Niechlujne gniazda spadają z drzew. Co się dzieje? To robota ptaka partacza
Gniazda, które buduje, mają bardzo lichą konstrukcję. Spadają z drzew strącane wiatrem lub rozsypują się jeszcze podczas budowy. Bywa, że wypadają z nich jaja, a one same zrywają się pod ciężarem piskląt. Do tego wszystkiego lęgi niszczą wrony, sroki i kuny. Mimo tych przeszkód dzieje się coś niezwykłego - populacja gołębi grzywaczy wciąż rośnie. O fenomenie gniazdowego partacza opowiada Marcin Szumowski w programie Czysta Polska w Polsat News.

Kilka gałęzi położonych jedna na drugiej i już można zakładać rodzinę - z takiego założenia zapewne wychodzi grzywacz, największy z polskich gołębi. - Wszystkie gołębie budują takie spartaczone gniazda, często złożone z zaledwie kilku patyków - wyjaśnia ornitolog Łukasz Wardecki z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody. Układane na drzewie gniazdo sypie się często na ziemię jeszcze w trakcie budowy. Bywa, że spada przy większym podmuchu wiatru.
- Architektura gniazda grzywacza jest, lekko mówiąc, nieszczególnie skomplikowana. Jeśli nie wybierze on sobie idealnego miejsca, zdarza się, że młode wypadają z takich gniazd - opowiada ornitolog Jan Rapczyński. Do tego dochodzą drapieżnicy, którzy plądrują lęgi grzywaczy jak wrony, sroki czy kuny.
- W parkach w Warszawie większość grzywaczy traci swoje legi, sukces lęgowy jest wręcz marginalny - precyzuje Łukasz Wardecki. Wydawać by się mogło, że ptaki narażone na tyle niebezpieczeństw w trakcie lęgów powinny podzielić los gatunków zagrożonych wyginięciem. W przypadku grzywacza dzieję się coś zupełnie odwrotnego. Partactwo gniazdowe i presja drapieżników nie ograniczają jego liczebności.

Jakim cudem liczba grzywaczy w Polsce wzrasta?
Monitoring pokazuje, że liczba tych gołębi w Polsce rośnie. Widać je wszędzie wokół, są gośćmi lasów i obrzeży lasów, zaglądają do karmników. W ciągu ostatnich 20 lat populacja tego gołębia w Polsce wzrosła dwuipółkrotnie. Z kolei w Europie na przełomie ostatnich czterech dekad poniosła się aż o 200 procent!
Fenomen grzywacza ornitolodzy upatrują w kilku rzeczach. Przede wszystkim jest to godna podziwu powtarzalność lęgów.
- Widuje się też gniazda z młodymi we wrześniu. Zakładają je pary, które wcześniej tracą wiele lęgów w trakcie sezonu. Nie zrażają się, powtarzają i powtarzają - wyjaśnia Bartosz Smyk, ornitolog z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody.

Wrony i sroki odpuszczają gołębiom
Późne lęgi mają też swoją zaletę. Wrześniowe gniazda grzywaczy nie są tak bardzo narażone na drapieżnictwo jak te zakładane w kwietniu czy maju.
- Wtedy największy drapieżnik gniazdowy czyli wrona, a także w mniejszym stopniu sroki mają już odchowane młode. Już tak bardzo nie potrzebują białkowego pokarmu, których świetnym dostarczycielem są jaja czy młode grzywaczy - mówi Bartosz Smyk. Późniejsze odchowanie młodych umożliwia grzywaczowi cieplejszy klimat. To wystarcza, by zwiększały swą liczebność mimo wielu strat.
Ponadto grzywacz nauczył się wchodzić do miast. W Warszawie wiele tych ptaków zakłada już gniazda ludziom na balkonach.