Czy chińskie elektryki podbijają Polskę? Tak, ale to skomplikowane

Chińskie firmy opanowały już 4,2 proc. polskiego rynku nowych samochodów osobowych i dostawczych. Takie dane podał Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar. Nie ma wątpliwości, że chińskie koncerny samochodowe poczynają sobie coraz śmielej w całej Europie. Ale diabeł tkwi w szczegółach.

Polacy coraz chętniej kupują chińskie auta elektryczne
Polacy coraz chętniej kupują chińskie auta elektryczne123RF/PICSEL

Tylko w pierwszych pięciu miesiącach tego roku w Polsce zarejestrowano 10,6 tysięcy nowych samochodów osobowych i dostawczych, wyprodukowanych przez chińskie koncerny. Oznacza to, że chińskie auta osiągnęły ponad 4 proc. udziału w naszym rynku. 

To dane pochodzące z najnowszego raportu firmy badawczej Samar, specjalizującej się w badaniach rynku motoryzacyjnego. Jest tylko jeden haczyk. Najpopularniejszą w Polsce chińską marką okazało się... Volvo

Szwed i Anglik prosto z Chin.

Szwedzki producent samochodów został w 2010 r. kupiony za 1,8 mld dolarów przez chiński koncern Geely. Przez kolejną dekadę, Chińczycy zainwestowali w modernizację Volvo przeszło 11 miliardów dolarów, tworząc np. wyłącznie elektryczną “podmarkę" Polestar. Dziś wartość Volvo szacowana jest na 25 miliardów dolarów. Auta koncernu są coraz popularniejsze - w pierwszych 5 miesiącach Volvo sprzedało w Polsce 8,3 tys. aut, czyli 3,3 proc. całego rynku. Jednocześnie jednak, zarówno przez fakt, że koncern ma chińskich właścicieli, jak i przez to, że część produkcji Volvo i Polestar odbywa się w Chinach, “szwedzki" producent samochodów odpowiadał za aż 79 proc. sprzedanych w Polsce “Chińczyków". 

Podobnie skomplikowaną historię ma zresztą drugi na liście najpopularniejszych w Polsce chiński producent samochodów. MG, kiedyś znany producent angielskich samochodów sportowych, został w 2005 r. wykupiony przez Nanjing Automobile Group. Dawna angielska marka od 2019 r. jest najczęściej eksportowaną marką samochodów z Chin. W ostatnich latach koncern zaczął intensywnie inwestować w platformy elektryczne. W Polsce do maja tego roku MG sprzedało 1,9 tys. samochodów.

Chińska inwazja dopiero się zaczyna

Wiele wskazuje jednak na to, że to dopiero początki próby podbicia naszego rynku przez chińskich producentów. Największy z nich, BYD, to od ubiegłego roku największy na świecie producent elektrycznych samochodów. W czwartym kwartale 2023, koncern sprzedał 526,409 pojazdów elektrycznych - o 40 tys. więcej, niż Tesla. Większość z nich sprzedano w Chinach, ale koncern gwałtownie rozwija swoją działalność na świecie. I właśnie wchodzi do polski.

polscy konsumenci chętnie przyjrzą się temu, co chińskie koncerny mają do zaproponowania
polscy konsumenci chętnie przyjrzą się temu, co chińskie koncerny mają do zaproponowania123RF/PICSEL

Przedsprzedaż trzech pierwszych modeli tej marki miała zacząć się w Polsce w ubiegłym miesiącu. Dostawy pojazdów mają nastąpić do końca sierpnia. W pierwszej kolejności chiński producent sprowadzi do Polski trzy modele w cenie 140-240 tys zł. W przyszłym roku na europejski rynek ma jednak trafić także najtańszy model firmy. Seagull ma kosztować zaledwie ok. 20 tys. Euro. 

Koncern ma jednak problem, bo Komisja Europejska zarzuca mu nieuczciwą konkurencję cenową (chińscy producenci mają otrzymywać sowite dotacje od państwa, co umożliwia im obniżenie cen do poziomu nieopłacalnego dla europejskich firm). Może to oznaczać obłożenie chińskich aut cłami zaporowymi. BYD próbuje jednak ominąć ten problem, stawiając w Europie własne fabryki. Pierwsza już powstaje na Węgrzech.

Polacy chętni na chińskie pojazdy

Tymczasem polscy konsumenci chętnie przyjrzą się temu, co chińskie koncerny mają do zaproponowania. Opublikowany kilka miesięcy temu raport Santander Consumer Multirent wskazuje, że 60 proc. Polaków kupiłoby chińskie auto, gdyby jego cena była atrakcyjna. 20 proc. nie kupiłoby chińskiego samochodu w żadnym wypadku.

Z badania wynika jednak, że aż 52 proc. Polaków nie rozpoznaje ani jednej chińskiej marki samochodów. Widać, że chińscy producenci mają tu do wykonania sporą pracę. No, może oprócz Volvo.

Po co nam nakrętki przymocowane do butelki?Polsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas