Wilki w Polsce i Europie. Czy naprawdę stanowią dla nas problem?
W kulturze to krwiożercza bestia, która czyha na Czerwonego Kapturka. W naturze sam wymaga ochrony. Na temat wilków powstało wiele fake newsów, a tymczasem na dużych obszarach Polski to jedyny ssak będący szczytowym drapieżnikiem. Są kraje, w których rolę tę pełnią niedźwiedzie, rysie czy rosomaki, ale w Polsce to głównie wilk.
Tym trudniej jest uwierzyć, że w latach siedemdziesiątych jego liczba w naszym kraju spadła poniżej 100 osobników, dzisiaj wzrosła. O perspektywach relacji ludzi i wilków w Polsce i Europie opowiada dr Maciej Szewczyk z Uniwersytetu Gdańskiego i Stowarzyszenia Dla Natury "Wilk" w rozmowie z Przemysławem Białkowskim.
Bo wilki są tematem niezwykle gorącym. Z tych mniej niż 100 osobników w latach siedemdziesiątych ich liczba teraz wzrosła kilkunastokrotnie. Spotkania z wilkami są częstsze, podnoszą się głosy, że należy ograniczyć ich liczbę, a sprawą ochrony wilków zajmuje się Unia Europejska.
- Na temat wilków powstaje wiele fake newsów - mówi w podcaście dr Maciej Szewczyk. I podkreśla, że na większości terytorium Polski, które jest silnie zmienionym środowiskiem przez człowieka, wilk to jedyny szczytowy drapieżnik. - Są fragmenty Europy, gdzie znajdziemy kilka gatunków szczytowych drapieżników, bo są niedźwiedzie, rysie czy rosomaki, ale na większości terytorium Polski jedynie wilk jest drapieżnikiem szczytowym, kształtującym ekosystem.
Jeszcze dwadzieścia kilka lat temu wilki nie były jeszcze w Polsce objęte ochroną gatunkową i wtedy, pod koniec XX wieku gatunek ten niemal zniknął. - Do wytępienia wilków w Polsce było całkiem blisko - podkreśla dr Maciej Szewczyk i opowiada o akcji wilczej, w trakcie której dozwolone czy wręcz premiowane było zabijanie szczeniąt, trucie wilków, wypłacano za to nagrody. W efekcie mieliśmy wspomniany spadek populacji wilków do mniej niż 100, a biorąc pod uwagę, że wilki żyją w grupach rodzinnych, było to zaledwie kilka wilczych rodzin. Wtedy, przed kilkudziesięciu laty wilki zachowały się jedynie w Bieszczadach i przygranicznych terenach wschodniej Polski.
Trzeba było najpierw zmienić status wilka z tępionego na łowny, gdy można było na nie polować z pewnymi ograniczeniami, a późniejszym etapem była ochrona gatunkowa. Sam status zwierzęcia łownego nie wystarczał bowiem na skolonizowanie przez nie reszty Polski. W Polsce zachodniej mamy najwięcej lasów, ale są one pozostałością pruskiej gospodarki, stanowią pocięte drogami monokultury sosnowe. W takich lasach wilki łatwiej znaleźć i gdy jakiś osobnik w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych się tam pojawił, od razu go widziano i organizowano na niego polowanie.
Kraje Europy Zachodniej decydują w sprawie wilka
- Wilki starają się unikać ludzi, ale żyją na terenach, gdzie ludzie w zasadzie są wszędzie - mówi dr Maciej Szewczyk. - Wilk może więc tylko minimalizować ryzyko spotkania z człowiekiem, ale spotykać go będzie. Zaczyna się do tej obecności przyzwyczajać, co objawia się spokojnym oddaleniem się, a nie paniczną ucieczką na widok ludzi.
Jak podkreśla dr Maciej Szewczyk, w takich krajach jak Niemcy czy Francja wilków nie było nie od kilkudziesięciu lat, ale od 200. Tam metody hodowli stad w ogóle nie uwzględniają obecności tych drapieżników. Tam potencjalny poziom konfliktu ludzi z wilkami jest znacznie większy. Otwarty wypas tysięcy owiec to dla każdego wilka, zwłaszcza młodego w czasie dyspersji, to darmowa okazja, z której skorzysta. Niechroniony wypas bez psów pasterskich sprzyjają atakom wilków. - To kwestia dyskusji w tych krajach, czy w ogóle chcą mieć drapieżniki, czy rezerwat kulturalny ze starymi metodami hodowli - stawia alternatywę dr Szewczyk.