Impas w Brukseli. Krajowy Plan Odbudowy nadal niezatwierdzony
W maju rząd złożył w Brukseli projekt Krajowego Planu Odbudowy. Niedługo minie pół roku, a porozumienia z Komisją Europejską na razie na horyzoncie nie widać. Pieniądze miały wesprzeć zieloną transformację Polsce, która bez tych środków, będzie o wiele trudniejsza.
Na jakim etapie jest nasz Krajowy Plan Odbudowy? Przed wakacjami projekt trafił do Brukseli i nagle zrobiło się cicho.
Joanna Furmaga z Polskiej Zielonej Sieci, ekspertka Koalicji Klimatycznej: Plan powinien zostać sprawdzony przez Komisję Europejską w ciągu dwóch, trzech miesięcy, ale tak się nie stało. Obecnie jeszcze tylko trzy kraje nie mają tych planów zaakceptowanych. Większość dostała już pieniądze i realizuje plany. W mediach słyszymy głosy, które wspominają o problemach z praworządnością. KPO to jednak nie tylko projekty, ale także plany reform, tzw. kamienie milowe odgrywające kluczową rolę w "zielonej transformacji", ale również w zapewnieniu właściwego nadzoru nad wydatkowaniem tych środków.
Z tego co wiemy, to jest właśnie punkt sporny. Potrzebne są mechanizmy, które zagwarantują, że pieniądze trafią tam, gdzie trzeba. Konieczny jest do tego sprawnie i niezależnie działający wymiar sprawiedliwości, bo wiadomo, że przy tego rodzaju ogromnych inwestycjach dochodzi czasem do konfliktów między beneficjentami a instytucjami rządowymi. Kluczowy jest również komitet monitorujący, a jego skład i kompetencje są integralną częścią KPO. Chodzi nie tylko o to, na co środki będą wydane i jakie reformy będą przeprowadzone, ale również jak będzie prowadzony nadzór. W komitecie powinna być zapewniona zrównoważona reprezentacja wszystkich partnerów: rządu, samorządów, związków zawodowych, biznesu, organizacji społeczeństwa obywatelskiego oraz nauki. Rząd nie odniósł się do naszej propozycji złożonej w tym zakresie jeszcze przed wakacjami. We wrześniu zaproponował natomiast rozwiązanie, które absolutnie nie respektuje "zasady partnerstwa", przypisując sobie absolutną dominację w komitecie monitorującym. To niezwykle ważne, ponieważ Komisja również ocenia ten aspekt KPO i być może nie akceptuje tego, co zaproponowała rząd.
Jak duże znaczenie dla naszego KPO ma "otoczka", czyli nasza polityka energetyczna, to, że Polska nie odchodzi szybko od węgla, czy podpisana niedawno umowa społeczna z górnictwem?
To jest sedno problemu. Pierwotny projekt, który trafił do konsultacji społecznych, rozmijał się z obowiązującą obecnie polityką Unii czyli Europejskim Zielonym Ładem, zobowiązaniem do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. i obniżeniem emisji gazów cieplarnianych o 55 proc. do 2030 r. Polski rząd zgodził się na te cele, a KPO ma dostarczyć środki na ich realizację. Tymczasem Plan odwołuje się do zdezaktualizowanych i archaicznych już dokumentów strategicznych, jak PEP 2040, Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu, czy tzw. umowa społeczna. Dokumenty te są nieadekwatne do nowej sytuacji i obowiązującej polityki unijnej. Pytanie, na ile w ramach negocjacji z Komisją cele klimatyczne zostały w KPO zmodyfikowane. Tego nie wiemy, gdyż do tej pory dokumentu nie upubliczniono.
Tymczasem parę miesięcy temu Komisja zaprezentowała pakiet Fit for 55, który pokazuje, jak zrealizować te nowe cele klimatyczne. To szeroka gama aktów prawnych w zakresie m.in. budownictwa, transportu, rolnictwa, lasów czy energetyki. Czekaja nas wielkie i niełatwe zmiany dotyczące praktycznie wszystkich obszarów życia. Obecnie we wszystkich państwach członkowskich trwają konsultacje tego pakietu i my w Polsce, też powinniśmy odbyć solidną i rzetelną debatę na ten temat. A zamrożenie funduszy unijnych na pewno w tym nie pomoże.
Czy opóźnienia z KPO oznaczają, że zagrożone mogą być również środki na Sprawiedliwą Transformację?
Należy podkreślić, że to są dwie różne rzeczy, choć ze sobą powiązane. Krajowy Plan Odbudowy to nowe narzędzie nakierowane na odbudowę po pandemii i wzrost odporności Europy na kolejne kryzysy, w tym kryzys klimatyczny. W końcu 37 proc. środków z KPO ma być przeznaczone stricte na zieloną transformację, a wykluczone z finansowania mają być wszelkie inwestycje mogące potencjalnie szkodzić środowisku.
Z kolei Fundusz Sprawiedliwej Transformacji został ogłoszony w styczniu 2020 r. dla złagodzenia skutków odchodzenia od węgla w regionach górniczych. To również element Europejskiego Zielonego Ładu, ale został wpisany w strukturę tradycyjnych funduszy unijnych, tzw. siedmiolatki 2021-2027. Tutaj również negocjacje z Komisją się przeciągają. Po pierwsze nadal nie wiadomo, ile polskich regionów otrzyma te środki, gdyż warunkiem podstawowym jest przedstawienie klarownego harmonogramu odejścia od węgla w konkretnym regionie do roku 2030 oraz dobrze przygotowanych Terytorialnych Planów Sprawiedliwej Transformacji. Podkreślmy - to nie jest fundusz dla wszystkich regionów węglowych, a tylko dla tych, które deklarują odejście od węgla do roku 2030. W przypadku kilku regionów zgłoszonych przez rząd jest z tym duży problem, a najbardziej jaskrawy dotyczy Turowa, gdzie wydobycie planuje się do roku 2044. Osią sporu jest również wciąż nierozstrzygnięty sposób zarządzania Funduszem. Rząd chciałby centralnie dysponować tymi środkami, natomiast regiony domagają się, aby to one, na poziomie urzędów marszałkowskich mogły decydować o konkretnych projektach w ich regionach. W końcu sytuacja w Wielkopolsce Wschodniej bardzo się różni od tego, co się dzieje na Śląsku. Spór ten toczy się już od ponad roku. Do tej pory porozumienia z Komisją wciąż nie ma.
W czerwcu Komisja Europejska dołączyła do Czech w sporze przeciwko Polsce ws. Turowa. Czy to może wpłynąć na rozmowy w sprawie KPO?
Bezpośrednio na pewno nie. To są niezależne od siebie postępowania. Jednak pozostaje tutaj wspomniana już "otoczka". Obszar Bogatyni chciałby sięgnąć po pieniądze z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, ale jak wiemy nie spełnia warunku odejścia od węgla do roku 2030, więc prawie na pewno środków nie otrzyma. Nie tylko, że nie będzie tych środków, ale za to będą milionowe kary za konflikt z Czechami. Bardzo kosztowny ten brak odpowiednio prowadzonej polityki klimatycznej w naszym kraju. Ten kolejny konflikt na pewno w jakiś sposób wpływa na ogólną atmosferę w Brukseli. Przypomnijmy, że nie chodzi tylko o Komisję Europejską, ale również o Parlament Europejski i inne państwa członkowskie, które w tym przypadku również muszą wyrazić zgodę, gdyż środki na KPO pochodzą ze wspólnie zaciągniętego długu przez całą wspólnotę. Jak słyszymy, ostatnio bardzo stanowczo wypowiedziały się w tej sprawie Niderlandy, a Parlament Europejski rozważa skargę na Komisję za, jego zdaniem, zbyt małą stanowczość wobec Polski w kwestii praworządności. Na pewno nie jest to atmosfera sprzyjająca szybkiemu rozwiązywaniu sporów i wypracowaniu dobrych rozwiązań.
Czy możemy w ogóle nie dostać pieniędzy z KPO?
Trudno mi sobie to wyobrazić. W normalnej rzeczywistości powiedziałabym, że to niemożliwe i porozumienie jest tylko kwestią czasu. Choć bardzo niepokoi, że to już tak długo trwa. Można powiedzieć, że to są nasze wspólne, wszystkich Europejczyków pieniądze, nasze rządy zaciągnęły w naszym imieniu dług, i to również my, polskie społeczeństwo będziemy ten dług spłacać. Są nam bardzo potrzebne na zieloną transformację i walkę z kryzysem klimatycznym. Mamy bardzo dużo do zrobienia. Komisji Europejskiej z pewnością zależy na tym, aby jak najszybciej uruchomić te środki, bo to właśnie te środki mają realizować jej, Komisji, nowe, wielkie polityki, w tym zwłaszcza Europejski Zielony Ład. Czy polskiemu rządowi też wystarczająco mocno zależy na tych środkach? Miejmy nadzieję, że tak. Teraz piłeczka jest po stronie polskiego rządu.