Wymarł jedyny taki australijski ssak. Zniknął cały rodzaj
Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) oficjalnie potwierdziła wymarcie zębiełka bożonarodzeniowego, niewielkiego ssaka owadożernego z Wyspy Bożego Narodzenia - ostatniego przedstawiciela rodzaju Crocidura w Australii. Tym samym z kontynentu zniknęła cała linia ewolucyjna ssaków, a liczba gatunków lądowych, które wyginęły od czasów kolonizacji, wzrosła do 39.

To już pewne - australijski zębiełek przeszedł do historii. Najnowsza Czerwona Lista Gatunków Zagrożonych IUCN potwierdziła, że Crocidura trichura, czyli zębiełek bożonarodzeniowy, wyginął bezpowrotnie. Pisał o tym Radosław Nawrot w Zielonej Interii. Wraz z nią Australia straciła cały rodzaj ssaków - był to jedyny przedstawiciel ryjówek (Crocidura) na tym kontynencie.
Dla większości Australijczyków to niemal niezauważona strata. "To małe, długonose stworzenie było jedynym przedstawicielem swojego rodzaju w całym kraju" - podkreśla prof. John Woinarski z Charles Darwin University, współprzewodniczący grupy specjalistów IUCN ds. torbaczy i stekowców. "Utrata tego gatunku to symboliczny, ale bardzo bolesny dowód, jak łatwo potrafimy zniszczyć własną przyrodę."
Wraz z tą stratą Australia pogłębiła swoją niechlubną statystykę: od 1788 r. zniknęło tu już 39 gatunków ssaków lądowych - więcej niż w jakimkolwiek innym kraju na świecie. To około 10 proc. wszystkich gatunków, które żyły tam przed przybyciem Europejczyków.
Jak takie małe zwierzę dotarło na odległą wyspę
Zębiełki to drobne, owadożerne ssaki o długich pyskach i błyskawicznym metabolizmie. W Azji, Afryce i Europie występują dziesiątki ich gatunków, ale Australia była wyjątkiem - aż do momentu, gdy pewna przodek tych zwierząt przypłynął tu na tratwie z Indonezji.
Tysiące lat temu ocean wyniósł go na bezludną Wyspę Bożego Narodzenia, położoną około 1500 kilometrów od australijskiego wybrzeża. Tam, w izolacji, rozwinął się nowy gatunek - zębiełek bożonarodzeniowy. Gdy w latach 90. XIX wieku dotarli tam pierwsi przyrodnicy, pisali, że "małe, piskliwe zwierzątko jest bardzo pospolite, a jego głos słychać nocami z każdej strony".
Śmiercionośny pasażer na gapę
Zaledwie kilka lat później na wyspę dotarły czarne szczury, przywiezione przypadkiem na statkach z ładunkiem siana. Wraz z nimi pojawiły się pasożyty - trypanosomy - na które miejscowe ssaki nie miały żadnej odporności. W ciągu kilku lat zginęły oba gatunki endemicznych szczurów oraz niemal wszystkie zębiełki.
Do 1908 r. gatunek uznano za wymarły. Jednak w latach 50. XX wieku robotnicy przypadkiem natknęli się na dwa osobniki podczas wycinki lasu. Zwierzęta wypuszczono, a informacja o odkryciu przez długi czas nie trafiła do naukowców.
Kolejny ślad pojawił się dopiero w grudniu 1984 r., gdy biolodzy Hugh Yorkston i Jeff Tranter znaleźli samicę zwierzęcia w kępie paproci. Przez ponad rok opiekowali się nią w terrarium, karmiąc konikami polnymi. Kilka miesięcy później złapano samca - chorego i agresywnego. Nie doszło jednak do rozrodu. Samiec padł po trzech tygodniach, a samica przeżyła jeszcze kilkanaście miesięcy.
Od tamtej pory nie odnotowano żadnych potwierdzonych obserwacji gatunku. Mimo opracowania dwóch planów ochrony i licznych wypraw badawczych przez ponad 40 lat nie znaleziono ani jednego osobnika. Nawet w żołądkach setek zdziczałych kotów, odławianych na wyspie, nie stwierdzono śladów tych zębiełków.

Ostateczny cios przyszedł z Azji
W latach 80. na wyspę dotarł kolejny drapieżnik - azjatycki wąż Lycodon capucinus znany jako wąż wilczy. W ciągu dwóch dekad doprowadził on do wyginięcia endemicznego nietoperza Pipistrellus murrayi oraz większości lokalnych gadów. Biolodzy sądzą, że mógł również przypieczętować los zębiełków bożonarodzeniowych.
"To historia, która powtarza się na wyspach na całym świecie - gatunki zawleczone przez człowieka niszczą lokalne ekosystemy i prowadzą do wyginięcia całych linii ewolucyjnych" - mówi Woinarski.
Niektórzy badacze wciąż mają nadzieję, że gdzieś w trudno dostępnych partiach lasu przetrwała niewielka populacja. Woinarski przypomina jednak o tzw. "efekcie Romea" - błędzie, w którym zbyt szybkie uznanie gatunku za wymarły prowadzi do zakończenia ochrony i faktycznego przypieczętowania jego losu.
W 2022 r. australijska minister środowiska Tanya Plibersek zapowiedziała, że kraj nie dopuści do kolejnych wymarć. Choć decyzja IUCN zapadła później, ostatnie zębiełki zapewne zginęły kilkanaście lat wcześniej.
"To nie tylko utrata gatunku, ale całego rodzaju - całej gałęzi drzewa życia" - podkreśla Woinarski. "Takie straty pokazują, jak krucha jest przyroda i jak wiele możemy jeszcze stracić, jeśli nie zaczniemy działać wcześniej."













