Aktywiści zaatakowani przez niedźwiedzia. "Poruszaliśmy się zbyt cicho"

W związku z nowymi doniesieniami wracamy do sprawy pogryzienia 56-letniego mężczyzny przez niedźwiedzia. Do ataku doszło w niedzielę w Bieszczadach na terenie Nadleśnictwa Lutowiska. Lokalni leśnicy wyjawili w poniedziałek, że ofiarą zwierzęcia padł aktywista. Zielonej Interii udało się skontaktować z organizacją, do której należy 56-latek. Ekolodzy rzucili zupełnie nowe światło na te wydarzenia. W rozmowie z nami przyznają: "Poruszaliśmy się zbyt cicho".

W niedzielę 56-letni mężczyzna został zaatakowany w Bieszczadach przez niedźwiedzia. Wyszło na jaw, że to aktywista Inicjatywy Dzikie Karpaty
W niedzielę 56-letni mężczyzna został zaatakowany w Bieszczadach przez niedźwiedzia. Wyszło na jaw, że to aktywista Inicjatywy Dzikie KarpatyMateusz Kotowicz/REPORTEREast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Na początku tygodnia niemal cała Polska żyła wydarzeniami z Podkarpacia. W gminie Lutowiska doszło do ataku niedźwiedzia na 56-latka. Jak udało się nam ustalić, mężczyzna zszedł ze szlaku i za bardzo zbliżył się do gawry zwierzęcia. To musiało obudzić instynkt obronny potężnego ssaka.

Atak niedźwiedzia w Bieszczadach. Ofiara to aktywista

Dokładne okoliczności zdarzenia dość długo pozostawały zagadką. Zupełnie nowe światło rzucili na nie leśnicy z Nadleśnictwa Lutowiska, którzy poinformowali w poniedziałek, że ofiarą ataku miał być aktywista Inicjatywy Dzikie Karpaty.

Ekolodzy w niedzielę wieczorem chodzili po lesie i "naruszyli spokój gawrującego zwierza, prowokując dramatyczną sytuację, której stali się uczestnikami" - przekazał Rafał Osiecki, nadleśniczy Nadleśnictwa Lutowiska.

O zarzucaną prowokację zapytaliśmy zainteresowanych, czyli aktywistów Inicjatywy Dzikie Karpaty. W rozmowie z Zieloną Interią potwierdzili, że to członkowie tej organizacji padli ofiarą ataku niedźwiedzia w niedzielę, 12 listopada.

- Niestety, nie zachowaliśmy pełnych standardów bezpieczeństwa, poruszaliśmy się zbyt cicho i stąd atak zaskoczonego naszą obecnością niedźwiedzia - mówi Zielonej Interii Łukasz Synowiecki z Inicjatywy Dzikie Karpaty.

Jesień to okres intensywnego żerowania niedźwiedzi przed snem zimowym. Zbliżanie się do gawr jest wówczas szczególnie niebezpieczne
Jesień to okres intensywnego żerowania niedźwiedzi przed snem zimowym. Zbliżanie się do gawr jest wówczas szczególnie niebezpieczne123RF/PICSEL

Sprawa ma drugie dno. W tle konflikt z leśnikami o niedźwiedzie

Jak jednak podkreśla organizacja, aktywiści nie chodzili w tym miejscu bez powodu. Ekolodzy starają się monitorować gawry zwierząt, ponieważ "obserwują wzrost gospodarczej presji na najcenniejsze karpackie lasy". Jak zauważają, mimo że w Bieszczadach żyje co najmniej kilkadziesiąt niedźwiedzi, leśnicy wyznaczyli zaledwie dwie strefy ochronne wokół miejsc gawrowania. Nadleśnictwo podkreśla jednak, że w miejscu, gdzie doszło do wypadku cięcia skończyły się już 31 października.

Aktywiści twierdzą z kolei, że zwierzęta nie mają tam odpowiedniej ochrony. Rok temu niedźwiedzica miała zaatakować leśnika zaledwie kilka kilometrów od miejsca ostatniego ataku. W tym roku wycinka drzew miała się odbywać zaledwie 60 metrów od gawry - przekazują.

Nadleśniczy Rafał Osiecki podkreśla, że "skoro (aktywiści - red.) sami składali wniosek o utworzenie strefy, winni zachować reguły, jakie wynikają z tej sytuacji". Aktywiści odpowiadają, że ich zadaniem jest monitorowanie ochrony niedźwiedzia i apelują, aby tworzyć takie strefy ochronne, "do których nie będą wchodzić ludzie, w tym ani leśnicy, ani aktywiści".

Niedźwiedzie podchodzą coraz bliżej. Mieszkańcy chcą je odstraszaćPolsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas