki, że w takich miejscach powstały boiska, garaże, zajezdnia autobusowa, czy jeszcze częściej działki budowlane względnie rekreacyjne. O tym, że kupiliśmy działkę na starym cmentarzu, możemy dowiedzieć się przypadkiem, np. podczas prac ogrodniczych - tłumaczy nam wykładowca.
Trwa dyskusja dotycząca ostatecznej propozycji w sprawie nowych form pochówków. Zdaniem prof. Zielińskiego, "większą popularnością mogą się cieszyć pola pamięci, czyli duże kwatery na cmentarzach, na których dla prochów nie tworzy się odrębnych grobów i nie umieszcza nagrobków". Dodatkowo, twórcy inicjatywy proponują umożliwienie rozsypywania prochów, jednak z pewnymi wyjątkami.
Eko-cmentarz
Swoje propozycje zmian przedstawiła także Lewica. Posłanka Monika Falej, autorka projektu podkreśla, że obecnie trwają rozmowy z samorządami i związkami wyznaniowymi. Jak mówi o projekcie, "jeszcze nie usłyszałam negatywnej opinii od włodarzy gmin".
Oprócz zmian co do form pochówku Falej proponuje także objęcie ochroną starych cmentarzy i znajdujących się na nich drzew. - W kwietniu Nowej Wsi Ełckiej proboszcz zniszczył nie tylko zabytkowe nagrobki na cmentarzu ewangelickim, ale i stare drzewa. Samorządy chcą unikać takich sytuacji i potrzebują do tego odpowiednich narzędzi - tłumaczy posłanka.
Projekt Lewicy zakłada także umożliwienie przechowania urny z prochami bliskiej osoby w domu bądź mieszkaniu, pod warunkiem, że poszanowana będzie godność zmarłego oraz zasady zdrowia publicznego. Pojawia się także propozycja pochówku w biournie, pod drzewem. - W ten sposób pozostawiamy po sobie coś więcej, niż marmurowy nagrobek - mówi nam posłanka.
- Biopochówki są bardziej dyskusyjne - dodaje prof. Zieliński - Polegają one na tym, że do biodegradowalnej urny, oprócz prochów, wkłada się nasiona lub sadzonki drzew czy krzewów. Powstaje w ten sposób żywa forma upamiętnienia zmarłych, zastępująca grób i nagrobek. W sprawie nowych form pochówkowych mamy dużo pozytywnych głosów, ale zdajemy sobie sprawę, że na razie trafiamy do osób najbardziej zainteresowanych. Jak będą reagowały kręgi konserwatywne - to sprawa otwarta - tłumaczy współzałożyciel inicjatywy "(Nie)zapomnane cmentarze".
Obecne metody pochówku, nie dość, że zajmują dużo miejsca, to do tego są nieprzyjazne środowisku. Prof. Zieliński zwraca uwagę nie tylko na kamień, ale także plastik w sztucznych kwiatach, znicze stearynowe czy szkło. To trafia do śmietników, a ponieważ są to często materiały gorszej jakości, nie są one zdatne do recyklingu. Zdaniem wykładowcy rozwiązaniem może być np. stary zwyczaj grzebania trumien w ziemi, zamiast w grobach murowanych, do tego bez wystawiania kamiennych nagrobków.
Co kraj, to obyczaj
Jak to wygląda za granicą? Równie restrykcyjne przepisy, co Polska mają Niemcy, choć tam wiele zależy od rozwiązań przyjętych przez landy. Amerykański stan Waszyngton od ponad roku zezwala na zamianę ciała zmarłego w nawóz. Umożliwia to technologia firmy Recompose. Ciało po śmierci zaczyna się naturalnie rozkładać. Następnie zwłoki są umieszczone w specjalnej komorze. Dodaje się do nich kawałki drewna, lucernę oraz słomę. Następnie przez trzydzieści dni ciało zamienia się w kompost. Potem rodzina zmarłego może odebrać nawóz i na przykład użyć go do zasilenia drzewa. Znajdujący się na zachodzie USA stan Waszyngton jest pierwszym, który dopuścił taką metodę.
Innym sposobem na ekologiczny pochówek jest resomacja. Znana też jako alkaliczna hydroliza, uważana jest za bardziej ekologiczną formę kremacji. Ciało jest umieszczane w resomatorze. To komora, która pod ciśnieniem podgrzewa zwłoki wraz z wodą i wodorotlenkiem potasu. W ciągu kilku godzin pozostają tylko kości. Pozostały płyn jest potem albo wylewany do ścieków, albo traktowany jako odpady niebezpieczne. Kości są mielone i w urnie przekazane rodzinie. Bliscy zmarłego otrzymują biały proszek. Resomacja jest znacznie bardziej ekologiczna od tradycyjnej kremacji. Dodatkowo, według badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii w 2019 r., w wodzie po tzw. "wodnej kremacji" nie ma śladów ludzkiego DNA. Ta metoda pochówku jest legalna m.in. w 19 amerykańskich stanach.
Alternatywą formą pochówku "Capsula Mundi". To specjalna biodegradowalna kapsuła w kształcie jaja, w której można pochować ciało, bądź prochy. Nad nią będzie rosło drzewo, a kapsuła, rozkładając się w ziemi, posłuży jako nawóz. Dzięki temu, zamiast cmentarzy możemy mieć lasy. To jednak o wiele mniej popularny rodzaj pogrzebu.
Głośniej nad tą trumną
Wraz z rozwojem technologii, ekologiczne rozwiązania w usługach pogrzebowych zaczynają pojawiać się w coraz częściej. Mamy ekologiczne domy, samochody elektryczne bądź panele słoneczne. Być może pandemia otworzyła nam oczy na pewne sprawy, jednak Krzysztof Wolicki, żadnych zmian nie oczekuje. - W najbliższej przyszłości nie spodziewamy się liberalizacji przepisów. Od 1997 r. próbowaliśmy przekonać parlamentarzystów, aby ustawę zmodyfikować. Bez sukcesów.
Z kolei zdaniem Falej, pandemia na tyle zmieniła podejście Polaków do kremacji, że w społeczeństwie pojawiło się już nawet nie tyle przyzwolenie, ile oczekiwanie na zmiany. - Przyszedł czas, o tym głośno mówić - konkluduje posłanka.