Upadki imperiów i wielkie przemiany. Jak klimat zmieniał historię?
Zmiany klimatyczne mogą powodować załamanie całych społeczeństw. Ale wcale nie muszą. Opublikowane właśnie w magazynie "Nature" badanie, którego autorami byli także polscy naukowcy, pokazuje, że ludzie potrafią przystosować się do niekorzystnych zmian.
Obecny kryzys klimatyczny jest bezprecedensowy przez swój globalny charakter i tempo zmian - zawartość gazów cieplarnianych w atmosferze i tempo wzrostu temperatur na całym świecie jest największe od milionów lat. Podobnego zjawiska nie widział nigdy żaden Homo sapiens. Jednak lokalne kryzysy klimatyczne zdarzały się na świecie wielokrotnie.
Badaniem tego, jak klimat wpływa na społeczeństwa zajmuje się dziedzina znana, jako HCS - historia klimatu i społeczeństwa (history of climate and society). Łączy archeologię, geografię, historię i paleoklimatologię. Jej początki sięgają początku XX w., kiedy amerykański astronom Andrew Douglass odkrył, że grubość pierścieni drzew może służyć za wyznacznik tego, w jakich warunkach w danym roku przyszło im żyć. To otworzyło drogę do badań nad warunkami klimatycznymi i pogodowymi w czasach, kiedy jeszcze nikomu nie przyszło do głowy prowadzenie precyzyjnych pomiarów meteorologicznych.
Klimatyczne nieporozumienia
Nauka ta wywołała rewolucję w tym, jak rozumiemy historię. Pozwoliła określić wpływ, jaki klimat od zawsze wywierał na funkcjonowanie ludzkich cywilizacji. Zdaniem zespołu badawczego w skład którego wchodzili Adam Izdebski z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Piotr Guzowski z Uniwersytetu w Białymstoku, dotychczasowe badania mocno upraszczały to, jak ludzie reagują na katastrofalne nawet zmiany klimatu.
"HCS zrewolucjonizowała to, jak uczeni rozumieją katastrofy z przeszłości i dostarczyła nam scenariuszy, które są istotne w kontekście przyszłych efektów zmian klimatycznych, ale fakt, że HCS w ogromnym stopniu skupiło się na kryzysach i upadkach społeczeństw wypacza charakter historycznych interakcji między ludzkością a zmianami klimatycznymi" - piszą autorzy w pracy opublikowanej właśnie w magazynie "Nature".
W pracach nad badaniem wpływu zmian klimatycznych na ludzi współpracują naukowcy z odległych dziedzin, posługujących się zupełnie innymi metodami i terminologią. To może rodzić nieporozumienia
Na przykład historycy czasem błędnie interpretują dane klimatyczne, a klimatolodzy traktują historyczne interpretacje, jako niezbite fakty. Żeby lepiej zrozumieć, jak w rzeczywistości ludzie radzili sobie z klimatycznymi kryzysami, zespół w skład którego wchodzili Polacy zaproponował nowy schemat, według którego powinni współpracować ze sobą naukowcy z różnych dziedzin, żeby lepiej zrozumieć, jak ludzie radzili sobie ze zmianami klimatu w przeszłości.
Sami, stosując swoją własną metodę, przyjrzeli się dwóm okresom, które charakteryzowały istotne zmiany w pogodzie, które mogły mieć ogromny wpływ na funkcjonowanie społeczeństw. Odkryli, że sposoby, w jakie ludzie reagują na zmiany klimatyczne są bardzo urozmaicone, a skutki zmian klimatu dla wiosek, miast, królestw i imperiów często wiążą się bezpośrednio z tym, jak te społeczności są zorganizowane.
Nie tylko katastrofy
- Chcieliśmy dowiedzieć się, dlaczego tak wiele badań w tej dziedzinie koncentruje się na katastrofach i jak moglibyśmy zachęcić do dalszych rozważań nad strategiami, które pozwoliły dawnym społeczeństwom radzić sobie ze zmianami klimatycznymi - mówi Dagomar Degroot, profesor historii środowiskowej na Uniwersytecie Georgetown i pierwszy autor artykułu. - Mamy nadzieję, że ta metoda pomoże innym badaczom znaleźć bardziej zróżnicowane powiązania między klimatem a społeczeństwem, co, jak wierzymy, doprowadzi zarówno do lepszego i prawdziwszego zrozumienia przeszłości, jak i przygotowania do tego, co przyniesie przyszłość.
Historycznymi okresami, którym przyjrzeli się badacze były tak zwana późnoantyczna mała epoka lodowcowa z VI w. oraz tzw. mała epoka lodowcowa, która miała dotknąć Europę między XIII a XIX w. Oba te okresy wiązały się z istotnymi zaburzeniami pogody, a co za tym idzie poważnymi problemami dla rolnictwa i opartych na nim społeczeństw. Nowe badanie pokazuje jednak, że ludzie potrafili się do nich przystosować, wykorzystując nowe możliwości, polegając na odpornych na zmiany klimatu systemach energetycznych, czerpiąc z zasobów zapewnianych przez handel, skutecznie reagując na katastrofy bądź migrując do nowych środowisk. Tyle, że nie wszyscy i nie w jednakowym stopniu.
Dobrym przykładem tej zaradności są zmiany, jakie dotknęły późne Cesarstwo Rzymskie. Około VI w. temperatury w regionie wschodniego Morza Śródziemnego - w tym w Bizancjum - spadły, co przełożyło się na zmiany w opadach deszczu. To dotknęło całe cesarstwo, choć w różnym stopniu. Ochłodzenie klimatu pozwoliło na rozwój niektórych form rolnictwa, takich jak pasterstwo i uprawa zbóż na terenach, które wcześniej były zbyt suche, co zrównoważyło straty w innych regionach. Handel w ramach Cesarstwa i szlaki kupieckie łączące je z sąsiadami pozwoliły skorzystać z tej zmiany ludziom zamieszkującym nawet odległe regiony. A jednocześnie rzymskie elity zaczęły modernizować rolnictwo i zainwestowały w systemy pozwalające na lepsze gospodarowanie wodą na obszarach dotkniętych suszą.
Pogoda, która uczy
- Historia sukcesu wschodniej części Cesarstwa Rzymskiego pokazuje, że zmiany warunków klimatycznych, a nawet wyraźnie niekorzystne warunki, niekoniecznie prowadzą do upadku cywilizacji lub trudności społecznych. To dobrze zorganizowane i zaradne społeczeństwo było zdolne do adaptacji i wykorzystywania nowych możliwości, które w innych sytuacjach mogło doprowadzić przede wszystkim do zapaści istniejącej infrastruktury bądź lokalnych epidemii spowodowanych nietypową pogodą - mówi Adam Izdebski z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Oczywiście, biorąc pod uwagę zwiększającą się suchość przewidywaną w tej części świata w XXI w., konieczne obecnie środki adaptacyjne powinny być zarówno inne, jak i znacznie ambitniejsze niż w czasach rzymskich, co dodatkowo podkreśla potrzebę ograniczenia emisji CO2 na masową skalę tak szybko, jak możliwe.
Zwłaszcza, że przy zmianach klimatu niezdolność do przystosowania się może oznaczać poważne kłopoty, o czym przekonała się analizowana przez uczonych chińska dynastia Ming. W XVII w. na skutek wahań klimatu powiązanych z europejską tzw. małą epoką lodowcową, monsuny, które stanowiły podstawę chińskiego rolnictwa, przestały przynosić tak wielkie ilości wody, jak wcześniej. Susze doprowadziły do głodu, a zdesperowani wieśniacy porzucili wsie i zostali bandytami. Cesarze dynastii Ming nie potrafili opanować sytuacji. Tymczasem w Mandżurii, która nie była aż tak ciężko dotknięta suszami, miejscowi watażkowie zorganizowali się, by wspólnie napadać graniczne regiony w Chinach i Korei. Dynastia Ming, zupełnie nie potrafiąca dostosować się do nowych warunków, ostatecznie upadła pod ich naporem.
Inne społeczeństwa pod naciskiem zmian klimatycznych same się zmieniały. Wywołane wulkanicznym ochłodzeniem klęski nieurodzaju, które w 1257 r. dotknęły Włochy sprawiły, że władze niektórych miast, takich jak Bolonia czy Siena, by zapobiec klęsce głodu wśród mieszkańców, wprowadziły serie reform społecznych. Rządy wprowadziły limity cen zboża, dopłaty dla najuboższych, zabezpieczyły nowe szlaki handlowe, którymi można było sprowadzać ziarno, wreszcie zmusiły najbogatszych, by ci udzielili pożyczek które pozwoliłyby całej społeczności skutecznie walczyć o przetrwanie.
Lekcje na przyszłość
Inną metodą przystosowania się do niekorzystnych zmian, jaką zaobserwowali badacze, było przestawienie rolnictwa na zupełnie nowe, nieznane wcześniej w danym regionie tory i jak największe urozmaicenie diety.
Dzięki bogatej w nabiał, mięso i ryby, nie uzależnionej wyłącznie od zbóż diecie, mieszkańcy Fryzji bez problemu przetrwali późnoantyczną epokę lodowcową, zwiększając nawet rozmiary swoich wsi
W tym samym czasie ich sąsiedzi z południa, Frankowie, cierpieli z powodu ogromnej klęski głodu. Podobnie mieszkańcy Finlandii uchronili się przed powtarzającymi się klęskami nieurodzaju, przestawiając swoje rolnictwo na zupełnie inne tory - zamiast jęczmienia zaczęli uprawiać ozime żyto, które dojrzewa wcześniej i nie było tak podatne na zimno, jak uprawiane wcześniej zboże. Społeczności w Szwecji i państwach bałtyckich, które podobnych reform nie przeprowadziły, wyszły z małej epoki lodowcowej bardzo osłabione.
"Z badań przeszłości nie wynika, że zmienność klimatu nieuchronnie prowadzi do upadku wspólnot i społeczeństw" - piszą w podsumowaniu badacze. "Przeoczone wcześniej przykłady odporności klimatycznej społeczeństw mogą pomóc naszym dzisiejszym wysiłkom na rzecz adaptacji do bezprecedensowego ocieplenia. I jednocześnie mogą wnieść więcej niuansów do popularnych prognoz przyszłości, które bezkrytycznie czerpią z historycznych przykładów kryzysów i upadków".