Ta technologia ma uratować Ziemię. Nie jest do końca bezpieczna

Technologia pozwalająca schłodzić planetę przez rozpylanie w stratosferze soli odbijających promienie słoneczne ma zdaniem swoich zwolenników być szybkim, prostym i stosunkowo tanim sposobem na zatrzymanie klimatycznej katastrofy. Nowe badanie pokazuje jednak, że konsekwencje takiej operacji byłyby bardzo daleko idące.

Technologia pozwalająca schłodzić planetę przez rozpylanie w stratosferze soli odbijających promienie słoneczne ma zdaniem swoich zwolenników być szybkim, prostym i stosunkowo tanim sposobem na zatrzymanie klimatycznej katastrofy.Unsplash

Na papierze to doskonałe rozwiązanie naszych klimatycznych problemów. Prosta technologia, niewymagająca kolosalnych inwestycji, która zatrzymałaby proces ocieplania planety i pozwoliła nam posprzątać bałagan, którego narobiliśmy

Zarządzanie promieniowaniem słonecznym (solar radiation management - SRM) to zespół technologii, które na stosunkowo proste i niewyszukane metody pozwalają zmieniać albedo naszej planety, czyli odsetek promieniowania słonecznego, który jest odbijany w kosmos i nie przyczynia się do ocieplania Ziemi. 

Ta technologia ma uratować Ziemię. Nie jest do końca bezpieczna

Wśród pomysłów jest zasiewanie chmur, rozpylanie soli, które sprawiałyby, że górna powierzchnia obłoków stałaby się bielsza, a co za tym idzie skuteczniej odbijała światło, czy rozpylanie neutralnych dla środowiska odbijających promienie kryształków w stratosferze. Technologia na razie pozostaje na papierze, ale szacunki badaczy mówią, że jej wdrożenie jest nie tylko realne, ale i potencjalnie całkiem tanie. Prof. David Keith z Uniwersytetu Harvarda, który prowadzi jeden z najbardziej zaawansowanych projektów badań nad SRM twierdzi, że zahamowanie czy powstrzymanie ocieplania planety kosztowałoby “zaledwie" 10 mld dol rocznie. 

Technologia ta budzi jednak liczne obawy innych badaczy - i nie tylko. Najsłynniejszym przykładem czarnych wizji związanych z SRM jest film i serial Snowpiercer, w którym nierozważne zastosowanie takiej technologii spycha Ziemię w nową epokę lodowcową. 

Sól rozpylana w stratosferze ma uratować planetę. Rozwiązanie ma wady

To raczej nam nie grozi, ale inne konsekwencje są jak najbardziej realne: manipulowanie atmosferą zgodnie z analizami przeprowadzonymi przez szereg ośrodków mogłoby doprowadzić do zaburzenia obiegu wody, co mogłoby zatrzymać monsuny w jednych regionach świata i spowodować niespotykane nawałnice w innych. Samo obniżenie temperatury nie wpłynęłoby też na stężenie CO2 w atmosferze, co spowodowałoby m.in. dalsze zakwaszanie oceanów. 

Najnowsze badanie pokazuje jednak, że ofiarą tej technologii padłoby też ludzkie zdrowie. Jednym z efektów ubocznych manipulowania globalną pogodą byłoby narażenie miliarda ludzi na groźne choroby zakaźne. 

Naukowcy postanowili skoncentrować się na malarii, chorobie mającej zarówno silne powiązanie ze zmianami temperatury (dzięki warunkom, jakich potrzebują do życia roznoszące ją komary), jak i poważnych konsekwencjach zdrowotnych i społecznych, zwłaszcza dla krajów rozwijających się. Według Światowej Organizacji Zdrowia w 2020 roku 95% przypadków malarii miało miejsce w krajach afrykańskich, a dzieci poniżej 5 roku życia stanowiły 80% zgonów. 

Badacze wykorzystali modele klimatyczne, aby przyjrzeć się zmianom we wzorcach w transmisji malarii w świecie. Przyjęli scenariusze o średnim i wysokim poziomie globalnego ocieplenia, zarówno takie, w których ludzkość stara się zapanować nad ocieplaniem z pomocą geoinżynierii jak i takie, w których nie podejmuje podobnych działań. Pozwoliło to określić, jak w różnych scenariuszach zmieniać się będzie zasięg występowania malarycznych komarów a co za tym idzie ile osób będzie narażonych na zachorowanie. 

Z opracowania, opublikowanego w Nature Communications, wynika, że geoinżynieria istotnie wpłynęłaby na to, które regiony są narażone na zwiększone zachorowania na malarię. W niektórych przypadkach zagrożenie spada. Ale w wielu innych, w których dziś zagrożenia nie ma lub jest ono niewielkie, zachorować mogłyby miliony ludzi. W najbardziej ekstremalnym scenariuszu wysokiej emisji, geoinżynieria naraziłaby około miliarda dodatkowych ludzi na ryzyko malarii. Paradoksalnie niektóre regiony świata są dziś bowiem zbyt gorące dla malarii: ich ochłodzenie z powrotem stworzyłoby idealne warunki dla pasożyta. 

Sól rozpylana w stratosferze ma uratować planetę. Co mówią badania?

Wcześniejsze badania wykazały, że malaria roznosi się najskuteczniej, gdy temperatura wynosi około 25 stopni Celsjusza. W niektórych scenariuszach ekstremalnego ocieplenia ryzyko malarii spada w niektórych regionach. Trudno jednak rozpatrywać to w kategoriach “korzyści z globalnego ocieplenia" bo te same temperatury sprawią, że życie ludzi w wielu dotkniętych upałami regionach stanie się ekstremalnie trudne lub wręcz niemożliwe. 

"Geoinżynieria to nasz czynny wybór, który oznacza, że decydujemy się stworzyć nowy świat inny od tego, w którym żyliśmy wcześniej" pisze autor badania dr Colin Carlson z Georgetown University. "Musimy zdawać sobie sprawę ze wszystkich jego konsekwencji, bo mamy tu do czynienia z dylematem wagonika na globalną skalę".

Dylemat wagonika to etyczny eksperyment myślowy, w którym badani mają zdecydować, czy pozwolić rozpędzonemu wagonowi zabić cztery stojące na torach osoby czy też, przestawiając zwrotnicę, oszczędzić ich życie poświęcając życie innego człowieka, który w innym wypadku przeżyłby.  

Badanie amerykańskich naukowców pokazuje również, że niektóre założenia zwolenników geoinżynierii jako sposobu na przywrócenie “normalnego" klimatu są nadmiernie uproszczone. Częściowe przysłonięcie Słońca pociągnie za sobą cały szereg skutków ubocznych, których pełnego zakresu jeszcze nie rozumiemy. 

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas