Wreszcie dobre wieści. Jeden z najrzadszych wielorybów odradza się
Dwuprocentowy wzrost - nie brzmi to może imponująco, ale jednak mówimy o gatunku, który znalazł się na krawędzi zagłady i w wypadku którego każdy osobnik jest bezcenny. Według North Atlantic Right Whale Consortium, liczba ekstremalnie rzadkich waleni biskajskich zaczęła wolno rosnąć.

W skrócie
- Populacja waleni biskajskich w północnym Atlantyku odnotowała niewielki, 2-procentowy wzrost, sięgając 384 osobników.
- Ostrożny optymizm naukowców wiąże się z brakiem kolizji i wplątań waleni w sieci w roku 2025 oraz z urodzeniem 11 cieląt.
- Gatunek wciąż jest mocno zagrożony, z powodu niskiej liczby samic zdolnych do rozrodu i trudnych warunków środowiskowych, choć nadzieję dają morskie strefy ochronne.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Niegdyś za walenie biskajskie uważano wszystkie wieloryby z rodzaju Eubalaena, a zatem spore ssaki morskie o długości nawet 17 metrów i wadze 70 ton. Taki wieloryb przez dziesiątki lat był łakomym kąskiem dla ludzi i statków wielorybniczych.
Zwłaszcza, że te akurat zwierzęta po zabiciu ich harpunem nie tonęły, gdyż zawierają w ciele ogromne pokłady tłuszczu. Łatwo je było holować i obrabiać bez wyciągania na pokład statku, zarobić na nich fortunę. Na dodatek te olbrzymy żyły i żerowały blisko brzegów, nie trzeba było się po nie daleko wyprawiać.
W efekcie walenie biskajskie niemal wymarły jako jedne z największych ofiar wielorybnictwa. Polowali na nie już Baskowie w średniowieczu, stąd zresztą ta nazwa - waleń biskajski.
Zwierzęta zabijane były masowo i to jeszcze przed erą wielkiej rzezi wielorybów w XIX w. Istnieje zapis o 29 waleniach biskajskich zabitych w zatoce Cape Cod u brzegów Ameryki Północnej w ciągu jednego dnia w styczniu 1700 r. W efekcie na przełomie XIX i XX w. mało kto już widział to zwierzę, a w latach trzydziestych populację waleni biskajskich szacowano na mniej niż 100 zwierząt.
Waleń biskajski żyje w północnym Atlantyku
I to wszystkich trzech gatunków, gdyż kiedyś za walenia biskajskiego uważano wieloryby dzisiaj uznawane za odrębne gatunki i tylko jego krewnych. To waleń południowy żyjący u brzegów Ameryki Południowej i Antarktydy oraz największy w tym gronie waleń japoński z północnego Pacyfiku. Tymczasem właściwy waleń biskajski to gatunek północnego Atlantyku, spotykany niegdyś po Bermudy i Saharę Zachodnią na południu.

Wysiłki polegające na przywróceniu tego gatunku przez wiele lat nie przynosiły rezultatu, jako że walenie biskajskie mają wiele problemów z dostosowaniem się do obecnych warunków na świecie.
Często są ofiarami kolizji ze statkami, wplątują się w sieci i kable, morze wyrzuca je na brzeg. Na dodatek zakaz polowań wprowadzono dość niedawno - w 1967 r. Ostatnie dwa walenie biskajskie zostały zabite u brzegów Madery. Przez długi czas ich populacja nie rosła. Teraz dopiero się to zmienia.
W 2025 r. nie zginął żaden waleń biskajski
North Atlantic Right Whale Consortium podaje, że liczba waleni biskajskich w północnym Atlantyku wzrosła o 2,1 proc., do 384 osobników. Zaledwie 384, dodajmy, bo to wciąż bardzo niewiele.
Rok 2025 okazał się przełomowy, bowiem nie odnotowano ani jednej kolizji tego ssaka ze statkiem czy okrętem, ani jednego wplątania w sieci i kable. Spada liczba obrażeń u olbrzymów, a badający je naukowcy uważają, że można mówić o "ostrożnym optymizmie".
Bardzo ostrożnym, bo wygląda na to, że na całym Atlantyku żyje obecnie zaledwie ok. 70 aktywnych rozrodczo samic tego wieloryba. I tylko nieliczne z nich rodzą, choćby z tego powodu, że ciąża walenia biskajskiego trwa rok. Prawdopodobnie w 2025 r. urodziło się tylko 11 cieląt.
Szansą dla tych wielorybów mogą być morskie strefy ochronne, które mogą zacząć powstawać po tym, jak we wrześniu traktat ONZ dotyczący ochrony bioróżnorodności morskiej przekroczył próg ratyfikacji, o czym pisaliśmy w Zielonej Interii.











