Wielka Brytania traci na osobnym systemie handlu emisjami

Brytyjskie przedsiębiorstwa płacą znacznie więcej za emisję dwutlenku węgla niż ich konkurencja z UE z powodu odmowy rządu powiązania brytyjskiego rynku emisji dwutlenku węgla z większym rynkiem europejskim po Brexicie.

Produkcja stali. Ten przemysł jest jednym, który traci najwięcej na osobnym brytyjskim systemie handlu emisjami (zdjęcie ilustracyjne).
Produkcja stali. Ten przemysł jest jednym, który traci najwięcej na osobnym brytyjskim systemie handlu emisjami (zdjęcie ilustracyjne).ARKADIUSZ ZIOLEK/East NewsEast News
partner merytoryczny
banner programu czyste powietrze

Różnica ta stawia brytyjski przemysł w znacznie gorszej sytuacji, ale nie skutkuje żadną dodatkową korzyścią dla środowiska.

Firmy brytyjskie płacą ponad 75 funtów (90 euro) za tonę emitowanego przez siebie węgla, podczas gdy podobne branże w UE płacą do około 85 euro za tonę. W ostatnich dniach różnica ta nieco się zmniejszyła, ale w ubiegłym miesiącu wynosiła około 8-9 euro za tonę CO2, co oznacza, że brytyjskie firmy płacą ok. 10 proc. więcej.

Brytyjska cena emisji dwutlenku węgla jest wyższa, ponieważ tamtejszy rynek emisji, utworzony w zeszłym roku, jest znacznie mniejszy i brakuje mu płynności większego unijnego systemu handlu emisjami (EU ETS), który działa od 2005 r. i obejmuje wszystkie gałęzie przemysłu ciężkiego w UE.

Wielka Brytania traci na osobnym systemie

W ramach obu systemów przedsiębiorstwa kupują zbywalne pozwolenia na emisję produkowanego przez siebie dwutlenku węgla, przy czym przedsiębiorstwa działające w sposób bardziej ekologiczny mogą odsprzedawać je później przedsiębiorstwom spóźniającym się ze zmianami. Cena uprawnień działa jako zachęta dla przedsiębiorstw do zmniejszenia emisji i jest postrzegana jako ekonomicznie efektywny sposób pomocy w osiągnięciu celu zerowej emisji netto.

Eksperci twierdzą, że najlepszym wyjściem byłoby połączenie rynku brytyjskiego z rynkiem UE. Według nich miałoby to największy sens ekonomiczny i środowiskowy.

"Jest to niekorzystna sytuacja. Rzeczywistość jest taka, że brytyjski rynek emisji dwutlenku węgla jest przyćmiony przez EU ETS. Biorąc pod uwagę, że Wielka Brytania chce handlować z UE, a UE chce handlować z Wielką Brytanią, sensowne byłoby, aby firmy ponosiły takie same koszty z tytułu emisji" - stwierdził Lawson Steele z banku Berenberg w rozmowie z dziennikiem "The Guardian".

Brytyjskie firmy płacą także wyższe o ok. 35 funtów ceny za energię niż ich odpowiednicy z UE, dodał Joe Morris z UK Steel, który reprezentuje przemysł stalowy. "To od dawna problem sektora stalowego i coś, co nadal utrudnia naszą międzynarodową konkurencyjność" - powiedział.

Ceny energii a gaz

Dodatkowo, jak stwierdził Morris efektem zarówno wyższych cen praw do emisji, wyższych cen energii, a także braku porozumienia po Brexicie z USA, które niedawno zniosło taryfy na stal ze Wspólnoty, było odstraszanie inwestycji.

Lawson Steele dodał natomiast, że politycy, których wysokie ceny energii skłaniają do likwidacji polityki "zerowej emisji netto", są w błędzie. "Obwinianie cen praw do emisji to bzdura. Rosnące ceny energii w ostatnim roku były w 85 proc. spowodowane cenami gazu. System handlu emisjami nie jest problemem" - powiedział.

Krytyka z Polski

Tego rodzaju krytyczne opinie wobec systemu handlu emisjami pojawiają się wśród członków polskiego rządu. W grudniu ubiegłego roku minister klimatu i środowiska Anna Moskwa wyraziła opinię, że "nie możemy już udawać, że ETS jest świetnie funkcjonującym systemem" oraz że "wymaga on głębokiej reformy, a nie tylko drobnych zmian, refleksji i kolejnych raportów, które są przygotowywane". Także minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, stwierdził, że "wprowadzenie drakońskich ograniczeń w produkcji CO2 uderza w gospodarkę unijną, a zwłaszcza w Polskę" oraz że oczekuje od premiera, "by podjąć ten temat i zmierzać do zawieszenia aktualnego kształtu polityki unijnej".

Jednak jak komentował dla Zielonej Interii analityk i ekonomista Paweł Czyżak, "problem dotyczący wzrostu cen energii w Polsce leży zupełnie gdzieś indziej - w zaniechaniu sprawnej transformacji energetycznej - a rząd mówiąc o rynkach finansowych, po prostu kolejny raz chce pozbyć się odpowiedzialności za obecny stan rzeczy". - Gdyby bowiem nie było udziału rynków finansowych, to cena wynosiłaby teraz może nie 90 a 60-70 euro. To nie rozwiązałoby problemu z wysokimi cenami energii w Polsce - mówił.

Na aspekt wpływu gazu na ceny energii zwracał natomiast uwagę w rozmowie z "Rzeczpospolitą" wiceprzewodniczący wykonawczy Komisji Europejskiej Frans Timmermans. Podkreślił on, że gaz ma osiem razy większy wpływ na ceny energii niż system EU ETS.

Brytyjski rząd nie wyjaśnił, dlaczego do tej pory odrzucał zintegrowanie brytyjskiego systemu z tym europejskim, ale podejrzewa się, że jest to część polityki "twardego Brexitu", poprzez utrzymywanie jak najmniej powiązań regulacyjnych z UE.

Źródło: The Guardian, Zielona Interia, PAP, Forsal

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas