To rzadkie zjawisko falujących chmur pojawia się też w Polsce
Chmury Kelvina-Helmholtza pojawiają się na niebie stosunkowo rzadko, co potęguje unikatowość tego zjawiska. Tym razem to szczęście mieli mieszkańcy stanu Wyoming, ale widowisko na niebie pojawiło się też nieraz w polskich górach.
W styczniu zeszłego roku ze szczytu Kasprowego Wierchu można było podziwiać krótkotrwałe zjawisko, fluctus zachodzące pod wpływem Niestabilności Kelvina-Helmholtza. Fluctus towarzyszy następującym chmurom: Cirrus, Cumulus, Altocumulus, Stratocumulus, Stratus.
W 2014 r. szczęśliwcy mogli oglądać podniebny spektakl np. w Bieszczadach. Efektywne fale występują stosunkowo rzadko, ale nieraz obserwowano je w różnych miejscach świata: Ameryce Północnej czy Europie. W tym tygodniu mieszkańcy stanu Wyoming mieli szczęście obcować z tym zjawiskiem. Było widoczne z miasta Sheridan tuż przy górach Bighorn.
Pojawianie się zjawiskowych fal na niebie można wytłumaczyć za pomocą praw fizyki.
Fale morskie widoczne na niebie to nic innego jak rodzaj chmury - w tym wypadku nazywanej chmurą Kelvina-Helmholtza. Tworzy się ona podczas spotkania dwóch warstw powietrza o różnej gęstości - cieplejszej i chłodniejszej. Warunkiem powstania fal jest różna prędkość płynących chmur. Charakterystyczne fale tworzą się na granicy oby chmur.
Jak dodaje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej fale na niebie są ważnym sygnałem dla pilotów samolotów. Wskazują bowiem na ewentualną niestabilność w atmosferze.
Chmury Kelvina-Helmholtza pojawiają się najczęściej w terenie górzystym i podczas wietrznej aury.