Nawet na Antarktydzie. Szkodliwe związki wykryto dosłownie wszędzie
Mateusz Zajega
Picie wody deszczowej nigdy nie było dobry pomysłem ze względu na znajdujące się w niej zanieczyszczenia. Co więcej, najnowsze badania pokazują, że praktycznie nie ma naszej planecie miejsce, gdzie byłaby ona dla nas bezpieczna. Nawet na Antarktydzie i Wyżynie Tybetańskiej znaleziono w deszczówce szkodliwe substancje.
Związki perfluoroalkilowe oraz związki polifluoroalkilowe (PFAS) są dla ludzi wyjątkowo niebezpieczne, przyczyniając się między innymi do nieprawidłowego poziomu cholesterolu, zwiększonego ryzyka raka nerek oraz nowotworu jąder, uszkodzenia wątroby, a nawet mniejszej masy urodzeniowej noworodków.
Niestety każdego roku wytwarzamy olbrzymie ilości tych substancji, co prowadzi do różnego rodzaju zanieczyszczeń. Zespół naukowców z Uniwersytetu Sztokholmskiego i Politechniki Federalnej w Zurychu postanowił przyjrzeć się tym zawartym w wodzie deszczowej.
Deszczówka zanieczyszczona na całej planecie
Okazuje się, że nawet na Antarktydzie i Wyżynie Tybetańskiej, czyli obszarach odległych od miejskiego zgiełku i wyjątkowo słabo zaludnionych, rygorystyczne normy PFAS zostały przekroczone.
- W oparciu o najnowsze wytyczne Stanów Zjednoczonych dotyczące PFOA w wodzie pitnej, woda deszczowa wszędzie byłaby uznana za niebezpieczną do picia. Chociaż w świecie przemysłowym rzadko pijemy wodę deszczową, wielu ludzi na całym świecie oczekuje, że jest ona bezpieczna do picia - tłumaczą naukowcy.
- Ekstremalna trwałość i ciągłe globalne cykle niektórych PFAS doprowadzą do ciągłego przekraczania wyżej wymienionych wytycznych - mówi Martin Scheringer, współautor badania.
- Nie może być tak, że niektórzy nieliczni odnoszą korzyści ekonomiczne, zanieczyszczając wodę pitną dla milionów innych i powodując poważne problemy zdrowotne. (...) Nadszedł czas na działanie - skwitowała Jane Muncke.