Wodór, hamulce i sprawiedliwa transformacja, czyli Polska na COP26

Bez zapowiedzi krajowych zobowiązań wobec neutralności klimatycznej, za to z wodorem i dużym spadkiem węgla w miksie energetycznym. Oto, z czym Polska jedzie na szczyt klimatyczny do Glasgow.

Wiceminister klimatu i środowiska Adam Guibourgé-Czetwertyński z niemiecką minister środowiska Svenją Schulze podczas spotkania ministrów środowiska w Brukseli, grudzień 2020 r.
Wiceminister klimatu i środowiska Adam Guibourgé-Czetwertyński z niemiecką minister środowiska Svenją Schulze podczas spotkania ministrów środowiska w Brukseli, grudzień 2020 r. Francisco SecoAFP

Piotr Grzesiak, Zielona Interia: COP26 będzie pierwszą konferencją, podczas której dokonany zostanie przegląd Porozumienia paryskiego. Czy możemy się spodziewać jakiegoś przełomu?

Adam Guibourgé-Czetwertyński, wiceminister klimatu i środowiska: Może będzie to nie tyle przełom, ile impuls pozwalający wierzyć, że uda nam się osiągnąć cele Porozumienia paryskiego. Świadczyć o tym mogą deklaracje Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, czy nawet ostatnio Rosji o podejmowaniu coraz bardziej ambitnych celów redukcji emisji. Oczywiście, nadal jest mało gospodarek, równie ambitnych, jak UE, ale chcemy zachęcać naszych partnerów do dorównania Unii w swoich ambicjach, bo tylko działając razem, będziemy w stanie osiągnąć nasz cel.

Przedstawiciele Polski wejdą w skład unijnej delegacji. Jakie są nasze instrukcje dla negocjatorów?

Nasz wkład w ramach Porozumienia paryskiego jest uzgodniony na poziomie unijnym. Rada Europejska zdecydowała, że będziemy redukować emisje o 55 proc. do 2030 r. To oczywiście wymaga wdrożenia unijnej legislacji i wprowadzenia konkretnych rozwiązań. Chodzi o prowadzenie takiej polityki klimatycznej, aby nie tworzyć dodatkowych obciążeń dla najsłabszych konsumentów. Mowa tutaj w szczególności o regionach uzależnionych dzisiaj od paliw kopalnych. Należy także uwzględnić w polityce aspekty społeczne. Wymiar sprawiedliwej transformacji jest niewątpliwym polskim wkładem w dyskusję klimatyczną na poziomie globalnym. Tak samo, jak po raz pierwszy w Katowicach przyjęliśmy deklarację dotyczącą sprawiedliwej transformacji, to i w tym roku prezydencja brytyjska również planuje organizację dyskusji wokół tej kwestii. Jest ona jedną z kluczowych spraw do omówienia. 

W lipcu Unia zaprezentowała projekt pakietu Fit for 55 - wspólnota ma ściąć emisje do końca dekady o co najmniej 55 proc. W tym kontekście ze względu na nasze przywiązanie do węgla bywamy nazywani hamulcowym unii.

Określenia, które są czasami używane, nie do końca przystają do rzeczywistości. Nie przystawały kilka lat temu, a na pewno nie przystają dzisiaj. Fakty pokazują, jak mocno zredukowaliśmy emisje w Polsce od 1990 r. Widzimy też, jak szybko rozwijają się u nas odnawialne źródła energii. Pod koniec sierpnia mieliśmy prawie 700 tys. prosumentów, którzy dzięki programowi rządowemu "Mój Prąd" mają na dachach zamontowane panele fotowoltaiczne. To prawie 6 GW mocy. Jeszcze 15 lat temu w naszym miksie energetycznym węgiel stanowił powyżej 90 proc. krajowej produkcji energii. Dzisiaj jego udział wynosi około 70 proc. To 20 punktów procentowych spadku. Zgodnie z Polityką Energetyczną Polski do 2040 r. planujemy zupełnie przekształcić nasz miks energetyczny i w horyzoncie najbliższych dwóch dekad zbudować system zeroemisyjny. To spowoduje bardzo znaczący spadek udziału węgla, a co za tym idzie, spadek emisyjności polskiej gospodarki.

W PEP2040 wymieniono morskie elektrownie wiatrowe, natomiast niewiele napisano o farmach solarnych i wiatrakach na lądzie. Czy to pokazuje, jaki rodzaj OZE rząd preferuje?

Odnawialne źródła energii są jednym z dwóch filarów, na których nasz bezemisyjny system energetyczny będzie się opierał, obok energetyki jądrowej. W naszym założeniu rozwijać na bardzo dużą skalę będzie się zdecentralizowana energetyka prosumencka. Offshore to z pewnością nowość. Dzisiaj nie mamy jeszcze takich instalacji, ale już mamy ustawę, która określa system wsparcia dla takiej energetyki. Planujemy, że w najbliższych latach powstanie nawet 11 GW mocy zainstalowanej z wiatraków na morzu. Naturalnie, źródła onshore też będą się zwiększać, choć pewnie nie w takim tempie jak elektrownie morskie. To pozwoli nam w 2030 r. czerpać co trzecią megawatogodzinę ze źródeł odnawialnych.

Polska chce zamknąć ostatnią kopalnię w 2049 r. Biorąc pod uwagę dosyć ambitne cele Unii, czy to nie zbyt późno?

To, co jest kluczowe, jeżeli chodzi o transformację naszego miksu, to przede wszystkim budowa nowych mocy. Dla nas największym wyzwaniem będzie zastępowanie istniejących instalacji, bo one już dzisiaj są w bardzo zaawansowanym wieku, a niektóre są w złym stanie technicznym i muszą być zastąpione w najbliższym czasie. Faktem jest, że będziemy mieli bardzo mało czasu, by przeprowadzić tak poważny proces inwestycyjny. Oczywiście musimy skorelować tempo inwestycji w nowe źródła, z tempem wyłączeń starych, mocno zużytych bloków. Pytanie, czy będziemy w stanie utrzymać tempo budowy nowych, zeroemisyjnych źródeł, tak byśmy mogli wyłączać te bardziej emisyjne.

Pierwsza polska elektrownia jądrowa ma zacząć działać w 2033 r. Czy nie powinniśmy przyspieszyć tego procesu?

Kwestia czasu, który mamy dla osiągnięcia naszych celów klimatycznych i modernizacji jest kluczowa. Dlatego skupiamy się na takiej technologii, która może być realnie implementowana w Polsce w krótkim czasie. Właśnie z tego powodu w programie energetyki jądrowej optowaliśmy za technologią dużych bloków jądrowych. To są bloki, które mogą mieć nawet od 1 do 1,6 GW. To technologia sprawdzona i dzięki temu mamy pewność, że będziemy ją mogli ukończyć na czas.

Polityka Energetyczna Polski 2040 zakłada, że paliwem przejściowym w naszej transformacji będzie gaz ziemny. Jednak z Brukseli idą sygnały, że od gazu również musimy odejść. Czy to nie będzie dla nas problemem?

Gaz ziemny emituje gazy cieplarniane, więc to nie może być długoterminowe rozwiązanie. Jaka jest zatem wobec tego jego rola? Po pierwsze, w zakresie produkcji ciepła. Dzisiaj nie ma technologii zeroemisyjnej, którą moglibyśmy zastosować na wielką skalę, żeby wyprodukować ciepło, które jest potrzebne do zasilenia naszych sieci ciepłowniczych. Gdybyśmy przeszli na biomasę, to by nie starczyło surowca do zasilenia wszystkich ciepłowni w Polsce. Druga rola to uzupełnienie OZE, kiedy nie ma wystarczającej produkcji ze słońca czy wiatru. Potrzebujemy źródła, które możemy szybko włączyć i gaz może odegrać taką rolę w okresie przejściowym. Kluczowy w dłuższym horyzoncie czasowym, będzie rozwój technologii, które pozwolą na tworzenie bezemisyjnego systemu. To m.in. magazyny energii czy dekarbonizacja gazu ziemnego, na przykład poprzez zastąpienie go biogazem, czy wyprodukowanym w sposób bezemisyjny wodorem.

Do tej pory Polska nie złożyła jednak do ONZ krajowej deklaracji zobowiązującej nas do dążenia do neutralności klimatycznej do 2050 r. Czy COP26 nie jest dobrą okazją do tego?

Na poziomie unijnym uzgodniliśmy, że to będzie nasz cel unijny, wspólny. Biorąc pod uwagę nasz punkt startowy, emisyjność naszego miksu i gospodarki, ta droga będzie dłuższa, niż w przypadku innych państw członkowskich. Są kraje, które mają już zdekarbonizowaną energetykę dzięki energii atomowej, jak Francja, której ponad 70 proc. miksu to atom, czy Szwecja, której 50 proc. prądu pochodzi z OZE. To te kraje są najbliżej mety. Będziemy do tej neutralności klimatycznej dążyć, tyle że dla nas ta droga będzie dłuższa.

Czy nie możemy zatem ogłosić, że dobiegniemy do tej mety trochę później?

Do neutralności klimatycznej jako kraj, dojdziemy, ale dziś jest to dla nas ogromnym wyzwaniem. Chcielibyśmy, żeby to było jak najszybciej, jednak w Porozumieniu paryskim zobowiązaliśmy się osiągnąć to w drugiej połowie tego wieku, i na pewno tak się stanie.

Szczyt klimatyczny w Glasgow. Ostatnia szansa na neutralność klimatyczną?eNewsroomeNewsroom
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas