Czyste rzeki to czysty Bałtyk. Co możemy zrobić, by do wód trafiało mniej zanieczyszczeń i „chemii”?

Mikroplastik w organizmach poławianych zwierząt, nadmierny zakwit sinic, woda skażona toksynami – te wszystkie problemy spowodowane są działalnością człowieka i to nie tylko na wybrzeżu. Stan Bałtyku w ogromnym stopniu zależny jest od stanu rzek, które kończą w nich bieg. Dlatego odpowiada za niego niemal każdy z nas.

Nadmierny zakwit sinic w głównej mierze spowodowany jest działalnością rolniczą
Nadmierny zakwit sinic w głównej mierze spowodowany jest działalnością rolniczą 123RF/PICSEL
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Stan Bałtyku

Jeszcze dwieście lat temu Morze Bałtyckie było czystym akwenem. Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz z nastąpieniem rewolucji przemysłowej. Obecnie Bałtyk zmaga się z ogromnym zanieczyszczeniem, głównie spowodowanym działalnością rolniczą, czyli zanieczyszczeniami biogennymi. Pociesza za to fakt, że dostrzegliśmy problem i zaczęliśmy działać na rzecz poprawy jakości wód w morzu. Strategia Unii Europejskiej zakłada, że Bałtyk będzie liderem w zakresie czystego transportu morskiego. W ramach Bałtyckiego Planu Działań HELCOM wdrażany jest Krajowy Program Oczyszczania Ścieków Komunalnych i działania na rzecz ograniczenia przedostawania się zanieczyszczeń rolniczych do wód. W porównaniu z innymi morzami i oceanami Bałtyk jest niewielki, dlatego możemy go sprawnie monitorować, dzięki czemu dużo łatwiej jest nakryć i ukarać sprawców wypuszczania ropy i zanieczyszczeń do morza. Ważne jest radykalne podejście na rzecz poprawy jakości wód. Musimy się jednak przygotować na to, że proces odwracania poczynionych szkód będzie bardzo powolny. Bałtyk jest morzem śródlądowym, jedyne miejsce, w którym dochodzi do wymiany wód, stanowią wąskie cieśniny duńskie. Gdybyśmy w tym momencie całkowicie przestali zanieczyszczać morze, przywrócenie czystości Bałtykowi potrwałoby aż 30 lat.

Rzeka śmieci

Aż 97 proc. naszych rzek kończy swój bieg w Bałtyku. To one niosą zanieczyszczenia, w tym tony plastiku, który rozpada się na niebezpieczny mikroplastik i wraz z rzecznymi wodami przedostaje się do morza. W jaki sposób tego typu odpady trafiają do rzek? Odpowiadają za to osoby, które pozostawiają śmieci na brzegu lub tworzą nielegalne składowiska  w dolinach rzecznych lub wyrzucają śmieci do rzek i jezior. Tylko w 2020 roku nad zalewem Mietkowskim na Dolnym Śląsku wyłowiono 34 tony śmieci. We Wrocławiu z kolei po jednym weekendzie z kilometrowego brzegu Odry zebrano 1,5 tony odpadów. Problem zaśmiecania rzek dotyczy całego kraju, zarówno dużych miast, jak i niewielkich miejscowości. Narasta w sezonie wiosenno-letnim, gdy spędzamy więcej czasu nad wodą. Niestety pozostawianie po sobie butelek i puszek, aluminiowych tacek grillowych czy opakowań po przekąskach jest plagą wśród osób wypoczywających nad wodą. Także wywóz w okolice rzek i jezior gruzu, śmieci niegabarytowych, a nawet tych toksycznych, które wymagają utylizacji, wciąż nie należy do rzadkości. Wszyscy powinniśmy pamiętać o tym, że tego typu odpady nie ulegają szybkiemu rozkładowi, a wraz z płynącymi wodami, przemieszczają się aż do samego Bałtyku, wpływając negatywnie na lokalne ekosystemy, a także nasze zdrowie, gdyż toksyny przedostają się do organizmów poławianych ryb, które potem trafiają na nasze talerze. Bałtyk może chronić każdy z nas. Wystarczy włączyć się w działania Wód Polskich. W ramach kampanii "Rzeka pamięta kto ją zatruwa" prowadzone są akcje oczyszczania rzek i brzegów, a także prowadzone zakrojone na szeroką skalę działania edukacyjne. Wystarczy jednak, że po prostu przestaniemy śmiecić i uświadomimy swoich najbliższych, jak ogromne znaczenie ma tak proste działanie.

Coroczny problem na polskich plażachINTERIA.PL

Zanieczyszczenie biogenne

Kolejnym winowajcą fatalnego stanu Bałtyku jest rolnictwo. Nawożenie ziemi i hodowla zwierząt stanowią główne źródła zanieczyszczenia rzek substancjami biogennymi. Przedostają się one do morza poprzez wody powierzchniowe i podziemne. To powoduje eutrofizację Bałtyku, czyli jego użyźnianie. Do morza przedostają się duże ilości stosowanych w nawozach sztucznych fosforanów i azotanów. To powoduje bardzo intensywny zakwit sinic, bakterii wydzielających substancje trujące, które coraz częściej uniemożliwiają nam kąpiele w morzu.

W tej kwestii udało się już sporo dokonać. Uregulowano i doinwestowano gospodarkę ściekową, zakazano w Unii Europejskiej stosowania związków fosforu w detergentach do mycia i prania, w rolnictwie zaczęto stosować płyty obornikowe i zbiorniki na gnojowicę, które uniemożliwiają przedostawanie się zanieczyszczeń do gleby, a następnie do wód gruntowych. Wciąż jednak stoimy przed ważnym zadaniem ograniczenia wykorzystania nawozów sztucznych w rolnictwie. To wymaga poprawy świadomość społeczności lokalnych, rolników i konsumentów.

Zatem wiele jeszcze przed nami, a na efekty tych działań poczekamy parę dekad, ale ważne jest, by każdy z nas włączył się w nie już dziś. Dzięki temu kolejne pokolenia będą mogły kąpać się w czystym i bezpiecznym morzu.

Partnerem publikacji są Wody Polskie

.
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas