Sprowadzili go z Europy. W 60 lat zniszczył cały kontynent
Sprowadzono go z Europy dla rozrywki. W ciągu kilku dekad stał się jednym z najbardziej destrukcyjnych drapieżników na kontynencie. Nowe badania pokazują, jak błyskawicznie lis rudy rozprzestrzenił się z południowego wschodu Australii aż po jej pustynne krańce.

Europejscy koloniści sprowadzili lisy celowo, by kontynuować tradycję polowań znaną z ojczyzny. Pierwsze osobniki wypuszczono w trzech miejscach: w Werribee, Corio koło Geelong i Ballaracie. Zaledwie kilka lat później populacja wymknęła się spod kontroli.
"Drobne australijskie zwierzęta nie znały tego drapieżnika i nie potrafiły przed nim uciekać" - zauważają badacze z University of Adelaide, Sean Tomlinson i Damien Fordham.
Sześć dekad na podbój kontynentu. Inwazyjny lis rudy
Nowe badania opublikowane przez zespół australijskich ekologów pokazują, że lisy potrzebowały zaledwie 60 lat, by skolonizować prawie cały kontynent - od Wiktorii po pustynne regiony Pilbara na północnym zachodzie. Dziś można je spotkać niemal wszędzie, z wyjątkiem tropikalnej północy i Tasmanii.
Aby odtworzyć historię ich ekspansji, naukowcy sięgnęli do setek historycznych zapisów o pierwszych obserwacjach lisów - z bibliotek, archiwów samorządowych i państwowych. Pod koniec XIX i na początku XX w. informacje o pojawieniu się tego gatunku były szeroko opisywane w prasie, bo lisy szybko zaczęły zagrażać hodowlom owiec i drobiu.
Zespół z Adelaide stworzył tysiące symulacji komputerowych, łączących dane o rozmnażaniu, przeżywalności i zasięgu wędrówek lisów. Następnie porównano wyniki modeli z faktycznymi danymi historycznymi. Modele niemal idealnie odtwarzały momenty, w których lisy pojawiały się w kolejnych regionach, oraz ich obecne rozmieszczenie.
"Nasze modele pokazały, że lisy rozprzestrzeniały się z niespotykaną prędkością" - tłumaczy dr Tomlinson. "Między 1870 a 1895 r. zajęły południowo-wschodni narożnik kontynentu, a następnie ruszyły na północ i zachód przez coraz bardziej suche tereny".
Ok. 1940 r. dotarły już do odległych regionów północno-zachodniej Australii, pokonując w niespełna trzy pokolenia ponad cztery tysiące kilometrów.

Dlaczego lisy tak łatwo opanowały Australię?
Lisy rudego trudno było zatrzymać. Samice rodzą co roku od czterech do pięciu młodych, które już po kilku miesiącach wyruszają na własne terytoria - potrafią przemieścić się nawet o 300 kilometrów. Są wszystkożerne: jedzą gryzonie, króliki, ptaki, owady i owoce.
W swojej pierwotnej ojczyźnie - od Europy po Bliski Wschód - ich liczebność kontrolują większe drapieżniki, jak wilki i niedźwiedzie. W Australii jednak nie mają naturalnych wrogów. Co gorsza, po kolonizacji Europejczycy rozpoczęli systematyczne tępienie dingo, jedynego rodzimego drapieżnika, który mógłby ograniczać liczebność lisów.
"Wygaszenie populacji dingo po kolonizacji stworzyło lisom idealne warunki do ekspansji" - wyjaśnia prof. Fordham. "Bez odpowiedniej presji drapieżniczej ich liczba gwałtownie wzrosła".
Badania pokazują, że największe zagęszczenie lisów występuje dziś w pobliżu ośrodków miejskich oraz na terenach rolniczych. Pola uprawne, pastwiska i śmietniska zapewniają im łatwy dostęp do pożywienia. Populacje w tych rejonach są stabilne, a w latach 50. XX w. ich liczebność dodatkowo wzrosła w wyniku gwałtownej ekspansji rolnictwa po II wojnie światowej.
Na obszarach pustynnych sytuacja wygląda inaczej - populacje lisów przechodzą tam cykle "boom i załamanie", zależne od dostępności pożywienia i warunków pogodowych. Gdy w latach wilgotnych zwiększa się liczba gryzoni i królików, lisy rozmnażają się masowo. W okresach suszy ich liczba gwałtownie spada. "W krajobrazach rolniczych populacje są znacznie stabilniejsze niż w regionach suchych" - podkreślają autorzy badań.
Katastrofa dla rodzimej fauny
Według szacunków Invasive Species Council lisy i zdziczałe koty zabijają w Australii ok. 300 milionów zwierząt rocznie. To jeden z najpoważniejszych czynników wymierania rodzimych gatunków. Populacja lisów rudych w Australii sięga dziś ok. 1,7 mln osobników, a ich wpływ na ekosystemy jest ogromny.
Od czasów kolonizacji lisy przyczyniły się - bezpośrednio lub pośrednio - do wyginięcia co najmniej 16 gatunków ssaków, w tym kilku małych gatunków z rodzaju Perameles (jamraje) i Macrotis (wielkouchy). To ok. 40 proc. wszystkich przypadków wymarcia australijskich ssaków od XIX w.
Na liście ofiar znalazły się m.in. walabie i drobne ptaki naziemne. Dla wielu gatunków lisy stanowiły zupełnie nowy typ zagrożenia, którego ich ewolucja nie przewidziała. Wiele z nich po prostu nie rozpoznaje lisów jako drapieżników i nie ucieka nawet wtedy, gdy jest już za późno.

Lekcja dla przyszłości
Model opracowany przez zespół Tomlinsona i Fordhama ma jednak również praktyczne zastosowanie. Pozwala nie tylko odtworzyć historię kolonizacji lisów, ale także prognozować rozprzestrzenianie się innych gatunków inwazyjnych.
Badacze zamierzają wykorzystać go do analizy ekspansji żab aga (Rhinella marina), trującego gatunku sprowadzonego z Ameryki Południowej, który zagraża wielu ekosystemom północnej Australii. Model może pomóc także w przewidywaniu dalszego rozwoju populacji zdziczałych kotów - kolejnego drapieżnika odpowiedzialnego za masowe straty w faunie.
"Nasze symulacje pokazują, które gatunki są zagrożone i gdzie znajdowały się ich ostatnie schronienia" - mówi dr Fordham. "To wiedza niezbędna, jeśli chcemy powstrzymać kolejne wymierania".
Badacze podkreślają, że Australia jest dziś światowym laboratorium inwazji biologicznych. Spośród wszystkich krajów rozwiniętych to właśnie tam odnotowano największy odsetek wymarłych gatunków ssaków w czasach nowożytnych. Lisy rudy, sprowadzone dla sportu, stały się jednym z najbardziej destrukcyjnych przykładów nieprzewidzianych skutków kolonizacji.
W XIX w. polowania z psami miały być formą rozrywki i symbolem brytyjskiego stylu życia na antypodach. Dziś ich konsekwencje widać w każdym australijskim ekosystemie. Lisy są wszechobecne - od miejskich parków po najdalsze pustkowia. Choć w ostatnich latach władze wprowadzają programy kontroli populacji, m.in. z wykorzystaniem trucizny fluoroctanu sodu, ich całkowite wytępienie wydaje się niemożliwe.
Historia lisa rudego to przestroga przed powtarzaniem dawnych błędów. Pokazuje, jak łatwo człowiek może rozchwiać delikatną równowagę przyrody - i jak długo trwa potem przywracanie jej do porządku.












