Kto kocha zwierzęta, nie hoduje ich w domu. Nawet psów

Mam mieszkanie o powierzchni 50m2. Wstaję rano o 7, przygotowuję się do pracy, karmię psa i wychodzę na osiem godzin. Ja mam mnóstwo spraw do załatwienia, a mój pupil siedzi cały dzień na kanapie i zdycha z nudów. Czy to się nazywa "miłością do zwierząt"?

Koty zostały udomowione po to, by łapać myszy. Psy były potrzebne do stróżowania, zaganiania owiec czy jako siła pociągowa. Obecnie utylitarny aspekt hodowli czworonogów w krajach rozwiniętych odszedł na dalszy plan. Teraz posiada się w domu zwierzę po prosu po to, żeby je mieć i cieszyć się jego towarzystwem. Czy jednak zwierzętom nie byłoby lepiej bez nas? 

Świat bez pupili jest trudny do wyobrażenia przynajmniej z trzech powodów. Po pierwsze, socjologowie obserwują coraz większy trend do uczłowieczania zwierząt i traktowania ich jak członków rodziny. Obserwuje się to nawet w języku. Właściciele psów mówią często o sobie, że są "ojcami" psa lub kota. 

Reklama

Skrajną formą antropomorfizacji relacji ze zwierzętami jest bambinizm, pojęcie które zostało utworzone od jelonka Bambi znanego z bajki Disneya. Oznacza wyidealizowane podejście do świata dzikiej przyrody, oparte na wizji zaczerpniętej z filmów rysunkowych. Bambinizm to świat, w którym przyroda jest przede wszystkim przyjazna dla człowieka i bezpieczna. To świat misiów, które można przytulać, jak te pluszowe czy tygrysów, które są tylko trochę większymi kotami od tych domowych.

I chociaż osoby dotknięte bambinizmem pewnie nie oczekują, że gdy zaczną śpiewać w lesie, ptaki zaczną im wtórować, są zdecydowanie przekonane o tym, że świat przyrody jest światem takim jak nasz, tylko że lepszym. A najlepszą rzeczą, jaką może zrobić człowiek, jest traktować go przez kategorie świata ludzkiego.   

Druga przyczyna wynika z ilości zwierząt domowych. Na całym świecie żyje 900 mln psów i 700 mln kotów (zarówno domowych, jak i zdziczałych). Połowa amerykańskich gospodarstw domowych posiada zwierzę, podczas gdy liczba zwierząt domowych w Chinach wzrosła praktycznie z zera - psy były kiedyś zakazane w Pekinie - do 251 mln. Ten wskaźnik maleje dzięki rosnącej świadomości, lecz głównie w krajach tzw. rozwiniętych. W wielu miejscach sterylizacja jest wciąż czymś abstrakcyjnym.

Trzecia przyczyna może być decydująca. Popularność zwierząt domowych nadała im ogromną siłę ekonomiczną w skali globalnej. Jak podaje The Guardian rynek zwierząt domowych jest wart 260 mld dolarów czyli więcej niż sektor energii słonecznej i wiatrowej łącznie.

Ciche cierpienie zwierząt domowych

Tajemnicą Poliszynela jest fakt, że zwierzęta egzotyczne są siłą zabierane z ich siedlisk a wiele z nich umiera w drodze na rynek. Szczenięta w hodowlach mają bardzo wysoki wskaźnik śmiertelności, podczas gdy suki są utrzymywane w ciągłej ciąży, dopóki nie zostaną maksymalnie wyeksploatowane. Następnie często są porzucane jak zużyta rzecz. 

Wielkim problemem jest również projektowanie psów tak, by cieszyły oko człowieka. Wielu ludzi - zwłaszcza bogatych, ponieważ to ich stać na rasowe pieski za parę tysięcy złotych - uważa, że ich estetyczna przyjemność jest więcej warta niż złamane życie psiaka, który będzie musiał zmagać się z różnymi chorobami do końca życia. 

Za świętego męczennika takich psów wybrałabym mopsa, którego życie jest koszmarem praktycznie od urodzenia, a wszystko to dzięki genetycznym zabawom człowieka. Czy ktoś, mając dostęp do odpowiedniej inżynierii genetycznej, zmodyfikowałby genom swojego dziecka tak, że ceną za uzyskanie pożądanego wyglądu byłoby wysokie ryzyko wypadnięcia oczu? Albo nieuleczalne wady krtani? Wystarczy tylko posłuchać jak taki pies oddycha, by zrozumieć, że się męczy. Co ciekawe tutaj projektowanie człowieka na psa się kończy. Dlaczego? Ponieważ nie byłoby to dla nas wygodne i nie niesie za sobą przyjemności.

Trudno przeszkodzić temu genetycznemu sadyzmowi w białych, drogich rękawiczkach przede wszystkim dlatego, że same psy nie potrafią się skarżyć. Większość z nich będzie odwzajemniać się tylko czymś, co odbieramy jako miłość.   

Życie zwierzęcia może być skrócone na wiele innych sposobów. Chociaż jest to w Polsce wykroczeniem, za które można otrzymać karę w wysokości do 5 tys. złotych, wiele psów, zwłaszcza na wsi, wciąż jest puszczanych wolno. W efekcie często są potrącane przez pojazdy. 

Inne z kolei są w nich zostawiane i dosłownie się w nich gotują. Warto przypomnieć, że gdy widzimy psa pozostawionego w aucie w upalny dzień mamy prawo wybić szybę, aby go ratować.

Niektóre psy, jeśli nie spełniają naszych różnych oczekiwań, są porzucane w schroniskach. Obecnie jest w nich ponad 100 tys. psów. W niektórych miastach liczba nowych zwierząt schroniskowych gwałtownie wzrosła, ponieważ ludzie zrezygnowali ze swoich "pandemicznych zwierząt". Jednak i tak jest to o wiele lepszą opcją niż porzucenie w lesie, przywiązanie do słupa, czy wywiezienie do innego miasta. Porzucenie zwierzęcia jest przestępstwem zagrożonym do trzech lat pozbawienia wolności. 

Dola zwierząt domowych z prowincji napawa grozą. Chociaż oficjalnie nie można trzymać psa dłużej na łańcuchu niż 12 godzin, niestety wiele z czworonogów nigdy nie jest z niego spuszczana oraz nigdy nie widzi lekarza weterynarii.

Powszechna również jest praktyka trzymania psów typu husky w blokach. Chociaż te zwierzęta dla utrzymania dobrostanu potrzebują przebiec dziennie kilkadziesiąt kilometrów, to wiele z nich wychodzi dziennie raptem na 20 minutowy spacer tylko po to, by mogło się załatwić. 

Szkodliwy wpływ zwierząt domowych

Zwierzęta cierpią przez nas, lecz na tym łańcuch krzywdy się nie kończy. Zwierzęta domowe szkodzą dzikim i hodowlanym zwierzętom.

Na plan pierwszy wysuwa się dieta naszych czworonogów. Jak podaje The Guardian, tylko w Stanach Zjednoczonych same zwierzęta domowe spożywają więcej mięsa niż Niemcy. Masakra na taką skalę jest niepotrzebna, ponieważ psy mogą być weganami, ale tylko 1,6 proc. jest. Podobnie, ryby domowe często mogą jeść rośliny, a nie sproszkowane szczątki swoich kuzynów.

Ekolodzy już od dawna wskazują na fakt, że koty zdołały już wytępić 63 gatunki na całym świecie. Przeciętny dziki kot w Australii zabija 390 ssaków i 130 ptaków rocznie. Psy są prawie tak samo destrukcyjne ekologicznie, obecnie zagrażając 200 gatunkom na całym świecie. W obszarach wrażliwych ekologicznie psy są zakazane (np. w całych polskich Tatrach z wyłączeniem Doliny Chochołowskiej i Lejowej) lub muszą być trzymane na smyczy, lecz właściciele często łamią te zasady. 

Wynika to z niewrażliwości na dobrostan dzikiej przyrody, który jest powszechny, ponieważ nie mamy z nią tak bezpośredniego i uczłowieczonego kontaktu jak ze zwierzętami domowymi. Zakaz puszczania psa wynika z tego, że może on złapać trop i puścić się w pogoń za jakimś dzikim zwierzęciem, naruszyć jego spokój i narazić na niepotrzebny stres. Dla dzikiego zwierzęcia każda utrata kalorii jest kwestią życia i śmierci, ze względu na trudniejszy dostęp do pokarmu. Osłabiony ucieczką przed psem zając może już nie mieć siły na to, by uciec przed drapieżnikiem.  

Zanieczyszczenie patogenami zwierząt domowych jest kolejną plagą. Jak pokazują badania, może to prowadzić do chorób dzikich zwierząt. Grzyb B dendrobatidis zdziesiątkował populacje dzikich gadów, nosówka psów zagraża rzadkiemu wilkowi etiopskiemu a to tylko kilka rzeczy, które uciekły z puszki Pandory.

Posiadanie zwierząt domowych szkodzi również ludziom. Psy zabijają około 25 tys. osób na całym świecie każdego roku (głównie z powodu wścieklizny). Dla porównania, mniej niż tuzin osób ginie zagryziona przez rekina.

Jak podaje The Guardian, zwierzęta domowe rozprzestrzeniają wśród ludzi małpią ospę, pasożyty mózgu, grzybicę i boreliozę. Konie australijskie były wektorem choroby śmiertelnego wirusa Hendra, który pojawił się w 1994 roku. Epidemiolodzy uważają, że psie odchody są dominującym źródłem bakterii w amerykańskich miastach, ponieważ właściciele sprzątają średnio tylko połowę z nich. 

W Polsce mandat za zostawienie odchodów na chodniku wynosi nawet 500zł. Niestety jest egzekwowany tylko, gdy delikwent zostanie przyłapany na gorącym uczynku. Niektóre kraje chcą z tym walczyć i wprowadzają rejestr psiego DNA. 

Kto jest prawdziwym miłośnikiem zwierząt?

Największą tragedią zwierząt domowych jest to, że nie mogą realizować własnej natury przez jarzmo, jakie narzuca mu człowiek. Zamiast postrzegać inne zwierzęta jako autonomiczne istoty z własnym życiem, pragnieniami i kulturą, często są zredukowane do zwykłych lalek. Żywe stworzenia stają się towarem, który można idealnie skalibrować do własnych upodobań o czym świadczy wymyślna inżynieria genetyczna. 

Co ciekawe, już w drugim zdaniu ustawy o ochronie zwierząt czytamy, że człowiek jest winien zwierzęciu szacunek. Synonimem tego słowa jest "respekt", który pochodzi od łacińskiego respectus, co oznacza "patrzeć ponownie". Czym jest zatem szacunek? Można go interpretować jako imperatyw: jeśli chcesz okazać komuś szacunek, spójrz ponownie! Zobacz, co umknęło pierwszemu, powierzchownemu spojrzeniu? Co można zobaczyć, patrząc głębiej? Czym naprawdę jest istota, na którą patrzysz? Istotą szacunku jest uważne spojrzenie, ponieważ to właśnie jemu może się objawić natura oglądanego przez nas organizmu. 

Co jednak zrobić w tej sytuacji? Czy powinniśmy po prostu otworzyć drzwi i "puścić nasze czworonogi wolno"? Tragizm całej sytuacji polega na tym, że nie da się tego zrobić. Dotyczy to również większości przypadków zwierząt hodowlanych. Jest ich po prostu zbyt dużo lub są zbyt zrujnowane przez swoje podporządkowanie, aby żyć na wolności. Ich natura została zniekształcona i potrzeba wielu lat, aby ją odzyskać.

Nie wystarczy też indywidualnie odejść od posiadania zwierząt domowych. Wciąż lepiej adoptować psa ze schroniska niż pozwolić, by całe życie spędził w kojcu. Dziennikarz Troy Vetesse apeluje o to, by zamknąć hodowlę szczeniąt, wprowadzić obowiązkową kastrację zwierząt domowych oraz skupić się na wspieraniu programów ochrony dzikich zwierząt. Dodałabym do tego opracowanie projektu renaturyzacji zwierząt domowych i hodowlanych. Jak pokazuje chociażby stado wolnych krów z Deszczna, jest to możliwe.

To, co możemy zrobić już dzisiaj, jako świadomy hodowca, to spróbować dostosować nie zwierzę do siebie, ale siebie do zwierzęcia ponieważ to my jesteśmy za nie odpowiedzialni. Kupujesz huskiego? Licz się z codziennym joggingiem. Bierzesz psa myśliwskiego? Licz się z tym, że taki pies potrzebuje węszyć, ale jednocześnie jest nieetycznym zakłócać spokój dzikiej przyrody. 

Źródło: The Guardian

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: cierpienie zwierząt domowych

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy