Pingwiny cesarskie na krawędzi. Jest z nimi gorzej, niż sądziliśmy
Nowe badania satelitarne wykazały, że kolonie pingwinów cesarskich na południe od Ameryki Południowej kurczą się w alarmującym tempie. Zmiany klimatyczne zagrażają ich zdolności do wychowywania młodych i w dłuższej perspektywie, ich przetrwaniu jako gatunku.

W skrócie
- Kolonie pingwinów cesarskich w części Antarktydy drastycznie się zmniejszają z powodu topniejącego lodu.
- Zmiany klimatyczne zaburzają cykl rozmnażania tych ptaków, skracając czas na wychowanie młodych.
- Dalszy wzrost emisji gazów cieplarnianych zagraża przetrwaniu gatunku w tej części świata.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Pingwiny cesarskie są najlepiej przystosowanymi do zimna ptakami na Ziemi. Jako największe i najcięższe spośród wszystkich gatunków pingwinów, wyewoluowały około miliona lat temu, by przetrwać w ekstremalnych warunkach Antarktydy. Ich przetrwanie opiera się jednak na istnieniu stabilnych połaci lodu morskiego, które pozostają połączone z kontynentem na tyle długo, by samice mogły złożyć jaja, a pisklęta osiągnąć samodzielność.
Ale zmiany klimatyczne zaburzają ten precyzyjnie dostrojony cykl. Lód zaczyna się topić coraz wcześniej - zanim młode pingwiny zdążą wykształcić wodoodporne upierzenie. Niewystarczająco rozwinięte pisklęta, które wpadają do lodowatej wody, giną niemal natychmiast.
"Ich życie zależy od tego, czy morze zamarznie i odmarznie we właściwym czasie" - podkreśla Dana M. Bergstrom, ekolożka z University of Wollongong, autorka analizy opublikowanej w The Conversation.

Dane satelitarne nie pozostawiają złudzeń
Naukowcy z British Antarctic Survey przeanalizowali dane satelitarne z lat 2009-2024, obejmujące 16 kolonii pingwinów cesarskich w części Antarktydy znajdującej się najbliżej Ameryki Południowej. Wyniki są niepokojące: średni spadek liczebności kolonii wynosi 22 proc. - czyli około 1,6 proc. rocznie. To o 50 proc. szybciej, niż przewidywały najbardziej pesymistyczne prognozy.
"Takie tempo spadku jest szokujące" - komentował Peter Fretwell, główny autor badania, w rozmowie z australijskim ABC.
Kolonie pingwinów cesarskich mogą liczyć dziesiątki tysięcy osobników, ale ta liczba bywa złudna. Ukrywa stopniowe, lecz systematyczne wymieranie młodych. Każdego roku topniejący zbyt wcześnie lód skraca "okno" potrzebne na wychowanie piskląt.
Dylemat idealnego miejsca
Aby skutecznie się rozmnażać, pingwiny potrzebują idealnego balansu. Jeśli kolonia znajduje się zbyt blisko krawędzi lodu, wzrasta ryzyko, że lód załamie się za wcześnie. Jeśli za daleko - rodzice wracają z łowisk zbyt późno, a młode głodują.
Dorosłe samce przez wiele tygodni inkubują jaja w ekstremalnym zimnie, chroniąc je ciałem i gromadząc się w zwartym kręgu. Samice wracają dopiero w lipcu lub sierpniu, przynosząc pokarm. Pisklęta dojrzewają do grudnia, gdy zaczynają wymieniać puch na wodoodporne pióra. Jeśli w tym czasie lód się załamie, niezdolne do pływania młode umierają.
Przyszłość pod znakiem zapytania
Nie wiadomo jeszcze, czy podobne tempo spadku występuje w innych częściach Antarktydy: badanie dotyczy tylko kolonii w rejonie Półwyspu Antarktycznego i Morza Weddella. Wiadomo jednak, że pingwiny cesarskie są coraz bardziej zagrożone.
"Antarktyda i jej unikalna bioróżnorodność nie są odporne na skutki rosnących emisji gazów cieplarnianych" - ostrzega Bergstrom. "Dopóki świat nie potraktuje poważnie konieczności redukcji emisji, lód będzie się cofał, a kolejne pisklęta będą tonąć, zanim nauczą się pływać".