Trump kontra wiatraki. Biały Dom hamuje rozwój, prokuratorzy interweniują
Na początku kwietnia 2025 roku administracja Donalda Trumpa podjęła decyzję, która może znacząco zahamować rozwój energetyki wiatrowej na wodach terytorialnych Stanów Zjednoczonych. Prokuratorzy generalni z 17 stanów kwestionują decyzję administracji prezydenta.

Donald Trump od lat prezentuje sceptyczne, a często wręcz wrogie stanowisko wobec lądowych, jak i morskich farm wiatrowych. Podczas kampanii wyborczej niejednokrotnie powielał niezweryfikowane twierdzenia, jakoby wiatraki miały odpowiadać za śmierć wielorybów. Jednocześnie promuje rozwój przemysłu naftowego i gazowego pod hasłem „drill, baby, drill” (w wolnym tłumaczeniu: „wiertło w dłoń”).
Prokuratorzy przeciwko decyzjom Trumpa
Koalicja prokuratorów generalnych zareagowała na próby wstrzymania rozwoju sektora odnawialnego i złożyła w pozew przeciwko administracji Donalda Trumpa. Koalicja zwraca się do sądu federalnego o unieważnienie decyzji prezydenta.
Prokuratorzy generalni z 17 stanów i Waszyngtonu kwestionują rozporządzenie Trumpa - w pierwszym dniu urzędowania prezydent podpisał dokument wstrzymujący nowe dzierżawy i pozwolenia na morskie projekty wiatrowe.
Prokuratorzy twierdzą, że Trump nie ma uprawnień do wstrzymania procesu wydawania pozwoleń i naraża swoją decyzją rozwój sektora energetycznego, zdrowie publiczne i zaprzecza światowym celom klimatycznym. Koalicji przewodzi Letitia James, prokurator generalna Nowego Jorku.

Blokada rozwoju farm wiatrowych
Farma Empire Wind posiada federalną dzierżawę od 2017 roku i uzyskała wymagane pozwolenia zarówno na poziomie stanowym, jak i federalnym.
Projekt realizowany przez norweską firmę Equinor miał dostarczyć bezemisyjną energię elektryczną dla pół miliona domów w Nowym Jorku. Budowa miała zakończyć się w 2027 roku, a jej wartość szacowano na 2,5 miliarda dolarów. W szczytowym momencie na placu budowy zatrudnionych było 1 500 pracowników, a dodatkowo około 1000 miejsc pracy miało powstać w związku z infrastrukturą naziemną w terminalu South Brooklyn Marine Terminal.„To sygnał ostrzegawczy dla całego biznesu”
Reakcja branży energetyki odnawialnej była natychmiastowa. Liz Burdock, prezeska Oceantic Network - organizacji zrzeszającej firmy związane z energetyką morską - skomentowała, że decyzja administracji Trumpa „powinna zmrozić wszystkich inwestorów współpracujących z rządem USA”. Jej zdaniem, wstrzymanie zatwierdzonego projektu energetycznego wysyła niepokojący sygnał o braku stabilności inwestycyjnej w Stanach Zjednoczonych.
Podobne głosy pojawiły się także ze strony polityków i organizacji ekologicznych. Gubernatorka Nowego Jorku Kathy Hochul zapowiedziała walkę z decyzją administracji federalnej „na każdym etapie”. Z kolei Xavier Boatright z Sierra Club ostro skrytykował Trumpa, zarzucając mu służenie interesom wielkiego przemysłu paliw kopalnych kosztem zdrowia obywateli i czystej energii.
Potencjał wiatru na morzu i opóźnienia w realizacji
Energetyka wiatrowa na morzu to jedno z najdynamiczniej rozwijających się źródeł energii odnawialnej na świecie. W Europie i Chinach technologia ta jest wdrażana z powodzeniem, natomiast Stany Zjednoczone - mimo ogromnego potencjału dzięki rozległej linii brzegowej - pozostają w tyle. Według analiz, morskie turbiny wiatrowe mogłyby pokryć nawet 25% zapotrzebowania kraju na energię do 2050 roku.
Jednak rozwój sektora w USA napotyka liczne przeszkody - od problemów finansowych, przez zakłócenia w łańcuchach dostaw, po protesty społeczności lokalnych oraz przedstawicieli przemysłu rybackiego. Przeciwnicy projektów często wskazują na możliwe zakłócenia krajobrazu czy zagrożenia dla fauny morskiej. Głośnym echem odbił się przypadek turbiny u wybrzeży Massachusetts, z której odpadło śmigło. Mimo że badania wskazują, iż śmierć wielorybów najczęściej spowodowana jest zderzeniami z jednostkami pływającymi i zaplątaniem w sprzęt rybacki, przeciwnicy energii wiatrowej wykorzystują takie incydenty jako argumenty przeciwko inwestycjom.

Wiatraki w USA pod znakiem zapytania
Empire Wind to nie tylko projekt infrastrukturalny - to symbol aspiracji energetycznych USA, ich zderzenia z polityką i wpływów przemysłu paliwowego. Wstrzymanie jego realizacji może mieć poważne konsekwencje nie tylko dla sektora wiatrowego, ale również dla wiarygodności rządu federalnego jako partnera inwestycyjnego.
Decyzja Trumpa nie zaskakuje w kontekście jego wcześniejszych działań - tylko w 2024 roku przemysł naftowy i gazowy przeznaczył ponad 75 milionów dolarów na wsparcie jego kampanii wyborczej. Sam prezydent zadeklarował niedawno, że „za jego kadencji nie powstanie już żadna nowa turbina wiatrowa”, a istniejące określił jako „śmieci na polu”.
Dla Equinora oznacza to w najlepszym wypadku kosztowne opóźnienie, a w najgorszym - konieczność walki prawnej o realizację inwestycji. Firma już ogłosiła, że rozważa zaskarżenie decyzji i prowadzi rozmowy z odpowiednimi instytucjami.
Co dalej z zieloną transformacją w USA?
Administracja Joe Bidena wyznaczyła ambitny cel: zwiększenie mocy zainstalowanej w morskich farmach wiatrowych z obecnych 42 do 30 000 megawatów do 2030 roku. W tym kontekście Empire Wind miała być jednym z kluczowych elementów układanki. Tymczasem decyzje nowej administracji mogą skutecznie zahamować ten rozwój, zniechęcając inwestorów i destabilizując rynek.
Choć prezydent Trump przekonuje, że jego działania mają chronić środowisko i gospodarkę, coraz więcej ekspertów i organizacji podkreśla, że takie ruchy utrwalają zależność USA od paliw kopalnych i oddalają kraj od globalnych zobowiązań klimatycznych. Wstrzymanie Empire Wind może okazać się ciosem nie tylko dla samego projektu, ale dla całej wizji amerykańskiej transformacji energetycznej.