Wąż wyszedł z selera. Miał być żararaką. Nawet ekspert się pomylił
Przedziwna sytuacja wydarzyła się w Poznaniu. Profil Poznaniator zamieścił na Facebooku film pokazujący niedużego węża schowanego pod miską w oczekiwaniu na Ekopatrol. Gad znajdował się w selerze naciowym kupionym w sklepie, wypełznął z niego, a eksperci, z którymi konsultowała się właścicielka selera twierdzili, że to śmiertelnie groźna żararaka pospolita. Okazało się, że nic podobnego.
Historia z Poznania jest przedziwna, ale zarazem daje mocno do myślenia. Pokazuje bowiem, jak łatwo pomylić węże zupełnie niegroźne takie jak zaskroniec z jadowitymi i niebezpiecznymi. Mylą się nawet eksperci od gadów, więc tym łatwiej zrozumieć, dlaczego nasze zaskrońce tak często są zrównywane ze żmijami zygzakowatymi albo innymi wężami jadowitymi.
W Poznaniu klientka kupiła seler naciowy i - jak informuje - wypełznął z niego nieduży wąż. Jak czytamy w opisie filmu: "Kupiłam seler naciowy w Lidlu i przy krojeniu wypełzła stamtąd mała żmijka... po konsultacji ze schroniskiem i Ogrodem Zoologicznym okazało się, że to paskudnie jadowity gatunek - żararaka... tak się ponoć nazywa...Straż umywa ręce, schronisko nie wie co zrobić, to skąd ja mam wiedzieć. Może Ekopatrol przyjedzie, ale kiedy... nie wiadomo. Jest mała, ale wg. specjalistki z ZOO bardzo jadowity... nawet taki mały może zabić człowieka... tak mi powiedziała."
Pani zamknęła węża pod miską w oczekiwaniu na Ekopatrol, który zabierze gada. Przez długi czas żyła w przekonaniu, że ma do czynienia z żararaką pospolitą, czyli groźnym wężem z rodziny żmijowatych i podrodziny grzechotników. Ta żararaka jest jednym z najczęściej spotykanych, a z uwagi na agresywny charakter także jednym z najbardziej niebezpiecznych węży Ameryki Południowej. W Brazylii np. odpowiada za większość ukąszeń. Ma nieregularny rysunek na ciele, który bywa zmienny. Osiąga ponad półtora metra, ale z reguły te żararaki są niezbyt duże. Takiej wielkości jak ten wąż z Poznania.
Okazało się, że nie była to żararaka
Sprawa miała jednak ciąg dalszy, bowiem wąż ostatecznie trafił pod lupę Fundacji Epicrates z Lublina, która od 2011 r. zajmuje się prowadzeniem pierwszego w Polsce ośrodka rehabilitacji i opieki nad bezdomnymi zwierzętami egzotycznymi, będącego niezwykłym działem Lubelskiego Schroniska dla Zwierząt. Trafiają tu zwierzęta porzucone, uciekinierzy z prywatnych hodowli oraz takie, których wymagania przerosły możliwości poprzednich opiekunów.
Tutaj trafi domniemana żararaka pospolita, a pracownicy fundacji zdementowali diagnozę ekspercką, że to wąż tego gatunku. Rozpoznali w gadzie zupełnie niegroźnego zaskrońca żmijowego. To zwierzę nie występuje w Polsce, jest jednym z zaskrońców zachodniej Europy. Żyje na Półwyspie Pirenejskim, we Francji, Włoszech, a także w Afryce, w krajach Maghrebu.
To jeden z tych zaskrońców, które nader często cierpią z powodu pomyłek i kwalifikowania ich jako jadowite żmije. Sama nazwa zaskroniec żmijowy wiąże się z tym, że ten wąż jest wyjątkowo podobny do żmij, dużo bardziej niż żyjący w Polsce zaskroniec żmijowy, a i on jest często z nią mylony. To nie jest przypadek, ale rodzaj mimikry. Zaskroniec żmijowy nieprzypadkowo upodabnia się do jadowitych węży np. żmij. Wygląda jak one, zachowuje się jak one, nawet atakuje jak ona. Nie wstrzykuje jednak jadu.