Świadkowie tragedii w Karkonoszach. "Tego widoku nie da się zapomnieć"

"To była praca zespołowa w trudnym, górskim terenie. Współpraca dwustu osób ostatecznie przyniosła rezultat, który będzie trudno wymazać z pamięci." Tak Jakub Novák z Górskiego Pogotowia Ratunkowego w Pecu pod Śnieżką opisuje trzydniowe poszukiwania we wschodnich Karkonoszach czterdziestoletniej kobiety z trzyletnim chłopcem.

W akcję łącznie było zaangażowanych 200 osób.
W akcję łącznie było zaangażowanych 200 osób. Marcin RutkiewiczEast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Novák był zaangażowany w szeroko zakrojone poszukiwania od początku akcji ponieważ w piątek pełnił służbę na stacji w Pecu pod Śnieżką, kiedy policja dostała zawiadomienie o zaginionej kobiecie z dzieckiem i poprosiła o pomoc górskie pogotowie ratunkowe.

W poniedziałek ratownicy górscy znaleźli ich martwych w lesie na trasie między stacją kolejki linowej na Růžovej horze a Portášky. Według kryminologów było to morderstwo lub samobójstwo.

Rekordowa liczba ratowników w terenie

Odkrycie martwych ciał było przerażające. Novák spędził ponad pięć godzin na miejscu zbrodni z kolegą z Peca pod Śnieżką, ponieważ został poproszony przez policję o zabezpieczenie miejsca tragedii.

Akcja zawsze jest trudniejsza, jeśli ofiarą jest dziecko. Przez długi czas będę miał przed oczami obraz, który widziałem na miejscu. Nie możesz po prostu wyrzucić tego z głowy, zwłaszcza gdy masz również dzieci. To po prostu łamie serce.

W poniedziałek, gdy policja dysponowała kluczowymi informacjami dotyczącymi położenia zaginionej kobiety na Růžovej horze, do poszukiwań przystąpiło 100 członków Górskiego Pogotowia Ratunkowego z Karkonoszy i Gór Izerskich oraz kolejnych 17 z Polski.

Nie pamiętam interwencji z udziałem tak wielu ludzi. To ogromna liczba jak na jeden dzień. Nawet gdy spadają lawiny, nie ma ich tak wielu.

Podczas poszukiwań kobiety z dzieckiem ratownikom pomogły nagrania z kamer CCTV z godziny 23 w niedzielę.

Rozwój poszukiwań. "To było jak szukanie igły w stogu siana"

Informacji o ostatnim pobycie matki z dzieckiem brakowało przez długi czas, więc poszukiwania odbywały się na dużym obszarze i ostatecznie rozpoczęły się w zupełnie innym miejscu niż miejsce odnalezienia ciał.

Rozwój poszukiwań był osobliwy, ponieważ nie było żadnych informacji. Przez długi czas nie można było dowiedzieć się niczego o zaginionych. Dlatego na początku szukano w miejscach, do których mogłaby pójść matka z trzyletnim dzieckiem. To było jak szukanie igły w stogu siana, obszar Peca pod Śnieżką to duża przestrzeń. Istnieje wiele ścieżek, które ludzie mogą wybrać. Ze względu na to, że nie ma śniegu, mogą poruszać się po różnych drogach. Wariantów było wiele, co utrudniało poszukiwania. Ze względu na brak śniegu nie wszędzie mogliśmy korzystać ze skuterów, quadów czy nart i musieliśmy iść przez teren.

Poszukiwania zakończyły się w sobotę i niedzielę, gdy po zmroku dołączyli do nich ochotnicy straży pożarnej z karkonoskich wsi.

W ciągu trzech dni w akcji uczestniczyło łącznie 200 osób.

Święta w Polsce to festiwal marnowania jedzeniaPolsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas