​Pandemia z laboratorium? Poszukiwanie źródeł COVID-19

Już nie tylko służby wywiadowcze USA, ale także Wielkiej Brytanii wznawiają śledztwa w sprawie wycieku wirusa z laboratorium w Wuhan. Naukowcy mają wątpliwości.

Służby wywiadowcze USA mają zbadać, czy koronawirus wydostał się z laboratorium w Wuhan. for. China Daily
Służby wywiadowcze USA mają zbadać, czy koronawirus wydostał się z laboratorium w Wuhan. for. China Daily Reuters / Forum
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Brytyjski wywiad uważa za możliwe, iż pandemia Covid-19 zaczęła się od tego, iż SARS-CoV-02 wydostał się z laboratorium badawczego w chińskim mieście Wuhan - podał dziś "The Sunday Times".

W zeszłym tygodniu "The Wall Street Journal" poinformował, że jedna z amerykańskich agencji wywiadowczych ma dowody na to, iż kilku pracowników Instytutu Wirusologii Wuhan trafiło do szpitala z objawami przypominającymi grypę już listopadzie 2019 r. To miesiąc wcześniej, niż oficjalnie zarejestrowane pierwsze przypadki COVID-19.

Niedługo po publikacji amerykańskiej gazety prezydent Joe Biden dał służbom wywiadowczym 90 dni na ustalenie, czy SARS-CoV-2 został stworzony w laboratorium, czy może jest efektem mutacji, do której doszło w sposób naturalny. Jego poprzednik, Donald Trump, który od niemal roku powtarza, że "wirus potencjalnie uciekł z chińskiego laboratorium", teraz stwierdził, że słowo "potencjalnie" można z tego twierdzenia wykreślić.

Mimo całego szumu medialnego wokół tej sprawy nikt na razie nie twierdzi, że Chińczycy są odpowiedzialni za wybuch pandemii ani nawet, że to oni celowo stworzyli SARS-CoV-2.

Co wiemy na pewno?

"Wiemy, że pierwsze przypadki zakażeń u ludzi wykryto w Wuhan w grudniu 2019 r." - mówi na nagraniu Peter Ben Embarek, szef specjalnej misji Światowej Organizacji Zdrowia, która badała skąd wziął się SARS-CoV-2. "Ten wirus należy do grupy, która ma swą pierwotną niszę w populacjach nietoperzy. O tym, co działo się pomiędzy [zakażeniami nietoperzy, a ludzi - red.], wiemy niewiele".

Nagranie powstało pół roku temu i niewiele więcej można w całej sprawie powiedzieć. Naukowcy w zasadzie zgadzają się co do tego, że SARS-CoV-2 pochodzi od dzikich zwierząt. Nietoperze są nosicielami m.in. wirusa o 96-proc. pokrewieństwie z SARS-CoV-2.

Zanim doszło do zakażenia ludzi, musiał być nosiciel pośredni. I tu też są dość wyraźne ślady. W Chinach na wielkich fermach hodowane są cywety, jeżozwierze, łuskowce, czy bambusowce. Do tworzenia takich ferm rolnicy byli zachęcani przez rząd na tyle skutecznie, że rok przed wybuchem pandemii hodowla tych zwierząt w Chinach warta była 70 mld dolarów. 24 lutego zeszłego roku Pekin niespodziewanie nakazał natychmiastowe wybicie wszystkich trzymanych tam zwierząt i zamknięcie ferm. Co było powodem takiej decyzji, rząd w Pekinie nigdy do końca nie wyjaśnił, twierdząc jedynie, że łuskowce i cywety często są nosicielami koronawirusów.

Niewykluczone scenariusze

Spekulacje, że SARS-CoV-2 pochodzi z laboratorium, dokładnie rzecz biorąc z Instytutu Wirusologii w Wuhan, zaczęły się pojawiać tuż po wybuchu pandemii. Komisja Embareka takiego scenariusza nie wyklucza, ale uznała, że jest on "skrajnie nieprawdopodobny".

Te ustalenia poddała jednak pod wątpliwość grupa naukowców, która już w marcu na łamach "The New York Times" opublikowała list otwarty. Stwierdzono w nim, że zespół misji WHO w Chinach nie miał pełnego dostępu do danych umożliwiających przeprowadzenie "nieograniczonego śledztwa w sprawie wszystkich istotnych hipotez dotyczących pochodzenia SARS-CoV-2 ", w tym wycieku z laboratorium.

Niedługo później rządy 14 państw, w tym USA i Wielkiej Brytanii, wyraziły podobne obawy. Na początku maja w magazynie "Science" 18 wybitnych naukowców znów wróciło do tematu podkreślając, że wciąż nie wyjaśniona jest kwestia źródeł pandemii COVID-19.

THOMAS PETERReuters / Forum

Co wiadomo o instytucie w Wuhan?

Instytut Wirusologii w Wuhan od lat bada koronawirusy nietoperzy. Czy możliwe, że pracujący tam naukowcy celowo stworzyli SARS-CoV-2? Badacze czasem "majstrują" przy wirusach, nieraz nawet tak, by stały się groźniejsze. Dzięki temu lepiej mogą zrozumieć dany patogen i opracować lepsze terapie. W instytucie Wuhan prowadzono badania nad wirusem RaTG13. To najbliższy znany krewny SARS-CoV-2 z prawdopodobieństwem sekwencji genomu na poziomie 96,2 proc. Tyle tylko, że mimo podobieństw RaTG13 nie jest "przodkiem" SARS-CoV-2.

Co więcej, eksperci WHO, którzy mieli dostęp do laboratorium twierdzą, że na prace nad wirusem, który wywołał pandemię, nie ma żadnych dowodów. Nie ma też żadnych prac naukowych, które świadczyłyby o prowadzeniu takich badań nad pandemicznym wirusem bądź jego prekursorem, choć podobne opracowania są regularnie publikowane przez laboratoria wirusologiczne na całym świecie.

Przeciwko hipotezie o sztucznym stworzeniu SARS-CoV-2 może świadczyć jego kod genetyczny i wyglądające na przypadkowo porozrzucane po całym kodzie mutacje. Gdyby wirus był stworzony w laboratorium, naukowcy znaleźliby w nim całe bloki genów z innych wirusów.

Z drugiej strony poszlakami, świadczącymi o tym, że ktoś mógł majstrować przy wirusie są na przykład pewne białka, umożliwiające wirusowi atakowanie ludzkich komórek. Tu występuje podobieństwo z SARS-CoV-1. Adaptacja, która wywołała pandemię 18 lat temu, pojawiła się długo po tym, jak wirusem zaczęli zarażać się ludzie. SARS-CoV-2 miał ją od samego początku, jakby był "wstępnie przystosowany" do zaatakowania człowieka.

Oceniając to trzeba jednak wiedzieć, że wiele innych koronawirusów i to wywodzących się z różnych linii wyewoluowało dokładnie w ten sposób.

Pandemiczna układanka

Scenariusz, w którym Chińczycy opanowali metody modyfikacji wirusa do takiego stopnia, że inni specjaliści na świecie nie są w stanie bezspornie zidentyfikować śladów ingerencji człowieka, jest możliwy choć bardzo mało prawdopodobny. Tak samo, jak możliwe jest, że celowo wypuścili SARS-CoV-2. Również istnieje możliwość, że niebezpieczny patogen im "uciekł" - zdołał się przedostać przez sieć zabezpieczeń biologicznych laboratorium. (Taki przypadek miał już co najmniej raz miejsce - w 2004 r. pracownica laboratorium wirusologicznego w Pekinie zaraziła się przypadkowo wirusem SARS i "wyniosła" go z laboratorium, zakażając kilka osób, w tym własną matkę, która zmarła wskutek infekcji).

Prawdopodobieństwo każdego z tych scenariuszy - choć nie da się go wykluczyć - jest jednak małe. Dodatkowo, całą tę "układankę" może komplikować fakt, iż Instytut Wirusologii w Wuhan znajduje się niedaleko targu, gdzie najprawdopodobniej znajdowało się pierwsze ognisko pandemii.

Amerykańscy śledczy, którym Joe Biden nakazał śledztwo, mają zaledwie 90 dni na przedstawienie prezydentowi ostatecznych dowodów. O tym, jakie stoi przed nimi zadanie najlepiej świadczy fakt, iż naukowcy z całego świata od półtora roku poszukujący źródeł pandemii, nie zdołali znaleźć nawet wirusa, od którego bezpośrednio pochodzi SARS-CoV-2.

Nawet, jeśli źródłem pandemii był wypadek podczas badań nad odkrytym u nietoperzy koronawirusem i Sars-CoV-2 wydostał się z laboratorium, jego pierwotnym źródłem jest wciąż przyroda. Naukowcy od lat przestrzegają, że rabunkowa gospodarka i niszczenie całych ekosystemów stwarza dla ludzkości wielkie zagrożenie epidemiczne, bo ludzie i ich zwierzęta hodowlane wchodzą w kontakt z wirusami, które dotąd pozostawały ukryte w głębi dżungli. Im bardziej niszczymy biosferę, tym więcej niebezpieczeństw na nas czyha.

fot. NIAID-RML / Zuma Press
fot. NIAID-RML / Zuma Press Agencja FORUM
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas