"Niedźwiedź morski" na Bałtyku. W Polskę mogło kiedyś uderzyć tsunami

Radosław Nawrot

Radosław Nawrot

Aktualizacja

"Niedźwiedź morski" - taką nazwę nadali kataklizmowi współcześni mu kronikarze, głównie mnisi. Pomruk, jaki wówczas słyszeli przywodził im bowiem na myśl wielkiego zwierza. Kilkumetrowa fala tsunami miała uderzyć w wybrzeża Bałtyku najpierw w czasach Jagiellonów w 1497 roku, a następnie w XVIII wieku. Za tą teorią maja przemawiać pobrane z wybrzeża próbki, ale wielu naukowców podważa taką możliwość. "Bałtyk jest za płytki" - twierdzą.

Fale tsunami raczej nie pojawiają się na Bałtyku - uważają naukowcy
Fale tsunami raczej nie pojawiają się na Bałtyku - uważają naukowcy123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Jak czytamy w opisie projektu badawczego realizowanego przez dr Andrzeja Piotrowskiego z Państwowego Instytutu Geologicznego i Państwowego Instytutu Badawczego w Szczecinie, wokół "niedźwiedzia morskiego" narosło wiele mitów i legend. Tym określeniem obdarowano kataklizm, który miał spaść na bałtyckie wybrzeża Polski kilkukrotnie, chociażby w 1497 roku za panowania króla Jana I Olbrachta, a także w XVIII wieku. Wtedy, w 1757 roku, za czasów Augusta II Sasa i być może także w 1779 roku, już po pierwszym rozbiorze Polski wielka fala tsunami miała uderzyć ponownie.

Niedźwiedź morski przykrył polskie wybrzeże

Opis badań prowadzonych przez dr Andrzeja Piotrowskiego głosi: "przy spokojnej i jasnej pogodzie, brzeg Bałtyku stał się nagle tak wzburzony, że morskie fale (...) dużą barkę z portu wyniosły na ląd". Kolejny przytoczony opis to: "niezwykle gwałtowne ale i rzadko występujące, od kierunku wiatru niezależne i nie przez sztormy wywołane falowanie, a na ląd wyrzucane są żywe lub wpół żywe ryby morskie i przybrzeżne (z jezior przymorskich)".

Inny opis, pochodzący spod pióra mnicha z klasztory kartuzów w Darłowie, przytacza Nauka w Polsce. To przetłumaczona (Darłowo znajdowało się wtedy w księstwie pomorskim) relacja z kataklizmu datowanego na czasy Jana Olbrachta.

"Ósmego dnia po Narodzinach Maryi, roku 1497, w piątek w południe [wypada to na 16 września 1497 roku, wtedy rzeczywiście był piątek - przyp. red.], zerwał się sztorm z północnego-zachodu i trwał do późnego wieczora wywołując powódź. W Darłówku zostały całkowicie zniszczone nabrzeża portowe, paraliżując na długi czas handel. Ich odbudowa pociągnęła za sobą wysokie koszty. Prawie wszystkie domy zostały rozmyte, wszystko bydło potonęło, a rzeczka (Lutowa łącząca Wieprzę z jeziorem Kopań) została zapiaszczona. Cztery cumujące w porcie statki, w tym duży "Kreyer" zostały wyrzucone na ląd. Jeden koło Żukowa Morskiego, dwa koło klasztoru kartuzów, jeden aż w pobliżu kaplicy Św. Gertrudy. W klasztorze woda stała w krużgankach i w kościele do wysokości ołtarzy".

Zatem coś się wtedy wydarzyło i pytanie co.

Czy tsunami może uderzyć na Bałtyku?

Skojarzenia z uderzeniem fali tsunami nasuwają się same. Ona potrafi spowodować potężne zniszczenia i kilkumetrowa fala wdzierająca się w głąb lądu staje się niszczycielska. Jednakże wielu polskich naukowców i hydrologów uważa, że to niemożliwe na Bałtyku.

Tsunami atakują wybrzeża wielu mórz i oceanów, najbardziej pamiętne to chociażby ta z 2004 roku, która zdemolowała południową Azję od Cejlonu po Sumatrę, a także ta po trzęsieniu ziemi w Japonii w 2011 roku, gdy ucierpiała elektrownia jądrowa w Fukushimie. Fani kina na pewno kojarzą wielką falę topiąca transatlantyk w słynnym katastroficznym filmie "Tragedia Posejdona", a rzecz miała miejsce u brzegów Grecji. Jednakże takie zjawiska są obce Morzu Bałtyckiemu.

Dlatego wielu naukowców podważa związek tych opisów z tsunami. "To mit, choć można się spodziewać zjawiska o podobnej naturze, lecz daleko mniej groźnego" - wyjaśniał portalowi Twojapogoda.pl sejsmolog dr Paweł Wiejacz z Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk. Tsunami powstaje na głębokim morzu, tymczasem Bałtyk jest płytki.

Za płytki, można by dodać, gdyż morze u polskich wybrzeży osiąga kilkadziesiąt, do 118 metrów w Głębi Gdańskiej. To może już jednak wystarczyć, by podniosła się kilkumetrowa fala. Pytanie, co ją miałoby spowodować? Wszak także trzęsienia ziemi są rzadkie w Polsce. Nie leżymy w strefie sejsmicznej i chociaż wstrząsy czasem się zdarzają, to sporadycznie.

Do tsunami wystarczy jednak nawet sporadyczny wstrząs. Pamiętajmy, że największe trzęsienie ziemi w dziejach Polski miało miejsce właśnie w czasach Jagiellonów, w 1443 roku. Miało 6 stopni w skali Richtera i dotknęło Śląsk. To znacznie mniej niż w wypadku kataklizmu na Oceanie Indyjskim, gdy trzęsienie ziemi miało 8,6 stopnia.

Możliwe zatem, że to nie wstrząs sejsmiczny spowodował falę na Bałtyku, ale coś innego. Może podwodny wybuch metanu, może uderzenie meteorytu.

"Niedźwiedź morski" mógł mieć kilka metrów

Zespół dr Andrzeja Piotrowskiego dekadę temu rozpoczął zbieranie próbek i badania nad tym, co mogło pozostać po tych kataklizmach zwanych "niedźwiedziem morskim". W okolicach Darłowa, Rogowa i Kołobrzegu zebrano około 1000 próbek osadów. Badania paleoekologiczne i stratygraficzne metodami mikroskopowymi okazów okrzemek, otwornic i małżoraczków miało określić skalę ich przemieszania i uszkodzenia w procesie gwałtownego wkroczenia fali na ląd. Wkopy, wiercenia, datowanie metodą węglową - to wszystko miało sprawdzić, czy i jak daleko fala wdarła się na teren dzisiejszej Polski.

Podczas badań osadów odkryto, że najdalsze ślady potencjalnego tsunami znajdowały się aż 1,4 kilometra od brzegu. Sugeruje to, że fale mogły mieć wówczas aż trzy metry wysokości.

Trudno będzie ustalić, co spowodowało takie uderzenie i dlaczego ludzie słyszeli straszliwy pomruk, skłaniający ich do użycia nazwy "niedźwiedź morski". Być może fali towarzyszyła burza i silnie huczący wiatr. "Do ustalenia przyczyn zjawiska potrzebne są badania dna Bałtyku. Być może zostaną przeprowadzone w przyszłości" - powiedział w PAP dr Piotrowski.

Ciekawa w tej materii była hipoteza naukowców z Estonii, którzy po analizie polskich badań doszli do wniosku, że mogliśmy mieć do czynienia z czymś, co nazwali "meteotsunami". To zjawisko i duża fala wywołana pewnym układem ciśnień, dość rzadkie i mało znane. Gdy ośrodek wysokiego ciśnienia znajdzie się blisko centrum ciśnienia niskiego, może powstać coś podobnego i napędzić falę zmierzającą ku lądowi.

Jak było w rzeczywistości, możemy się już jednak nigdy nie dowiedzieć, chyba że znajdą się środki na przebadanie całego Morza Bałtyckiego.

Trzęsienia ziemi. Czy mogą pojawić się w Polsce?SCP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas