Kwadransowa rewolucja w miastach przyszłości

Jak powinny wyglądać miasta, by stać się przyjazne dla nas i dla klimatu? To pytanie zadaliśmy prof. Carlosowi Moreno. Jego koncepcja zmian w funkcjonowaniu największych aglomeracji, wprowadzana jest dziś m.in. w Paryżu, Singapurze, Lagos i Melbourne.

Pola Elizejskie z lotu ptaka.
Pola Elizejskie z lotu ptaka.A.GrignardPCA-STREAM
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

ONZ szacuje, że miasta zużywają ponad dwie trzecie produkowanej na świecie energii i odpowiadają za ponad 70 proc. globalnych emisji gazów cieplarnianych, chociaż zajmują zaledwie 2 proc. powierzchni Ziemi. Prof. Carlos Moreno, francusko-kolumbijski ekspert zarządzania złożonymi systemami z paryskiej Sorbony, opracował w 2015 r. koncepcję miasta w 15 minut, czyli takiego, którego mieszkańcy mają wszystko, czego potrzebują w zasięgu krótkiego spaceru. Początkowo traktowano to, jak wizję utopijną. Dziś jest wprowadzana w życie m.in. w Paryżu.

W czasie pandemii zmieniliśmy to, jak żyjemy. Czy teraz kiedy pandemia się kończy, powinniśmy wrócić życia w miastach, jakie było wcześniej?

Normalność to rzecz względna. Czy przed wybuchem pandemii, rok temu, żyliśmy w normalności? Nie sądzę. Od uchwalenia pięć lat temu Porozumienia paryskiego, które miało pomóc nam opanować emisje CO2, nie widzimy, żeby trend się odwracał. Nasza sytuacja dzisiaj jest gorsza niż wtedy.

Trwający od roku kryzys związany z pandemią COVID-19 może być szansą.

W trakcie pandemii nauczyliśmy się żyć lokalnie. Narzucono na nas liczne ograniczenia, lockdowny, co sprawiło, że ludzie zaczęli znów odkrywać swoje sąsiedztwo. Zaczęliśmy chodzić do lokalnych sklepów, na place, korzystać z publicznych przestrzeni. Zrozumieliśmy, że możemy pracować zdalnie.

Sądzę, że w najbliższych miesiącach, wraz z przełamywaniem pandemii zobaczymy, że sytuacja radykalnie się zmieniła. Nie ma powrotu do stanu rzeczy sprzed COVID-19, zwłaszcza jeśli idzie o pracę. Stała się zdecentralizowana. Sądzę, że normą stanie się praca hybrydowa. Ludzie nadal będą pracowali w sposób zdecentralizowany, ale już nie w piżamach w domu, ale gdzieś w sąsiedztwie. Stworzy się zupełnie nowy schemat. Powstaną publiczne miejsca do pracy. Sądzę, że w nadchodzącym roku czeka nas głęboka rewolucja.

Jeszcze rok temu za rzecz całkiem normalną uważaliśmy dojeżdżanie przez godzinę czy dwie do pracy. Zakupy robiliśmy w wielkich centrach handlowych. Pandemia rzeczywiście to zmieniła, ale pan twierdzi, że obecny stan rzeczy też się utrzyma. Ukształtuje się jakiś nowy model?

Jestem przekonany, że w ciągu najbliższego roku czy dwóch, największe miasta na świecie przyjmą zupełnie nowy paradygmat, który radykalnie przekształci nasze życie. Opracowałem kilka lat temu koncepcję 15-minutowego miasta, która właśnie jest wprowadzana w życie w Paryżu przez burmistrz Anne Hidalgo. Celem jest stworzenie zupełnie nowego, miejskiego stylu życia, wiążącego się z wielokrotnie mniejszymi emisjami gazów cieplarnianych, bo wszystko, czego będą potrzebować mieszkańcy, powinno znaleźć się w ich bezpośredniej okolicy, w odległości pozwalającej na przemieszczanie się spacerem lub na piechotę.

Nasz zespół z Sorbony oparł model na sześciu kluczowych funkcjach spełnianych przez miasta. Chodzi o rozłożenie ich w sposób zdecentralizowany. O równomierny dostęp do opieki zdrowotnej, edukacji, dostęp do kultury i wypoczynku w bioróżnorodnych obszarach z zielenią i wodą.

To nowy paradygmat. Zmiana sposobu myślenia na bardziej ekologiczny. Musimy odzyskać przestrzeń miejską dla ludzi, a nie dla samochodów, i jednocześnie odtworzyć miejscowe społeczności. Narzędziem są tu na przykład budżety obywatelskie, pozwalające na przekształcanie lokalnych wspólnot. Jednocześnie z takim podejściem tworzymy miejsca pracy na lokalnym szczeblu, napędzamy lokalną gospodarkę, lokalną aktywność i tworzymy więzi społeczne, które budują tętniące życiem miasto. COVID-19 może być impulsem do zmian.

Czyli musimy kompletnie przemyśleć to, jak organizujemy miejskie życie? Zamiast miast z wyraźnymi centrami i peryferiami tworzyć rodzaj połączonych, współpracujących wspólnot? 

Dziś w wielu europejskich miastach różne obszary mają różne specjalizacje. Mamy dzielnice biurowców, centra historyczne, centra administracyjne, obszary dedykowane kulturze i tak dalej. Nie proponujemy w XXI w. przeobrażania miast w zlepek wiosek. Lokalne wspólnoty nie mają być od siebie odizolowane. My chcemy stworzyć miasto o wielu centrach. Miasto, w którym wszystkie usługi dostępne są na całym jego obszarze. To wymaga zmiany paradygmatu.

Przez 70 lat urbanistyka była oparta na schemacie oddzielania niezbędnych obszarów dużymi dystansami.

Funkcjonowanie takiego miasta było uzależnione od rozwiązań technologicznych pozwalających ludziom pokonywać takie odległości, czy to indywidualnych samochodów, czy transportu zbiorowego. Chcemy zmienić tę równowagę. Chcemy wymieszać mieszkania, miejsca pracy, lokalne targowiska, kulturę, zieleń, by dać ludziom pełen dostęp do miejskiego życia. Dziś miasta wyglądają zupełnie inaczej. Wystarczy spojrzeć na dzielnice biurowe, które po godzinach pracy zmieniają się w wymarłe miasta.

Po 18:00 w zasadzie nie ma tam nikogo.

Nikogo. A dziś, przy pracy zdalnej, średnio zaledwie 18 proc. pracowników musi tam być. Świat się zmienia, nasz styl życia się zmienia, dotyczy to zarówno seniorów, jak i młodzieży. Potrzebujemy zmian.

Koncepcje miasta 15-minutowego przedstawił pan około 2015 r. To, co wydarzyło się w ostatnim roku, jest jak próba generalna do wprowadzania w życie tej koncepcji.

Przedstawiłem tę koncepcję tuż po szczycie COP21 w Paryżu, sześć lat temu. Wielu ekspertów mówiło, że to bardzo sympatyczny pomysł, ale że to utopijna wizja, której nie da się zrealizować, bo nie jest możliwe, żeby większość ludzi pracowała w pobliżu własnych domów.

Stale dopracowujemy ten model. Budujemy nową, miejską ontologię, która ma pozwolić nam zdefiniować na nowo to, czym jest miejskie życie i jakie są warunki dla szczęśliwego życia w miastach, ale też czego potrzebujemy, by być szczęśliwymi, by szczęśliwe były nasze rodziny i przyjaciele.

Co większość ludzi uważa za swoje największe marzenie, jeśli idzie o miejskie życie?

Możliwość pracy w pobliżu domu, dostęp do sklepów czy kultury w swojej okolicy. Myślę, że po pandemii to z nami zostanie. To radykalna transformacja. Władze miast na całym świecie zrozumiały w czasie pandemii, że musimy stworzyć nową trajektorię rozwoju miast. Oczywiście hasło 15-minutowego miasta nie jest magiczną różdżką, która przekształci 70 lat tradycyjnej urbanistyki. Sądzę jednak, że pandemia była iskrą, od której to się zacznie. Nauczymy się budować miasta zdrowsze, szczęśliwsze, w których nie będziemy już tracić niepotrzebnie czasu.

Jaka w tym jest rola lokalnych społeczności, a jaka władz miejskich czy krajowych?

Rządy krajowe nie są do końca kompatybilne z taką rzeczywistością. Potrzebujemy ogromnej decentralizacji, a wiele rządów narodowych jest opartych na bardzo silnej centralizacji. Musimy zmienić to, jak myślimy także o władzy państwowej. Musimy zaangażować energię w promocję decentralizacji, dać władzom lokalnym narzędzia do promowania aktywności obywatelskiej. Doskonałym przykładem są budżety obywatelskie, które oddają głos mieszkańcom. Tu chodzi o wspólne dobro wszystkich mieszkańców, na które składa się wiele elementów, na przykład walka z gentryfikacją.

Szczęśliwe miasto musi być dobre dla wszystkich, nie tylko dla ludzi o najwyższych dochodach. To nie jest możliwe bez podejmowania zdecydowanych działań na szczeblu lokalnym. W Paryżu budżety obywatelskie w ubiegłym roku miały do dyspozycji kwotę 800 mln euro, ale to nie jedyne działanie podejmowane przez miasto. Władze stworzyły fundusz, który wykupuje lokale w różnych punktach miasta po to, by wynajmować je poniżej ceny rynkowej różnym cennym dla lokalnych społeczności inicjatywom. Dzięki temu powstają księgarnie, warsztaty, małe sklepiki czy galerie. To bardzo jasny przykład tego, jak idee dobra wspólnego można w konkretny sposób realizować na rynku nieruchomości. To samo dotyczy mieszkań socjalnych. Prawo zakłada, że w każdej dzielnicy co najmniej 20 proc. mieszkań to muszą być mieszkania socjalne.

Czyli problemy społeczne, gospodarcze i klimatyczne mają wspólne rozwiązanie? Oddanie decyzji w ręce społeczności lokalnej?

Tak, oczywiście. Współpracuję na uczelni z moim przyjacielem, noblistą Muhammadem Yunusem. Napisał wspaniałą książkę  "Triple Zero" (w Polsce wydaną jako "Świat Bez Ubóstwa" - red.). Zero biedy, zero wykluczenia, zero emisji cieplarnianych. Opisuje, jak powinny zmienić się nasz sposób myślenia o kwestiach społecznych, ekonomicznych i środowiskowych. I rysuje mapę tego, jak stworzyć prawdziwe, zrównoważone miasto, w którym spełniają się cele ekologiczne, ekonomiczne i społeczne. To samo jest celem naszego pomysłu 15-minutowego miasta.

Cele ekologiczne - bo możemy korzystać z wszystkiego w okolicy bez konieczności korzystania z emisyjnych środków transportu. Ekonomiczne - bo chcemy zmienić model gospodarczy na taki, który będzie oparty na lokalnych miejscach pracy w małych i średnich firmach, albo lokalnych centrach pracy zdalnej. Chcemy też stworzyć silne więzy społeczne w sąsiedztwie, dzięki publicznym przestrzeniom takim jak parki czy place.

Paryż jest jednym z najbogatszych miast w Europie i na świecie, ale też jest jednym z najsilniej już dotkniętych zmianami klimatu. Podczas fali upałów w 2003 r. odnotowano tam tysiące zgonów. Da się ograniczać skutki takich zjawisk w przyszłości?

W 2003 r. zmarło 13 tys. ludzi. Sytuacja była dramatyczna i w Paryżu, i w całej Francji. Obecna burmistrz miasta jest przekonana, że żeby oprzeć się w przyszłości takim zjawiskom musimy budować odporniejsze, zdrowsze miasto. Wyznaczono mapę drogową jasno wskazującą, jak osiągnąć ten cel. Musimy stworzyć miasto niskoemisyjne, drastycznie redukując miejskie emisje CO2. Zmienić model mobilności w mieście.

Nie możemy już budować miast dla samochodów. Nie możemy tworzyć dróg ekspresowych w ich centrach.

Tak dalej się nie da. Ale musimy też zapewnić odpowiednie warunki mieszkańcom, zwłaszcza tym, którzy mieszkają w starych budynkach o bardzo złej izolacji.

Te zmiany już się zaczynają. Paryż od 2024 r. zakaże wjazdu do miasta samochodom z silnikami Diesla. Większość centrum stanie się obszarem pieszym, do którego w ogóle nie będzie wolno wjeżdżać prywatnym samochodem. Naszym wrogiem nie jest jednak samochód. Wrogiem jest miejski styl życia, do którego samochód jest niezbędny. To z nim walczymy.

Jednocześnie musimy dbać o przestrzenie publiczne, o zieleń, o wodę. Największe place Paryża jeszcze niedawno były ogromnymi rondami samochodowymi. Dziś Plac Bastylii jest pełen zieleni i fontann.

Najważniejsze jednak jest to, by zmienić sposób myślenia mieszkańców. Burmistrz Hidalgo, decydując się na wprowadzenie w życie koncepcji 15-minutowego miasta, stworzyła jednocześnie Akademię Klimatyczną, której zadaniem jest edukowanie dzieci i młodzieży. Mają się dowiadywać, jak wygląda rzeczywistość, jakie są konsekwencje zmian klimatu oraz w jaki sposób możemy zmienić nasze życie tak, by ograniczyć ich skutki. Skierowanie tej inicjatywy do dzieci jest ważne, bo są one szczególnie narażone na dezinformację. Musimy przekazywać im konkretną wiedzę na temat tego, co musi się zmienić w naszym stylu życia i że nie możemy mówić, że jesteśmy za walką z globalnym ociepleniem, jednocześnie kupując pięć smartfonów i siatkę markowych ubrań.

Fotowoltaika i inne podobne technologie pomagają w tej decentralizacji?

Rola nowych technologii nie jest jednoznaczna. Mają szansę w ogromnym stopniu przyczynić się do tego, jak będzie kształtować się rozwój miast. Mogą pomóc nam w budowaniu miast niskoemisyjnych i poprawić jakość życia, na przykład dzięki energooszczędnej klimatyzacji.

Stworzyliśmy w Paryżu potężne aplikacje, które pozwalają mieszkańcom kontaktować się ze służbami miejskimi - na przykład wysłać im zdjęcia zaśmieconych obszarów czy dziur w drogach wymagających interwencji. To pomaga zoptymalizować pracę tych służb. Podobnie budżety obywatelskie potrzebują bardzo mocnej platformy internetowej, za pośrednictwem której można zgłaszać propozycje projektów do realizacji. Technologie, takie jak internet rzeczy, pozwolą na usprawnienie działań miasta na zupełnie nowe sposoby. Podobnie dostęp do otwartych danych.

Z drugiej strony jednak widzimy, że w niektórych przypadkach nowe technologie działają niszcząco na dobro wspólne. Przykładem są platformy wynajmu krótkoterminowego lokali takie, jak AirBnB. Mieszkania są wynajmowane turystom, nie służą mieszkańcom miasta. Podobnie media społecznościowe, które tworzą zagrożenie zamykania ludzi w bańkach informacyjnych, bombardowania ich fałszywymi informacjami. Potrzebujemy równowagi.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas