Wypuścili diabły na wolność, ale pojawił się problem. Nadeszła katastrofa
Powrót diabła tasmańskiego do kontynentalnej Australii to jedno z największych wydarzeń przyrodniczych w tym kraju w obecnej dekadzie. Pojawił się jednak problem - katastrofa naturalna zagroziła zwierzętom, które mają być wprowadzone do ekosystemu.

Diabły tasmańskie żyły niegdyś w kontynentalnej Australii. Ba, żyło ich tam nawet kilka gatunków, w tym także większe od obecnych torbaczy. Miało to jednak miejsce 3 tys. lat temu.
Potem diabły tasmańskie i ich przodkowie wycofali się z Australii na wyspę Tasmanię, gdzie żyją dziko do dzisiaj jako relikt dawnej megafauny australijskiej, obejmującej również duże mięsożerne torbacze. Wiele z nich, jak lew workowaty czy też wilkowór tasmański (wilk workowaty), wymarło, ale diabeł tasmański przetrwał.
Zagraża mu jednak na Tasmanii utrata siedlisk oraz paskudna choroba, którą jest nowotwór DFBT (ang. Devil Facial Tumour Disease). Rak pyska diabła tasmańskiego wykryto w 1996 r. i przez kolejną dekadę choroba ta zdemolowała populację gatunku. Spadła ona o ok. 70 proc., z 53 tys. osobników w 1996 r. do zaledwie 17 tys. w 2020 r.
Zwierzęta przekazują sobie chorobę poprzez ugryzienia, bo podczas żerowania diabły walczą ze sobą, ustalając hierarchię. Rak deformuje pysk zwierzęcia, powstają guzy, narośla zbudowane z żywego mięsa. Zwierzę cierpi z bólu, nie może też jeść. Umiera z głodu.
Przesiedlenie diabłów to element walki z chorobą
Walka z chorobą obejmuje tworzenie specjalnych azylów dla tych zwierząt, ale także przesiedlenia ich w nowe miejsca. To był jeden z argumentów za osadzeniem diabłów tasmańskich w kontynentalnej Australii, chociaż akcja ta, przeprowadzona przez Aussie Ark, zawsze budziła wiele kontrowersji.
Podnoszono, że zwierzę wymarłe na kontynencie 3 tys. lat temu umieszczane jest w zupełnie nowym ekosystemie, innym od tasmańskiego. I nikt nie wie, co się w związku z tym wydarzy.

Pierwsza akcja w 2020 r. odbiła się szerokim echem, bo twarzy użyczył jej m.in. australijski aktor Chris Hemsworth ("Thor", "Królewna Śnieżka i Łowca", nowy "Mad Max" czy "Wyścig"). Potem wypuszczano kolejne zwierzęta i w 2023 r. pierwsza samica zaszła w ciążę.
Pojawiły się jednak problemy. Sanktuarium Barrington Tops w Nowej Południowej Walii, gdzie Aussie Ark realizuje swój projekt przywrócenia diabła tasmańskiego zostało zaatakowane ostatnio przez gigantyczne ulewy.
Na te tereny Australii wylały się masy wody. W ciągu kilku dni w sanktuarium spadło ponad 400 mm deszczu. Mimo że znajduje się na szczycie na wysokości 1200 metrów, silne powodzie zalały okolicę, zmiotły ogrodzenia i zagroziły utopieniem niektórych zwierząt hodowlanych w mniejszych zagrodach.
Pracownicy parku ratowali je jedno po drugim, także przemoczone i wystraszone diabły. Tu można zobaczyć dramatyczne sceny z akcji ratunkowej:
"Mamy dużo szczęścia, ale i oddanych pracowników" - cytują australijskie media Amandę Woodbine, dyrektorkę ds. operacyjnych rezerwatu przyrody Aussie Ark. Jak podaje, trzeba było przenieść 15 z 200 trzymanych tam diabłów. Pozostałe zwierzęta były bezpieczne.
Zespoły pracują teraz dzień i noc, aby naprawić zniszczenia. Zwłaszcza ogrodzenia, które zostały rozerwane przez wodę i niesione nią pnie drzew. Odbudowa szkód będzie kosztowna i potrwa, ale Aussie Ark dostało już spore wsparcie finansowe od darczyńców.
Problem jednak pozostaje, gdyż kontynentalna Australia, w tym Nowa Południowa Walia, są narażone na mnóstwo klęsk żywiołowych jak powodzie czy pożary oraz susze o skali bez porównania większej niż na Tasmanii. Diabły tasmańskie zetkną się tu z zupełnie nową sytuacją, do której nie są przyzwyczajone.