Zakaz hodowli zwierząt na futra coraz bliżej. Sejm rozpoczął prace
We wtorek Nadzwyczajna Komisja ds. Ochrony Zwierząt rozpoczęła rozpatrywanie projektu ustawy o zakazie hodowli zwierząt na futra, który złożyła posłanka Małgorzata Tracz.

Spis treści:
- Zakaz hodowli zwierząt na futra. Projekt na stole
- Polacy nie noszą futer
- Na fermach jest cierpienie
Ruszyły długo wyczekiwane przez obrońców praw zwierząt prace nad zakazem hodowli zwierząt na futra w Polsce. W ubiegłych latach było kilka prób podjęcia tego tematu, ale bezskutecznie.
"To kluczowe posiedzenie Komisji ds. Ochrony Zwierząt, na którym politycy i polityczki zadecydują o przyszłości milionów zwierząt" - podkreślało Stowarzyszenie Otwarte Klatki.
Podczas posiedzenia komisji zarówno posłanki Koalicji Obywatelskiej, jak i Prawa i Sprawiedliwości opowiedziały się za wprowadzeniem zakazu hodowli zwierząt na futra. Ponadpartyjne poparcie dla zakazu jest też widoczne w społeczeństwie - według badania elektoratów przeprowadzonego przez CBOS w kwietniu br. wśród wyborców wszystkich partii uwzględnionych w badaniu zwolennicy zakaz.

Zakaz hodowli zwierząt na futra. Projekt na stole
Projekt został przygotowany w ub.r. przez posłankę, a także Stowarzyszenie Otwarte Klatki i Fundację Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva!. Projekt posłanki Tracz przewiduje: zakaz otwierania nowych ferm, okres przejściowy wynoszący 5 lat, system odszkodowań i odprawy dla pracowników.
Drugi, złożony przez posłów PiS, Konfederacji i Kukiz'15 projekt ws. zakazu, zakłada wprowadzenie znacznie dłuższego, bo aż 15-letniego okresu przejściowego.
W następnym tygodniu Komisja wyda swoją opinię, a następnie nad projektem zagłosuje Sejm.
Polacy nie noszą futer
Jak mówiła w Sejmie Małgorzata Tracz i zdecydowana większość przedstawicieli strony społecznej obecnych na posiedzeniu komisji, w Polsce już dawno hodowla zwierząt futerkowych powinna zostać zakazana. 70 proc. Polek i Polaków popiera wprowadzenie tego zakazu - wynika z badań.
"Każdego dnia cierpią miliony zwierząt. Ludzie mieszkający w sąsiedztwie ferm codziennie doświadczają ogromnego dyskomfortu. Branża futerkowa traci na rynku każdego roku" - mówi Małgorzata Tracz.
"Futro to jest dobro luksusowe. To jest fanaberia. W dobie, kiedy możemy sobie wszystkie te funkcje, które kiedyś spełniały futra zastąpić zamiennikami, również syntetycznymi, nie ma potrzeby, by hodować zwierzęta na futra" - powiedziała posłanka Łepkowska-Gołaś z Koalicji Obywatelskiej.
Mam wrażenie, że wielu posłów PSL albo nawet i PiS popiera rozwiązanie pięcioletniego okresu przejściowego oraz prawo do odszkodowania, bo widzi, że jest racjonalne i wszyscy na tym wygrywają - zarówno hodowcy, którzy jednak będą mieć pieniądze na przebranżowienie, jak i społeczeństwo, które chce tego zakazu, a przede wszystkim zwierzęta oraz mieszkańcy obszarów wiejskich -
Wśród zgromadzonych na komisji przedstawicieli różnych środowisk panowała jednomyślność co do konieczności zakończenia z hodowlą zwierząt futerkowych w kraju. Z opinią nie zgadzała się branża hodowlana. Przedstawiciele branży utrzymują, że forma zabijania norek na fermach jest "jedną z najbardziej humanitarnych form uśmiercania zwierząt" na potrzeby człowieka.
Prywatni przedsiębiorcy podczas posiedzenia zwracali uwagę na problemy wynikające z życia obok ferm - "nie możemy normalnie życie" - mówili.
"Nas, mieszkańców, nikt nie szanował. Zrobili nam piekło. Zrobili zwierzętom piekło na co dzień. Śmiali się z nas: tylko od czerwca do listopada będzie odór. Potem nie będzie. No niech sobie żyją od czerwca do listopada w tych warunkach - w tych muchach, w tym wszystkim, w tym odorze codziennym" - opowiadała Romana Bomba ze wsi Cieszyn-Dobrzec.
Na fermach jest cierpienie
W Polsce rocznie zabija się kilka milionów zwierząt na futra, które trafiają głównie do innych krajów. Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności potwierdził w sierpniu, że kojce, w których przebywają od urodzenia lisy i inne ssaki są niewystarczającej wielkości i konstrukcji, ograniczają ruch, a druciane podłogi powodują obrażenia u zwierząt. Naukowcy z EFSA wskazują, że złożonych potrzeb behawioralnych i fizjologicznych tych gatunków nie da się zaspokoić na fermach futrzarskich.
- Jest to przemysł, który wiąże się nie tylko z niewyobrażalnym cierpieniem zwierząt, ale także zatruwaniem życia lokalnym społecznościom, degradacją środowiska i zagrożeniem dla ekosystemów. Norka została z tego powodu wpisana w czerwcu na listę obcych gatunków inwazyjnych UE - mówiła Zielonej Interii Marta Korzeniak ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki.









