Czas ucieka, czas działać! Jak wygląda polska polityka klimatyczna?
Czy Polska na zbliżającym się szczycie klimatycznym po raz kolejny będzie promować się jako samozwańczy lider działań na rzecz ochrony klimatu? Czy może do naszego rządu dotarło już, że nikt tych bajek nie kupuje? - pisze Joanna Flisowska, szefowa działu Klimat i Energia w Greenpeace Polska.
Cykl Greenpeace Polska, Młodzieżowego Strajku Klimatycznego i Zielonej Interii przed szczytem klimatycznym COP26 w Glasgow.
Ciężko uwierzyć w zielony PR bez pokrycia, gdy rząd przez ostatnie sześć lat swojego sprawowania władzy nie wykonał ani kroku w kierunku zaplanowania odejścia od węgla. Zamiast tego otwiera nowe bloki węglowe, kompletnie zablokował rozwój lądowej energetyki wiatrowej i pozwala na wycinanie lasów na potęgę.
Mija już sześć lat od przyjęcia Porozumienia paryskiego, kluczowego dla ochrony klimatu globalnego porozumienia międzynarodowego, w ramach którego państwa zgodziły się na cel zatrzymania wzrostu średniej temperatury Ziemi na poziomie 1.5 st. Celsjusza. Naukowcy z całego świata podkreślają, że cel ten jest kluczowy, żeby uniknąć najbardziej katastrofalnych skutków kryzysu klimatycznego.
Czasu mamy coraz mniej, dlatego musimy zacząć drastycznie ograniczać nasze emisje. Od podpisania porozumienia paryskiego na świecie wiele się zmieniło (choć wciąż jesteśmy daleko od celu). W Polsce jednak nadal brakuje realnych działań i polityk związanych z redukowaniem emisji. Nasz kraj jest ostatnim w UE, który nie zadeklarował celu osiągnięcia neutralności klimatycznej.
Pomijając zeszły rok, kiedy ze względu na lock downy na całym świecie emisje spadały, w ostatnich latach Polska zwiększała emisje, zamiast je redukować. I nie widać na horyzoncie żadnego realnego planu rządu na to, jak ten trend odwrócić.
Jesteśmy w niechlubnej światowej czołówce pod względem uzależnienia od energetyki węglowej, a co za tym idzie również w czołówce krajów o najbardziej emisyjnej energetyce na jednostkę wyprodukowanej energii. To sprawia, że jakiekolwiek plany obniżania emisji gazów cieplarnianych, za pomocą, chociażby elektromobilności - czyli zastępowania samochodów spalinowych elektrycznymi - niewiele dadzą, dopóki nie zmierzymy się z transformacją energetyki. W przeciwnym razie skończymy z samochodami jeżdżącymi na prąd z węgla.
Samochody na węgiel
Kilka lat temu rząd szumnie zapowiedział wprowadzenie na polskie drogi miliona aut elektrycznych do 2025 r. Jak na razie w Polsce jest ich około 30 tys. i nie widać perspektyw na to, żeby nagle co roku miało się zacząć pojawiać na polskich drogach ćwierć miliona nowych aut elektrycznych. Ale na szczycie klimatycznym pewnie znowu będziemy się chwalić ambitnymi celami elektromobilności, bo to chyba jedyny sektor, gdzie mamy ambitne cele. Szkoda tylko, że od lat nie dzieje się absolutnie nic, żeby choć trochę się do nich zbliżyć.
Polska nie ma też żadnej strategii na to, jak przebudować energetykę tak, by węgiel zastąpić zrównoważoną energetyką odnawialną. Ba, nie ma nie tylko strategii transformacji, ale strategii energetycznej w ogóle, bo ciężko nazwać strategią Politykę Energetyczną Polski (PEP) 2040. Na początku tego roku, po dekadzie oczekiwania, Polityka Energetyczna Polski do roku 2040 wreszcie została przyjęta. Problem w tym, że dokument ten bardziej przypomina plan utworzenia największego skansenu energetycznego w Unii Europejskiej, niż wizję rozwoju sektora energetycznego. Nie odpowiada na wyzwania kryzysu klimatycznego i jest oderwany od realiów gospodarczych oraz otaczającej nas rzeczywistości. Jako jeden z przykładów wystarczy wymienić chociażby to, że Polityka Energetyczna Polski jako cel wyznacza osiągnięcie 5-7 GW mocy słonecznych do 2030 r. Rzecz w tym, że już w tym roku przekroczyliśmy wartość ponad 6 GW, czyli już teraz osiągamy cel, który mieliśmy osiągnąć dopiero za dekadę. Rząd będzie mógł ogłosić wykonanie 200 proc. normy i sukces, który jest zasługą Polek i Polaków (prosumentów). To właśnie oni tak chętnie inwestują w swoje własne źródła energii odnawialnej.
Węglowe status quo
Nauka stawia sprawę jasno: żeby zatrzymać najbardziej katastrofalne skutki zmiany klimatu, musimy drastycznie obniżyć nasze emisje już w przeciągu kolejnej dekady. To oznacza konieczność odejścia Polski, jak i pozostałych krajów rozwiniętych, od węgla do 2030 r. Polska jednak pozostaje ostatnim krajem w UE, gdzie dyskusja na temat harmonogramu odejścia od energetyki węglowej nawet się nie toczy, nie wspominając już o planie odejścia od węgla do 2030 r. Zdecydowana większość krajów UE ma już datę odejścia od węgla (i to najpóźniej do 2030 r.), a część z nich wręcz przyspiesza ten proces.
Brak planu odejścia od węgla w Polsce pokazuje jak nieodpowiedzialne jest podejście rządu do ochrony klimatu i do społeczności górniczych. Czas węgla się skończył. Śląski węgiel jest coraz trudniej dostępny i złej jakości, a wydobywanie go już dawno przestało się opłacać.
Energetyka węglowa stała się nieopłacalna, o czym zresztą mówią same spółki energetyczne. Wystarczy wspomnieć słowa prezesa największej polskiej z nich, PGE, który już w zeszłym roku ostrzegał, że jeśli koncern nie będzie mógł przekazać swoich aktywów węglowych w ręce państwa (czyli po prostu pozbyć się węglowego balastu i przerzucić koszty na podatników), to spółce wkrótce grozi upadłość. Zamiast planu odejścia od węgla i wsparcia sprawiedliwej transformacji dla społeczności górniczych mamy kompletnie oderwane od rzeczywistości obietnice utrzymania w Polsce węglowego status quo przez kolejne dekady.
Niestety na najbliższy szczyt klimatyczny Polska jedzie po raz kolejny z pustymi rękoma i jedyne czego możemy się spodziewać po naszych rządzących, to kolejne frazesy o trosce o klimat, które nie mają żadnego pokrycia w działaniach.