Bieszczady. Niedźwiedź zjadł turystom kiełbaski z ogniska
Magdalena Mateja-Furmanik
Rok 2023 jest wyjątkowo trudny dla mieszkańców lasu. Ze względu na niekorzystne warunki atmosferyczne oraz fakt, że obecny rok nie jest nasienny, brakuje pokarmu dla dzikich zwierząt. Głód zmusza niedźwiedzie do podchodzenia do osad ludzkich.
Zwierzęta coraz śmielej podchodzą do zabudowań człowieka. Jak pokazują statystyki, w tym roku zanotowano już tyle zniszczeń spowodowanych przez niedźwiedzie, co w 2022 r. Do śmiałych zachowań zmusza głód. Jak wskazują leśnicy, w tym roku las jest wyjątkowo ubogi w pożywienie - brakuje nasion i jest mało owoców, przez co niedźwiedzie są skazane wyłącznie na żywienie się owadami, trawą i padliną. Nie jest to tak pożywne źródło pokarmu jak resztki zostawione przez człowieka. Z tego powodu zwierzęta chętniej zbliżają się do jego domostw.
Amator kiełbasek
W Wołkowyi na terenie gminy Solina doszło do nietypowej sytuacji. Gdy turyści rozpalili ognisko i zaczęli smażyć kiełbaski, na miejscu zjawił się zwabiony zapachem niedźwiedź. Zdesperowani biwakowicze rzucili kiełbasy i uciekli w popłochu. Niedźwiedź zjadł ze smakiem porzucone jedzenie i nie gonił turystów.
Nie jest to jedyne spotkanie z niedźwiedziem, którego doświadczyli turyści w tym roku. W tym roku niedźwiedzie wyrządziły szkody już 54 razy oraz zbliżyły się do domostw 150 razy.
W związku z tym wójt gminy Solina, Adam Piątkowski, po raz piąty wystąpił do GDOŚ o zgodę na odstrzał niedźwiedzi. W poprzednich instancjach otrzymał odmowę, ponieważ niedźwiedź w Polsce jest pod ścisłą ochroną. Na terenie naszego kraju żyje jedynie 110 osobników.
Zamiast tego gmina otrzymała 150 tys. zł na pokrycie kosztów interwencji.
Grupa interwencyjna Fundacji "Bieszczadziki"
W Bieszczadach powołano specjalną grupę interwencyjną Fundację "Bieszczadziki", która ma za zadanie płoszyć lub odławiać niebezpieczne osobniki. Grupa przyznaje, że zdarzają się niedźwiedzie-recydywiści, którzy nawet po odłowieniu znów podchodzą do ludzkich osad. Być może przyczyną jest fakt, że zwierzęta wywozi się bardzo blisko - raptem 2-3 kilometry od miejsca zdarzenia. Z tego powodu powrót nie stanowi problemu.
"- Nie jestem za redukcją populacji, ale coś trzeba zrobić. Jeśli jeszcze kilka lat temu mieliśmy 20 czy 30 niedźwiedzi, a teraz jest ponad 300, to chyba coś jest nie tak. Może dobrym pomysłem byłoby stworzenie czegoś w rodzaju enklawy przynajmniej dla osobników patologicznych, które nie zachowują się jak normalne zwierzęta? W USA robiono to już dawno temu" - stwierdza wójt gminy Solina w rozmowie z esanok.pl. Stwierdzenie, że w Bieszczadach nagle pojawiło się 300 niedźwiedzi jest kontrowersyjne, ze względu na sprzeczność z danymi podanymi przez WWF. Zdaniem organizacju w całej Polsce miałoby żyć 110 niedźwiedzi, z czego 80 proc., czyli około 88 osobników, miałoby żyć w Bieszczadach.
Źródło: esanok.pl