Porażka wielkiego sprzątania oceanu. Plastikowa wyspa śmieci wciąż rośnie

Miliony ton plastiku trafiają każdego roku do mórz i oceanów. Urządzenie, które miało być nadzieją na posprzątanie tego pływającego wysypiska właśnie skończyło test i wyniki nie napawają optymizmem. Tymczasem naukowcy ostrzegają, że do końca tej dekady w morzach może być więcej plastiku, niż ryb.

Naukowcy ostrzegają, że milionów ton śmieci nie uda się łatwo sprzątnąć. Gigantyczna wyspa śmieci na ocenie wciąż rośnie
Naukowcy ostrzegają, że milionów ton śmieci nie uda się łatwo sprzątnąć. Gigantyczna wyspa śmieci na ocenie wciąż rośnieCover ImagesReuters / Forum

To miał być wielki tryumf w walce o ratowanie oceanów, ale na razie jest klapa. Organizacja Ocean Cleanup przetestowała właśnie prototypowe urządzenie do sprzątania pływającego w morzach plastiku. Rezultaty są rozczarowujące.

Należący do organizacji statek wrócił w ubiegłym tygodniu do kanadyjskiej Victorii ze swoim "połowem". Organizacja założona w 2013 r. przez nastoletniego holenderskiego inżyniera Boyana Slata zapowiadała, że opracowany przez nich system, którego prototyp ochrzczono imieniem "Jenny", będzie w stanie szybko i skutecznie czyścić oceany z pływających wysp śmieci. W wizji twórców systemu wyposażone w chwytaki na śmieci statki miałyby usuwać z oceanu nawet 20 tys. ton plastiku rocznie. Wśród sponsorów są firmy takie, jak Coca-Cola czy Maersk. 

System opracowany przez młodego Holendra miał umożliwić sprzątnięcie 90 proc. śmieci z oceanów, w tym wielkiej pacyficznej wyspy śmieci. Fot. The Ocean CleanupPUSTE

Rezultaty najnowszego testu nie napawają jednak optymizmem. "Jenny" podczas 120 godzin pracy zdołała złowić zaledwie osiem ton odpadków. To mniej więcej tyle, ile przewozi jedna załadowana śmieciarka. Tymczasem każdego roku do oceanów trafia 11 mln ton plastikowych śmieci.

Według wyliczeń Pew Charitable Trusts, do 2040 r. ta ilość wzrośnie niemal trzykrotnie, do 29 mln ton. Rzecznik organizacji Joost Dubois twierdzi jednak, że inżynierowie nie są zawiedzeni rezultatami testu. Utrzymuje, że "są one zgodne z górnymi przewidywaniami". 

Naukowcy nie pozostawiają złudzeń: rozwiązanie problemu morskiego plastiku leży gdzie indziej. - Intencje są dobre, chcą ratować oceany, ale najlepszym sposobem na to jest powstrzymanie plastiku, zanim trafi on do morza - mówi Miriam Goldstein, dyrektorka ds. polityki oceanicznej w think-tanku Center for American Progress. - Kiedy plastik trafia na otwarty ocean, to usunięcie go staje się bardzo drogie.

Wyspa śmieci na Pacyfiku, której nie widać

Inspiracją dla Slata, twórcy Ocean Cleanup, były doniesienia o wielkiej wyspie śmieci unoszącej się na Pacyfiku. To jeden z obrazów najdobitniej pokazujących destrukcyjny wpływ człowieka na środowisko. Znajdujący się między Kalifornią a Hawajami obszar o powierzchni 1,6 mln km kwadratowych - sześciokrotnie większy, niż Polska — to globalne wysypisko. 

Tyle że ktoś szukający wyspy śmieci na satelitarnych zdjęciach oceanu może się rozczarować. To nie, jak często sobie wyobrażamy, wielka lita masa odpadków. Rzeczywistość wygląda inaczej i może być o wiele bardziej niepokojąca. 

Wielkiej wyspy śmieci z powierzchni prawie nie widać. Całkiem inaczej sytuacja wygląda pod wodą. Fot. mediadrumworld.com / Jason Laffe/Media DrumEast News

Przede wszystkim "wyspa śmieci" to nie wyspa. To ogromny obszar o bardzo dużym stężeniu śmieci nie tylko na powierzchni oceanu, ale na całej jego głębokości, aż po dno. Śmieci mają różne rozmiary, od dużych porzuconych sieci rybackich po maleńkie mikrodrobiny plastiku o rozmiarze mniejszym niż 5 mm. Czasami wręcz można przepłynąć przez Wielką Pacyficzną Plamę Śmieci i nie dostrzec niczego niezwykłego. 

Oceaniczna wyspa śmieci, czyli wyspa śmierci

Problem jest jednak bardzo poważny. Badacze szacują, że w wielkiej plamie śmieci na Pacyfiku znajduje się co najmniej 79 tys. ton plastiku, a jego ilość zwiększa się od 1945 r. dziesięciokrotnie w każdej dekadzie. 

Ponad trzy czwarte tej masy to odpady większe, niż 5 cm, w tym 46 proc. to sieci rybackie. Mikrodrobiny plastiku stanowią 8 proc. całkowitej masy, ale 94 proc. z łącznej liczby plastikowych fragmentów. Niektóre z plastikowych odpadków mają już ponad 50 lat. Są wśród nich zapalniczki, szczoteczki do zębów, butelki na wodę, długopisy, butelki dla niemowląt, telefony komórkowe, plastikowe torby i nurdle. Do tego drewniane włókna pochodzące z tysięcy ton papieru toaletowego spuszczanego codziennie do oceanów. 

Śmieci gromadzą się w tym miejscu, bo kierują je tam prądy oceaniczne. Ta tak zwana wyspa śmieci na Pacyfiku jest największa, ale nie jedyna. Podobnych miejsc jest pięć: jedno na Oceanie Indyjskim, dwa na Oceanie Atlantyckim i dwa na Oceanie Spokojnym. W każdym z nich znajdują się skupiska śmieci o różnych rozmiarach.

Badanie wpływu tych obszarów na środowisko jest trudne, bo znajdują się w bardzo odizolowanych częściach oceanu. Wiemy już jednak, że mogą wpływać na przyrodę na wiele sposobów. Największym i najbardziej bezpośrednim zagrożeniem dla morskiego życia są porzucone sieci. Nikt ich już nie potrzebuje, ale one dalej robią to, do czego zostały zaprojektowane, czyli łapią i zabijają ryby, morskie ssaki czy ptaki. 

Także drobniejsze odpady są niezwykle niebezpieczne. Niektóre typy śmieci, wśród nich opakowania po sześciopakach piwa, mogą stać się pułapką dla zwierząt, które się w nie zaplątają. Inne, drobne odpadki, takie jak nakrętki czy foliowe torebki, są często połykane przez zwierzęta, które omyłkowo uznają je za pożywienie - unoszące się w wodzie jednorazowe torebki mogą łudząco przypominać zjadane przez żółwie meduzy. Plastik nie przechodzi przez układ trawienny zwierzęcia tylko akumuluje się w żołądku. To sprawia, że w którymś momencie po prostu przestaje ono być w stanie jeść. 

Wielkie plamy śmieci na ocenach to zagrożenie dla zwierząt, ale także dla ludzi. Fot. Paulo de Oliveira/agefotostockEast News

Mikroplastik to makroproblem

Nie wiadomo jeszcze, jaki wpływ na przyrodę oraz zdrowie zwierząt i ludzi ma mikroplastik. Wiemy, że ludzie mogą być narażeni na mikrodrobiny plastiku zawarte w owocach morza, soli morskiej, wodzie z kranu, piwie, czy nawet miodzie. Mikrowłókna z tworzyw sztucznych mogą być nawet przenoszone przez powietrze i stanowić część domowego kurzu. Ich wpływ na funkcjonowanie organizmu jest jednak nadal badany i nie znamy dokładnie efektów, jakie mogą wywierać. 

Duże plastikowe śmieci mogą też stanowić zagrożenie dla żeglugi - zanurzone w wodzie śmieci mogą uszkadzać kadłuby mniejszych jednostek czy zaplątywać się w śruby napędowe. 

Całkowite usunięcie plam śmieci może nie być możliwe. Niektóre materiały rozkładają się w środowisku bardzo długo, podczas gdy inne, takie jak tworzywa sztuczne, rozpadają się na coraz mniejsze, nawet mikroskopijne kawałki, które mogą nigdy nie zniknąć całkowicie. Kluczem jest zapobieganie problemowi, czyli ograniczanie ilości trafiających do oceanu śmieci. A tu bardzo pomocny jest rzetelny recykling i dbałość o czystość środowiska. 

Tony plastiku w oceanach. Rozkłada się do 450 lat!INTERIA.TVDeutsche Welle
PUSTE
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas