Powstanie i upadek bieszczadzkich Wilczyc
Magdalena Mateja-Furmanik
Nora 219a czyli około 30 hektarów lasu w pięknej otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego, leżącego w obszarze Natura 2000. Terenu broniła Olga Tokarczuk - bez skutku. Sprawę w swoje łapy wzięły Wilczyce, jednak po 1,5 roku okupacji zostały brutalnie wyrzucone z lasu przy udziale służb porządkowych pod zarzutem posiadania narkotyków.
Czym jest Natura 2000?
Jej pełna nazwa to Europejska Sieć Ekologiczna Natura 2000. Jest to instrument Unii Europejskiej, funkcjonujący we wszystkich państwach członkowskich, służący ochronie przyrody niezależnie od jurysdykcji parków narodowych.
Określenie “sieć" zostało wybrane dlatego, że zamysłem Unii była ochrona nie tylko cennych przyrodniczo miejsc lecz również połączenia między nimi (tzw. korytarzy ekologicznych). Jest to kluczowe dla umożliwienia migracji gatunkom.
W Polsce docelowo około 20% powierzchni kraju ma być objęte Siecią. Trudno jednak wierzyć w egzekwowanie ochrony przyrody, patrząc na to, co dzieje się na obszarach otaczających wydzielenie 219a, które teoretycznie już są częścią Natury 2000.
Walory przyrodnicze wydzielenia 219a
Wilczyce walczą o stosunkowo mały lecz cenny kawałek lasu. Jak wskazują w swoim manifeście
Wiek występującego tu drzewostanu szacuje się na około 120-160 lat. Las ten jest domem dla m.in. puszczyka uralskiego i dzięcioła białogrzbietego - chronionych gatunków ptaków. Występuje tutaj również 13 gatunków chronionych mchów, porostów i wątrobowców. Górskie lasy pełnią funkcję glebo i wodochronną - to one zabezpieczają cały kraj przed suszami i powodziami.
Wilczyce wskazały zatem co najmniej trzy powody do ochrony tego terenu: wiek rosnącego tam drzewostanu, jego rola jako habitatu dla innych gatunków oraz funkcja retencji wody.
Wskazują również, że rodzaj rosnącego tam drzewostanu praktycznie nie różni się od tego, objętego ochroną Bieszczadzkiego Parku Narodowego. W związku z tym aktywistki postulowały o włączenie go do Parku.
Głos wołającego na puszczy
Nie tylko wydzielenie 219a jest zagrożone. Zgodnie z szacunkami, na terenie całej bezcennej otuliny Bieszczadzkiego Parku Narodowego wycina się około 250 tys. m3 rocznie. W 2019 roku pod petycją o zatrzymanie wycinki podpisało się aż 12 tys. osób, w tym Olga Tokarczuk. W 2011 Państwowa Rada Ochrony Przyrody (PROP) również opowiedziała się za ochroną tych terenów. Z kolei w 2016 Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze wnioskowała do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o utworzenie na tych terenach rezerwatu “Reliktowa Puszcza Karpacka". Wszystkie wnioski zostały odrzucone.
Piętrząca się frustracja ignorowanych obywateli doprowadziła ich do wyjścia na ulicę. We wrześniu 2020 roku miał miejsce ogólnopolski protest przeciwko wycince pt. “Nie oddamy Bieszczad piłom" przed 17 regionalnymi dyrekcjami Lasów Państwowych.
Brak jakiegokolwiek kompromisu zmusił protestujących do podjęcia kolejnego kroku - blokady.
Po serii nieskutecznych apeli, Wilczyce rozpoczęły okupację leśną na początku 2021 roku. Pomimo temperatur sięgających -20 stopni, braku dostępu do podstawowych wygód takich jak woda czy prysznic oraz braku osobistego zysku, aktywistki broniły własnymi ciałami las przez 1,5 roku.
Stanowisko Lasów Państwowych
Lasy Państwowe niejednokrotnie usprawiedliwiały swoje działania i podważały szlachetność działań aktywistek. Leśnicy przede wszystkim wskazują, że wycinka lasu jest kluczowa aby przywrócić tzw. “skład gatunkowy zgodny z siedliskiem". Ich zdaniem, dzięki niej utrzymuje się właściwa struktura wiekowa, która przekłada się na trwałość lasu.
LP wskazują również na fakt, że Bieszczady przed 1939 były terenami rolniczymi. Jego wysoki poziom zalesienia jest efektem pracy leśników. Zdaniem LP za sprawą ich działań współczynnik lesistości wzrósł w Bieszczadach z 32 proc. w 1930 roku do 60,3 proc. w 2013 roku. Ich zdaniem skoro poziom lesistości się zwiększa, to poziom retencji wody również.
Te argumenty nie znajdują jednak zastosowania w sprawie terenu okupowanego przez Wilczyce, ponieważ do 1945 roku występujący w tym miejscu drzewostan jodłowo-bukowy zachował charakter pierwotny.
Nie przeprowadza się tam wyrębu masowego tylko tzw. wyrąb higieniczny. Polega on na wycięciu pojedynczych “słabych" drzew, czyli posiadających huby, dziury, czy krzywe gałęzie, by zwiększyć efektywny wzrost innych drzew.
Od momentu rozpoczęcia okupacji, LP wytoczyło szereg zarzutów przeciwko aktywistom. Na ich stronie możemy przeczytać
Aktywiści stawiali barykady na przeciwpożarowych drogach leśnych. Pseudoekolodzy zajęli również skład drewna należącego do prywatnych osób. Blokowali wywóz drewna przez prawie 10 miesięcy. Przez cały okres blokady uniemożliwiali leśnikom prowadzenie prac leśnych, nawet tych niezbędnych - pielęgnacyjnych. Po usunięciu blokady i uprzątnięciu terenu leśnicy będą mogli rozpocząć prace odnowieniowe
Zdaniem LP po usunięciu blokady Wilczyc, okupowany przez nich fragment był “w znacznym stopniu zniszczony i zanieczyszczony".
Głos Wilczycy - higieniczna wycinka lasów nie jest konieczna?
Zdaniem uczestniczek okupacji, które wolą pozostać anonimowe, wersja przedstawiona przez Lasy Państwowe wymaga sprostowania.
Przede wszystkim logicznym jest to, że jeśli Wilczyce walczyły o włączenie wydzielenia 219a do parku narodowego, nie mogły zgodzić się na żadną wycinkę, nawet tę pielęgnacyjną. Chciały aby las został pozostawiony sam sobie. Skoro radził sobie wcześniej bez człowieka - teraz również da radę. Jest to kluczowe dla zachowania jego dzikości.
Ponadto uznanie pewnych drzew jako kwalifikujących się do wycinki ze względów “higienicznych" jest przejawem skrajnego antropocentryzmu. To z punktu widzenia człowieka i jego interesów pewne drzewa mogą być “słabe" czy “niepotrzebne". W przyrodzie nic się nie marnuje i każdy element ma swoją funkcję. Coś, co dla nas jest niepotrzebne, dla innych gatunków może być domem lub pokarmem. W tym przypadku ochrona powinna przede wszystkim być ochroną przed interwencją człowieka.
Wilczyce blokowały drogę przeciwpożarową?
Zdaniem Lasów Państwowych, aktywistki zablokowały drogę przeciwpożarową, co uniemożliwiało wjazd służb mundurowych. Zdaniem Wilczycy
Wszystkie barykady miały prześwit wystarczający do tego, by mogły nim przejechać GOPR. To prawda, że straż pożarna nie mogła tam wjechać ale tylko dlatego, że leżała tam półtorametrowa kupa żwiru, którą Lasy Państwowe z niewiadomego powodu same na nią zrzuciły. Przez to sami uczynili drogę nieprzejezdną.
Okupowany skład drewna
Wilczyce zostały oskarżone również o zajęcie składu drewna należącego do prywatnych osób. Zdaniem wilczycy jest to półprawda.
Nie blokowałyśmy składu drewna tylko miejsca, w którym ten skład się znajdował. Służby przeprowadziły ewikcję drewna jesienią 2021 roku. Po prostu zniszczyły nasze barykady i wzięły ten skład.
Lasy Państwowe posprzątały po aktywistkach?
W komunikacie Lasów Państwowych można było przeczytać, że las okupowany przez Wilczyce był zdewastowany i zanieczyszczony.
Zdewastowany był, ale po ewikcji. Opuściłam norę jako ostatnia, więc mogłam się dokładnie przyjrzeć działaniom LP. Przykładowo większość konstrukcji było ścinanych razem z gałęziami, chociaż wszystkie były zbudowane tak, aby nie uszkadzać drzewostanu. Były po prostu przywiązane linami, które wystarczyło odwiązać, a oni zamiast tego wzięli arborystę, który ścinał wszystko, co stało mu na drodze. Bez żadnych zasad BHP ściął konstrukcję znajdującą się na 18 metrach, która spadła 10 metrów od miejsca, w którym stałam, skuta kajdankami.
Na miejscu zostało wiele rzeczy Wilczyc, z czego można było wnioskować, że zostało ono “zanieczyszczone" ponieważ policja po prostu zabroniła im ich zabrać.
Kilka osób złożyło zażalenie, bo policja nie pozwoliła im zabrać swoich rzeczy w trakcie ewikcji. Swoich rzeczy nie odzyskali. Sprawę złożyli do sądu. Rozprawa dwóch z nich już się zakończyła. Sędzina stwierdziła, że zażalenie jest bezpodstawne.
Narkotyki w obozie Wilczyc
Przyczyną ewikcji było podejrzenie, że Wilczyce mogą posiadać dużą ilość narkotyków. Na terenie obozu służby znalazły plecak, w którym znajdowało się 0,25g haszu. Właścicielka przyznała się do niego i zapłaciła grzywnę w wysokości 600zł.
To jednak nie znikoma ilość haszu była powodem pacyfikacji Wilczyc. Zdaniem policji, na obozie znajdowały się narkotyki w ilości handlowej wraz z wagą jubilerską.
Kryminalni, którzy szukali narkotyków, obeszli obóz dwa razy. Za drugim razem wzięli jedną osobę jako świadka, przy którym znaleźli dużą ilość narkotyków. Osoba ta dostała w twarz i została rzucona przez strażnika granicznego na ziemię bez żadnego powodu. Został wytoczony mu pozew. Odbyły się już dwie rozprawy w tej sprawie, jednak strażnik nie stawił się ani na jedną. Motywował to swoim stanem zdrowia. Nie było żadnego pogłębionego dochodzenia w sprawie narkotyków. Policjanci pytali tylko czy to nasze narkotyki i tyle. Oczywiście nie należały one do nas. Nikomu jeszcze nie zostały postawione zarzuty.