Śmiercionośna kobra w kokpicie. Przez węża samolot musiał awaryjnie lądować
Do wyjątkowego zdarzenia doszło w poniedziałek w RPA. Pilot lecący z Kapsztadu do Nelspruit musiał awaryjnie lądować, ponieważ na pokładzie samolotu znalazł się pasażer na gapę. Była to kobra przylądkowa, jeden z najbardziej jadowitych i śmiercionośnych gatunków w południowej Afryce.
Rudolph Erasmus, pilot z RPA miał odbyć w poniedziałek rutynowy lot z Kapsztadu do Mbombeli (dawniej Nelspruit) na północnym wschodzie kraju. Podróż trzeba było jednak przerwać, bo pilot w pewnym momencie poczuł na ciele nietypowy, chłodny dotyk.
Lecieli samolotem. Nagle pilot poczuł, że ma na plecach węża
Mężczyzna szybko zorientował się, że po plecach wspina mu się kobra. Udało mu się jednak zachować zimną krew i bezpiecznie wylądować samolotem w miejscowości Welkom, mniej więcej w połowie drogi między Kapsztadem a Mbombelą.
Pilot leciał lekkim samolotem Beechcraft Baron, którym może podróżować jednocześnie od czterech do sześciu osób (w zależności od wersji samolotu). Jak relacjonują lokalne media, pasażerowie, którzy lecieli nad RPA razem z kobrą, byli bardzo wdzięczni pilotowi za jego szybką i opanowaną reakcję.
Choć, jak zaznacza sam bohater w rozmowie z serwisem "Times Live", "szczerze mówiąc zdecydowanie zdarzyło mi się to po raz pierwszy i nie jest to coś, czego uczą cię na kursach pilotażu".
Kobra w samolocie. "Słuchajcie, mamy problem"
Pilot wspomina, że obsługa lotniska w Kapsztadzie ostrzegała go przed kobrą, która miała w niedzielę wylegiwać się pod samolotem. Próbowano ją złapać, ale skryła się pod osłonami silników. Po ich sprawdzeniu okazało się, że węża tam nie ma, więc uznano, że oddalił się od samolotu.
Jednak już podczas lotu Rudolph Erasmus nagle poczuł chłód na swoim lewym boku. Na początku myślał, że to woda z butelki, którą trzyma przy fotelu. Odwrócił głowę, aby sprawdzić, co się stało i to właśnie wtedy zobaczył kobrę w kokpicie samolotu.
Pilot przez chwilę zastanawiał się, czy powiedzieć o tym fakcie pasażerom. Ale w końcu zakomunikował: "Słuchajcie, mamy problem. Na pokładzie samolotu jest wąż. Domyślam się, że jest pod moim fotelem, więc musimy jak najszybciej posadzić samolot na ziemi".
Kobra mogła zabić pilota jednym ukąszeniem
Gdy samolot już bezpiecznie wylądował, poszukiwaniem węża zajęli się wyspecjalizowani łapacze. Akcja trwała do nocy, a wokół samolotu rozsypano nawet mączkę, żeby odnaleźć kobrę po śladach. Niestety, bez skutku.
Kobra przylądkowa (Naja nivea), która jest winna całego zamieszania, to gatunek węża z rodziny zdradnicowatych. Jej długość może osiągać nawet 1,8 metra. Jad węża jest równie toksyczny, co u mamby czarnej. Kobry przylądkowe odpowiadają za najwięcej śmierci z powodu ukąszenia węży w całym RPA.