Kassenberg: Nowa strategia klimatyczna UE to krzyk rozpaczy

Jeżeli nie jesteśmy w stanie odpowiednio szybko ograniczać emisji gazów cieplarnianych, to łapiemy się za adaptację do zmian klimatycznych - mówi dr Andrzej Kassenberg z Instytutu na rzecz Ekorozwoju, ekspert Koalicji Klimatycznej. Komisja Europejska przedstawiła w tym tygodniu nową strategię przygotowania państw wspólnoty do skutków globalnego ocieplenia.

Dr Andrzej Kassenberg
Dr Andrzej KassenbergInstytut na rzecz Ekorozwoju
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Jak ocenia Pan nową strategię klimatyczną Komisji Europejskiej? 

Dr Andrzej Kassenberg: To jest krzyk "rozpaczy". Jeżeli nie jesteśmy w stanie w odpowiednim tempie ograniczać emisji gazów cieplarnianych i wynikających z tego konsekwencji zmiany klimatu, to łapiemy się za adaptację. Gdyby nie pandemia, emisje w 2020 r. byłyby wyższe niż rok wcześniej. Jest coraz gorzej. Nie mamy wyjścia, adaptować się trzeba w coraz silniejszym stopniu, stąd ta strategia.

Jakie znacznie ma dokument przedstawiony przez Fransa Timmermansa?

- Przygotowanie się do skutków zmiany klimatu jest kluczowe dla wszystkich krajów Unii, ale część organizacji ekologicznych krytykuje ten dokument, gdyż ich zdaniem brak w nim konkretów - celów ilościowych czy harmonogramu realizacji.

W Polsce mamy strategię adaptacji do zmiany klimatu z 2013 r. i tak naprawdę skończyła się ona w zeszłym roku. Należałoby ją teraz odnowić w odniesieniu do tego, co opublikowała Komisja Europejska, jak i także prowadzonych prac programowania wielu funduszy UE na lata 2021-2027.

Nasza strategia różni się od tych na Zachodzie?

- To, co najbardziej uderza, to różnice w podejściu do adaptacji. Na Zachodzie są tzw. "nature based solutions", czyli rozwiązania oparte na wiedzy o środowisku. Z kolei w Polsce wierzy się w rozwiązania techniczne. Podam przykład. Zamiast skupić się na spowalnianiu spływu wód już w górnym biegu rzeki, czy też zachowaniu tam terenu podmokłego, rozlewiska i itp., woli się wybudować na niej zaporę lub ją obetonować. Doświadczenia pokazują, że to nie poprawi bezpieczeństwa przeciwpowodziowego ani nie złagodzi suszy. Krajowy Plan Odbudowy mógłby rozwiązać ten problem, ale na razie oficjalnie nic o nim nie wiemy.

Musimy się przygotować do zmiany klimatu. Problemem będą m.in. susze, a co za tym idzie wzrost cen żywności. Kolejny przykład: zabetonowanie miast. Nasz instytut uczestniczył w przygotowaniu strategii adaptacji dla Warszawy. Z badań wynika, że w czasie tropikalnych upałów w stolicy umieralność wzrasta średnio o 14 proc. Wśród mężczyzn powyżej 70. roku życia nawet do 25 proc. Oczywiście to nie tylko sam upał zabija. Osoby starsze mają różne przewlekłe choroby, przez co ich organizmy są osłabione i nie wytrzymują. Inną kwestią jest brak troski o tereny zieleni w miastach. Wycinanie drzew, przystrzyżone trawniki zamiast łąk kwietnych, betonowanie na rzecz transportu indywidualnego, niezależnie czy spalinowego czy elektrycznego, i powstawanie tzw. wysp ciepła podnosi temperaturę, co prowadzi do większej liczby zgonów.

Z czego to wynika?

- Z braku odpowiedniej edukacji, myślenia polityków tu i teraz, a nie o skutkach w przyszłości. Ludzie często uważają drzewa za problem, bo na przykład zasłaniają im widok albo gubiąc liście brudzą chodnik. Nie ma myślenia o drzewach, jako o elemencie łagodzenia lokalnego klimatu, zwłaszcza w czasie upałów. A przecież w trakcie upałów różnice między ulicą bez drzew i z drzewami to co najmniej kilka stopni Celsjusza.

Jakie projekty mogą się pojawić w Krajowym Planie Odbudowy?

- Ministerstwo do tej pory nie pokazało nad czym pracuje. Propozycje są zgłaszane, jednak nie wiadomo co zostało przyjęte. Obawiam się, że część działań, która będzie przeciwna zmianie klimatu czy adaptacji zostanie w jakiś sposób zakamuflowana. Tu musi być bardzo twarde stanowisko Komisji Europejskiej, poparte przez Europarlament. Gorzej będzie z Radą Europejską. Tam są przedstawiciele rządów, którzy dbają o swoje bieżące polityczne interesy z punktu widzenia państw, które reprezentują.

Najpierw w Europie mówiło się o redukcji emisji gazów, teraz mówimy o adaptacji do zmian klimatu. Realizowanie celów porozumienia paryskiego nie pomaga?

- Na razie w nawiązaniu do porozumienia paryskiego, mamy zredukować emisję gazów o 55 proc. do 2030 r. w stosunku do roku 1990. Na to kraje się zgodziły. Jednak ostateczny cel to neutralność klimatyczna i to jak najszybciej. W Krajowym Planie Odbudowy, 37 proc. środków musi pójść na cele klimatyczne, a pozostałe nie mogą szkodzić środowisku. Pytanie, czy to będzie przestrzegane i czy pojawi się silny instrument za pomocą którego będzie można kontrolować realizację tych celów.

Zapytałem przedstawicieli rządu, czy do projektu Krajowego Planu Odbudowy przygotowana będzie strategiczna ocena oddziaływania na środowisko, wymagana prawem UE i Polski. Taki dokument pozwala ocenić na wstępnym etapie, jakie mogą być skutki planowanych działań. Na tym etapie, prawie zerowym kosztem, można jeszcze coś zmienić, poprawić, odstąpić. Później przy realizacji cena błędów staję coraz wyższa. Powiedziano mi, że obecnie się tego nie przewiduje.

A może unijna polityka środowiskowa i jej wymagania są po prostu zbyt miękkie? 

- Unia przygotowuje, co kilka lat, taką politykę od 1972 r. i rzeczywiście, potocznie mówiąc, jest ona "miękka". Obecnie mamy VIII Program ochrony środowiska UE. Pieniądze na reformy są. Jednak nie ma instrumentów, aby w pełni to wykorzystać. Nie ma na przykład analiz "ryzyka zaniechania", czyli wyliczeń, jakie będą skutki nie zajęcia się danym zagadnieniem, jakie trzeba będzie ponieść koszty w przyszłości w wyniku dzisiejszego zaniechania. Europejski Zielony Ład przyjęty pod koniec 2019 r. wskazuje, że dokonuje się już zmiana, bo aspekty środowiskowe zaczynają przenikać różne sfery, jak energetyka czy rolnictwo, ale czy ta zmiana jest wystarczająca? Moim zdaniem nie.

Jeżeli chcemy coś osiągnąć, to musimy być zarządzani przez wiedzę. Jeżeli nie będziemy zarządzani przez wiedzę, a przez interesy polityczne, to bardzo źle widzę przyszłość. Podczas Młodzieżowego Strajku Klimatycznego w Wielkiej Brytanii wywieszono plakat, na którym napisano: "Wy umrzecie w spokoju, a nam przyjdzie żyć w koszmarze". To mogą być prorocze słowa.

Obawiam się, że choć jest wielu młodych ludzi, którzy przejmują się kryzysem klimatycznym, to większości bardziej zależy na konsumpcji. Pytanie, czy będzie silna presja na zmiany. Obudzić nas mogą poważne ekstremalne skutki zmiany klimatu. Jednak wtedy może już być przekroczony punkt zwrotny, z którego nie będzie powrotu. Trzeba będzie wybudować nową równowagę. To wcale nie oznacza, że będzie ona dla nas, ludzkości, korzystna. Interesującą obserwacją jest zachowanie społeczeństw wobec pandemii, w dużej mierze bardzo silne ograniczenia, i to, że na całym świecie zostały przyjęte. Czy to nie jest kierunek na to aby uchronić się przed katastrofą klimatyczną?

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas