Mikroplastik i inne śmieci - nieproste recepty na środowiskowe problemy

Globalizacja, możliwość szybkiego przemieszczania się czy dostępność precyzyjnych interaktywnych map bardzo dobitnie pomaga nam uświadomić sobie jak bardzo ograniczonym systemem (a co za tym idzie i zasobem) jest nasza planeta. Dzisiaj na wszelkie zasoby Ziemi (w dodatku skrzętnie ze sobą połączone w jeden „żywy organizm”) musimy już patrzeć jak na pewną skończoną całość. Część tych połączeń jest dzięki wysiłkowi pokoleń naukowców dobrze opisana, część zaś wciąż stanowi zagadkę, którą staramy się rozwikłać. A tymczasem organizm Ziemi nadal zaskakuje nas swoimi reakcjami, bo mało co pozostaje mu już obojętne.

article cover
materiały prasowe
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Spróbujmy więc wyobrazić sobie naszą Ziemię jako na przykład Jana Planetę, czyli konkretnego pacjenta, który przychodzi do lekarza, ponieważ ma niemały problem ze swoim zdrowiem.

Jan Planeta prowadzi dosyć niezdrowy tryb życia. I coraz bardziej odczuwa tego skutki. W takiej sytuacji wydawałoby się więc, że intuicyjnym rozwiązaniem jest najprostsze zaprzestanie złych praktyk. Ale to po pierwsze nie jest wcale takie łatwe (wie o tym każdy, kto próbował rzucić palenie, ograniczać słodycze czy zupełnie zrezygnować z paliw kopalnych), a po drugie raczej na pewno nie wystarczy po latach ciągłej degradacji. W takim przypadku konieczna jest więc zdecydowana rehabilitacja, a wręcz leczenie alarmujących efektów dotychczasowych wyborów i niezależnych od trybu życia urazów czy problemów zdrowotnych. Szkopuł jednak w tym, że każdy lek posiada potencjalnie cały szereg skutków ubocznych, a więc jeżeli chcemy podjąć się ratowania zdrowia i życia Pana Jana Planety to musimy z jednej strony być bardzo ostrożni, a z drugiej, cóż, działać natychmiast, ponieważ w zasadzie im dłuższa jest nasza bezczynność, tym mniejsze szanse na rozsądne zaplanowanie skutecznego leczenia czy użyciu mniej inwazyjnych i mniej ryzykownych terapii.

Oczywiście, powiedzieć "nie używaj plastiku" jest bardzo prosto. Ale dla Jana Planety to trochę tak, jakby ktoś z nas miał z dnia na dzień  przestać używać komputera, okularów czy nagle zacząć poruszać się tylko pieszo. Postęp, ułatwienia oraz bezpieczeństwo jakie zapewniły nam tworzywa sztuczne są naprawdę trudne do oszacowania. Podobnie ma się sprawa z oszczędnością surowców potrzebnych do produkcji wielu części i ogromu urządzeń zastąpionych plastikowymi odpowiednikami. To jednak wcale nie oznacza, że siedzenie całymi nocami przed monitorem jest dla Pana Jana zdrowe. No i właśnie dlatego zupełnie podobnie jest z tworzywami sztucznymi. Nie chodzi bowiem o to, żeby z nich całkiem zrezygnować, ale żeby mądrze z nich korzystać oraz mądrze je projektować. Tak, by mogły służyć nam zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem - czyli długo i efektywnie. A już na pewno żeby nie trafiały do środowiska w takim gigantycznym nagromadzeniu.

Badanie różnych antropogenicznych materiałów w kontekście ich wpływu na środowisko oraz potencjału surowcowego to jeden z tematów zespołu, którego członkinią jest mgr inż. Kinga Jarosz. Analizując obecność mikroplastiku w powietrzu, osadach czy glebie, stara się ona odpowiedzieć na pytania dotyczące ścieżek migracji, źródeł czy toksyczności, a co za tym idzie - wpływu na zdrowie konkretnych antropogenicznych materiałów przedostających się w niepokojącej i niekontrolowanej ilości do środowiska. Oczywiście, poza samym biciem na alarm, Kinga stara się również szukać rozwiązań tych antropoceńskich wyzwań. Na przykład poprzez badania nad odzyskiwaniem pierwiastków krytycznych z odpadów przemysłowych i komunalnych. I o tym wszystkim opowie na I ECO Kongresie 24 maja.

Pan Jan podjął pierwszy krok bo wreszcie przyznał, że ma problem. Ale teraz wszystkie ręce na pokład - musimy razem o niego zadbać. I przy okazji o siebie.

materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas