Ogródki działkowe wiecznie żywe. Moda na działkę trwa w Polsce od lat
Choć pojęcie ogrodu działkowego znane jest już od ponad stu lat, to moda na własne ogródki w środku miasta nadal nie ginie. Stworzone, aby dać "mieszczuchom" namiastkę życia na wsi i własne zbiory, popularne działki cały czas mają się dobrze. Doceniamy je szczególnie gdy za oknem pojawi się trochę słońca i złapie nas ochota na grilla, prace ogrodowe czy po prostu odpoczynek na łonie natury.
Historia ogrodów działkowych w Polsce sięga przełomu XIX i XX w. To właśnie wtedy, w 1897 r. w Grudziądzu powstał pierwszy ogród działkowy. Założył go dr Jan Jalkowski. Jednym z celów towarzystwa, któremu przewodniczył była możliwość zażywania kąpieli słonecznych. I tak też nazwano pierwsze działki w Polsce - "Kąpiele słoneczne".
Kąpiele słoneczne i początki ogródków działkowych w Polsce
Wkrótce, jak grzyby po deszczu, zaczęły wyrastać ogrody działkowe w kolejnych polskich miastach. W 1906 r. otwarto pierwsze ogródki działkowe w Poznaniu i później w Toruniu, Bydgoszczy, Gnieźnie czy Katowicach.
W Warszawie pierwsze działki pojawiły się 1907 r. przy ul. Odyńca. Ich inicjatorką była Maria Praczkówna. Co ciekawe, ogrody działkowe w tym miejscu działają do dziś pod nazwą ROD im. Obrońców Pokoju. W pobliżu działek znajdują się m.in. Urząd Dzielnicy Mokotów i szpital MSWiA.
Przed drugą wojną światową w Polsce było już 400 ogrodów działkowych działających w każdym województwie.
Ogrody działkowe w Polsce miały służyć nie tylko do zażywania kąpieli słonecznych. Miała to być też okazja do zaspokojenia potrzeb robotników. "Ogrody takie urządza się na nieużytkach leżących odłogiem dookoła miast. Urządzeniem ich zajmują się towarzystwa dobroczynne, które chcą podnieść dolę robotników" - pisał w 1912 r. Władysław Kubik.
Działki przeznaczone do uprawiania warzyw i owoców miały też wyjątkowy wymiar społeczny. Oto zadbana zieleń, do tej pory zarezerwowana tylko dla najbogatszych, po raz pierwszy trafiła w ręce zwykłych ludzi. Ogródki pozwoliły też uniknąć rozczarowania z emigracji do miasta, w którym nie wszyscy znajdowali pracę. Posiadając działkę, bezrobotni robotnicy mieli także szansę na wyżywienie rodzin.
Ogrody działkowe lekiem na... alkoholizm?
"Taki teren wolny, leżący odłogiem, wydzierżawia się lub kupuje, a potem, podzieliwszy cały obszar na małe parcelki, wydzierżawia się, lub na pewien czas daje bezpłatnie ubogim rodzinom. Ogród urządzają sami robotnicy, a organizacja dobroczynna służy radą, wskazówkami, dostarcza nasion, rozsady, a czasem narzędzi" - informował na początku XX w. Władysław Kubik.
Zdaniem autora ogrody działkowe, przynajmniej na początku XX w., były doskonałym lekiem na biedę, bo z "maleńkiego ogródka uboga rodzina może osiągnąć znaczną korzyść materialną, przewyższającą kilkakrotnie włożony kapitał". Trudno się nie zgodzić - w okresie olbrzymiego bezrobocia możliwość posadzenia choćby własnych ziemniaków była nie do przecenienia.
Panowało też przekonanie, że praca na działce to sposób na niechęć do pracy, lenistwo, choroby, a nawet... alkoholizm. Inne kwestie są być może sporne, ale nie da się ukryć, że w zanieczyszczonych miastach te małe ostoje natury i czystego powietrza z pewnością przynosiły korzyść nieznającym dzisiejszych leków i zasad higieny Polkom i Polakom.
Gdzie stworzono ogrody robotnicze, tam wydobyto wielu nieszczęśliwych z tych nor zatęchłych i wyprowadzono na światło słoneczne, dano im zdrowe zajęcie w świeżem powietrzu (...) W walce z klęską alkoholizmu ogrody robotnicze stały się środkiem bardzo pomocnym i rzeczywiście oddają w tym względzie usługi nieocenione.
Działki w okresie PRL-u
Niestety (a może i stety) ogrody działkowe po wojnie nie zmieniły swojego przeznaczenia. W okresie gdy brakowało dużej liczby podstawowych produktów spożywczych, a żywność sama w sobie była bardzo droga, działka mogła dawać swojego rodzaju poczucie niezależności.
Władze PRL-u rzuciły nawet hasło: "Każdej rodzinie pracowniczej - ogród działkowy". Działki zostały znacjonalizowane, a przydział ogródka dostawało się np. za dobre sprawowanie w zakładzie pracy. Kto o działkę nie dbał, temu władza działkę zabierała.
Propaganda PRL-u lubiła pokazywać działki jako świetny przykład na aktywizację klasy robotniczej. Jedno trzeba jednak przyznać: moda na działkowanie istniała naprawdę i to właśnie w tym okresie stała się czymś więcej. Stała się stylem życia. Udział w tym miały nie tylko oficjalne wydarzenia, takie jak "Dni działkowca", ale także np. wysokonakładowa książka "Działka moje hobby".
Moda na własną działkę trwa w najlepsze
Ogródki działkowe zaczęły być prywatyzowane w latach 70. Dziś to nadal popularna inwestycja, bo, w zależności od powierzchni i zabudowy, działki kosztują od kilkudziesięciu do nawet kilkuset tysięcy złotych. Najmniej trzeba zapłacić za prawo do dzierżawy - to wydatek ok. kilku tysięcy.
Przeciętna powierzchnia działki na rodzinnych ogrodach działkowych w Polsce to ok. 300 metrów kwadratowych. Wśród wszystkich Polek i Polaków ok. milion osób to właśnie działkowcy. O zaletach ogródków przekonaliśmy się szczególnie w okresie pandemii kiedy to nawet najmniejszy kawałek własnej trawy i własnych upraw okazał się na wagę złota.